08 "Zaskakujesz mnie"

842 46 8
                                    

"When she was just a girl
She expected the world
But it flew away from her reach"



– Opowiadaj – to były pierwsze słowa Abraama skierowane do mnie, gdy weszłam do salonu następnego poranka.

– Ja też się wyspałam, miło, że pytasz – wywróciłam oczami i przeszłam do razu do kuchni.

Byłam cholernie głodna i padnięta po wczorajszym. Wróciłam do domu jakoś nad ranem, odprowadzona przez Kellsa pod same drzwi. Po moich podziękowaniach siedzieliśmy chwile w ciszy, przytuleni do siebie, a potem rozmowa zaczęła się znowu rozkręcać i spędziliśmy na niej kilka godzin. Ogólnie mówiąc, wieczór spędziłam, bardzo dobrze się bawiąc i z miłą chęcią bym go powtórzyła.

Wyrwałam się z zamyśleń i zajrzałam do lodówki. Pustki w niej aż prosiły się o uzupełnienie, więc już wiedziałam co będzie zadaniem Abraama na dziś. Złapałam końcówkę mleka i wyjęłam z szafki płatki. Po skończeniu przygotowań, tego jakże trudnego posiłku, przeszłam z nim do salonu i usiadłam na fotelu.

– Opowiadaj – powtórzył mój brat i zrobił ruch ręką, ponaglając mnie.

– Było okej – mruknęłam i wsadziłam łyżkę do buzi. Miałam okropny humor spowodowany bólem brzuch i okresem, którego nienawidziłam. Nie rozumiałam, dlaczego muszę przezywać takie męczarnie, zamiast przychodzić go bez cierpienia tak, jak inne kobiety.

– "Było okej"? – sparodiował mój głos – Tylko tyle? Liczę na szczegóły do cholery.

– Abraam kurwa, mówię ci, że było oki. Tylko rozmawialiśmy, więc jakie szczegóły mam ci dać? – warknęłam i wsadziłam kolejną porcję do ust. Naprawdę nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Chciałam tylko zakopać się w łóżku i przespać te okropne cztery dni.

– Rozumiem, okres – parsknął śmiechem, a ja zmroziłam go wzrokiem. Lepiej dla niego, żeby siedział dziś cicho.

– Zaraz ta łyżka – podniosłam przedmiot w powietrze – Wyląduje w twoim oku, więc radzę ci się zamknąć – uśmiechnęłam się sztucznie.

– Idę po proszki na uspokojenie – wzdychnął teatralnie i się podniósł. Zacisnęłam dłonie w pieść i naprawdę próbowałam się powstrzymać przed zamordowaniem go.

– Masz iść do sklepu i zrobić zakupy! – krzyknęłam za nim, gdy wyszedł z salonu. Usłyszałam tupot stop i zaraz jego słowa wychyliła się zza futryny.

– A ty nie możesz? – jęknął.

– Nie, bo ja dziś jadę do szpitala ściągnąć gips, a potem wracam się uczyć – wyjaśniłam i złapałam pilot, aby włączyć telewizor.

– Przecież powinnaś chodzić w nim jeszcze tydzień – zdziwił się i zmarszczył brwi, gdy na niego spojrzałam.

– Wiem. Lekarz powiedział, żebym przyszła po trzech tygodniach, ale nie zapisał mnie na dokładny dzień, więc po prostu pójdę i powiem, że dziś jest termin – wzruszyłam ramionami. To było małe kłamstwo, a noga już mnie nie bolała, więc nie widziałam sensu, aby jeszcze przez siedem dni męczyć się z tym cholerstwem.

– Myślisz, że to przejdzie? – zakpił, posyłając mi wymowne spojrzenie.

– Naprawdę mam to w dupie. Pójdę tam i ma mi to zdjąć, a jak nie, to sama to połamie – zmrużyłam oczy, patrząc na gips. Nienawidziłam go dogłębnie.

InvincibleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz