24 "Boże, jesteś obrzydliwy!"

860 37 32
                                    

"I came from nothing but a fucking unsupportive father I don't ever see,
I had to watch a crooked jury put my brother in the penitentiary,
I never fit in.
Criticism, made me the man I couldn't be"



Weszłam do swojego mieszkania późnym popołudniem, ubrana w koszulkę i bieliznę Kellsa. Moje ubrania zostały u niego i mężczyzna obiecał, że je wypierze, a następnie przywiezie. Nie protestowałam, bo wszystko tak śmierdziało papierosami i alkoholem, że nie byłabym w stanie ich ubrać.

Sytuacja, która miała miejsce jego w kuchni, gdy wstaliśmy, nadal do mnie nie docierała i nie byłam w stanie zebrać po tym wszystkim myśli. To było absurdalne. Ja, zwykła studentka potykająca się ze sławnym raperem. Nadal też nie wiedziałam, jak mam powiedzieć o tym rodzicom i wspólnie z Kellsem zadecydowaliśmy, że na razie ode mnie się niczego nie dowiedzą. Powiem im dopiero, gdy odnajdę się w nowej sytuacji. Oczywiście, jeśli gazety mnie nie uprzedzą, a z tym nigdy nic nie wiadomo. Mimo że ani mama, ani tata nie sprawdzają, co się dzieje w życiu gwiazd, zawsze ta informacja może wyjść przypadkiem. W końcu mają znajomych, którzy mają dzieci, które pewnie kojarzą blondyna i które z kolei mogą rozpoznać mnie na jakichś zdjęciach.

Potrząsnęłam głową i ściągnęłam z nóg szpilki. Kochałam te buty do momentu, w którym nie musiałam w nich chodzić kilka godzin, potem zaczynałam pałać do nich szczerą nienawiścią. Odstawiłam torebkę na szafkę i ruszyłam w głąb domu, zabierając ze sobą tylko telefon. Z ulgą stwierdziłam, że nie ma jeszcze mojego brata, więc nie zostanę obsypana pytaniami, gdzie się podziewałam przez całą noc. O ile nie widział jeszcze zdjęć i wszystkiego z nich nie dowiedział. Ruszyłam od razu w stronę swojego pokoju, aby się przebrać w swoje ciuchy. Mimo że koszulka blondyna była wygodna, to nie zamierzałam w niej spędzić całego dnia.

– A co ty tu robisz? – zwróciłam się do Mendy, która leżała rozłożona na moim łóżku, smacznie spiąć.

Kot nawet nie zareagował, nie żebym tego od niego oczekiwała, więc zignorowałam ją i przebrałam się w swoje ciuchy. Koszulkę blondyna włożyłam do szafy, gdyż nie śmierdziała, a nie chciałam jej prać, aby nie straciła jego zapachu. Wyszłam z pokoju, zostawiając otwarte drzwi i wybrałam numer mamy, żeby zbadać sytuacje.

– Sanchia? Cieszę się, że dzwonisz – odebrała po trzech sygnałach i przywitała mnie radosnym tonem.

– Chciałam sprawdzić, co tam u ciebie i jak się bawisz – uśmiechnęłam się pod nosem i włączyłam czajnik, aby zagotować sobie wodę na kawę.

– Wspaniale! Na Bora Bora jest niesamowicie, muszę zabrać was tu kiedyś z Abraamem – zaśmiała się do słuchawki.

– Może za rok – zaproponowałam i usiadłam na blacie – Wiesz, że Mel wychodzi za mąż? – zagadnęłam i wzięłam banana do ręki.

– Co ty mówisz? Naprawdę? To wspaniała wiadomość! – jego głos był przepełniony ekscytacją – Kiedy dokładnie? Wzięła cię na świadkową?

– Spokojnie – zaśmiałam się przez je reakcje – Za miesiąc, dokładnie trzydziestego czerwca w kościele niedaleko mnie. Nie rozmawiałam z nią na ten temat, więc albo mnie nie weźmie, albo jeszcze mnie nie poinformowała.

– Jak to za miesiąc? Dziecko, przecież oni nie zdążą ze wszystkim – usłyszałam panikę w jej głosie. Cała Elmira – A ty się nie martw, na pewno weźmie cię na świadkową, w końcu jesteście, jak siostry.

InvincibleWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu