22 "Jedziemy do mnie"

878 41 8
                                    

"You know I just need your help
I keep running for you baby
And it's eating me alive
I'll be dying for you baby
'Till you'll bring me back to life"



– Gdybym tam była, to zajebałabym tego sukinsyna! – Victoria chodziła po pokoju, na zmianę ciągnąc się za włosy i wymachując rękoma.

Dziewczyna wpadła do mnie z samego rana, gdy dowiedziała się o burzy, jaką wywołał Kells naszymi wspólnymi zdjęciami na jego instagramie i chciała wyjaśnień, skąd mam tego pięknego siniaka na twarzy. Przez nią spałam tylko jakieś szczęść godzin i oczy same mi się zamykały, ale to szczegół. Naturalnie wszystko jej wyjaśniałam i skończyło się to wyklinaniem tego mężczyzny połączonym z krzykiem. Obudziła w ten sposób Abraama i jemu też musiałam wszystko jeszcze raz tłumaczyć. Mój brat również był wściekły i nie rozumiał, jak mogłam nie wnieść oskarżenia. Skończyło się to tak, że oboje na mnie zaczęli krzyczeć, a potem znowu wyzywać Miltona. Sama się w to nie włączyłam. Siedziałam cicho na kanapie, czekając, aż im przejdzie i będziemy mogli wrócić do rozmowy na inny temat. Zdecydowanie miałam dość wracania do wydarzeń w Chicago i chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć.

– Masz już coś wspólnego z Kellsem – podparłam głowę na ręce i upiłam łyka zimnej herbaty. Taka była najlepsza.

– Ja nie rozumiem, dlaczego on w żaden sposób nie zainterweniował – Abraam burknął pod nosem i stanął obok Victorii, która miała założone ręce na biodrach i patrzyła na mnie z wyczekiwaniem. Czułam się jak na przesłuchaniu.

– Tłumaczyłam wam, że on wtedy występował, a ja z Pittem byliśmy z dala od sceny i nie mógł tego zobaczyć – wywróciłam oczami. Przecież to nie była jego wina, że mnie nie obronił, skoro nawet nie było go w pobliżu.

– Ten Pitt nie powinien pracować w ochronie, bo widzę, że coś marnie mu idzie – Victoria fuknęła i odpaliła papierosa w mieszkaniu. Chciałam się odezwać, żeby wyszła z tym na balkon, ale się powstrzymałam.

– Bo nie pracuje. Jest kimś pracującym przy przygotowywaniu sceny na występy, czy coś takiego, ale raczej umie się bić skoro Kells mnie z nim zostawił. Zresztą tamten facet go zaskoczył, tak samo, jak mnie – przejechałam dłonią po twarzy i syknęłam, bo dotknęłam przypadkiem rany. Miałam cholernie dość tej rozmowy.

– Wszystko jasne skoro nie zostawił cię z ochroniarzem – blondynka wyrzuciła ręce w powietrze. Nawet Abraam na to wywrócił oczami. Wyolbrzymiała zdecydowanie za bardzo.

– Nie zostawił, bo ufał Pittowi i nie przypuszczał, że coś takiego się wydarzy. Skończmy ten temat – poleciłam i mój brat ochoczo kiwnął głową. Blondynka natomiast spojrzała na mnie nieprzekonana, ale mimo wszystko usiadła na kanapie – Idziemy dziś do klubu.

– Co? – zmarszczyła brwi i się mocno zaciągnęła.

– Kells zaproponował wyjście, a ja rzuciłam, żebyśmy wyszli do klubu, bo miałyśmy opić ukończenie pierwszego roku, więc nie musisz dziękować – posłałam jej uśmiech.

– Może i dobrze się składa. Potrzebuje wódki, żeby przetrawić te wszystkie informacje – wzdychnęła i oparła głowę o kanapę.

– O której wychodzicie? – Abraam zadał pytanie i usiadł na fotelu obok mnie.

– Dwudziesta? Jeszcze tego nie ustaliłam z Kellsem – przeniosłam wzrok na dziewczynę, a ona kiwnęła głową – Już do niego pisze.

InvincibleWhere stories live. Discover now