15 "Przywieź ją"

772 43 29
                                    

"Right now
I wish you were here with me
'Cause right now
Everything is new to me"



Od urodzin Kellsa minęły dwa tygodnie i przez ten czas nie robiłam nic poza nauką. Wczoraj przystąpiłam do ostatniego egzaminu i z czystym sumieniem mogłam przyznać, że zdałam pierwszy rok, rozpoczynając wakacje. Czułam, jakby kamień spadł mi z serca i w końcu mogłam odpocząć od wszystkiego.

Z Colsonem przez ten czas widziałam się tylko dwa razy tydzień temu, ale za to mężczyzna dzielnie do mnie codziennie dzwonił i ucinaliśmy sobie długie pogawędki, gdy miałam przerwę od nauki. Jadnak skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie tęskniłam. Bo tęskniłam i to bardziej niż to sobie wyobrażałam. Temat naszego nieudanego pocałunku nie został poruszony. On nic nie wspomniał, a ja się za bardzo wstydziłam, więc zachowywałam się, jakby to w ogóle nie miało miejsca. Mimo wszystko gdzieś skrycie w środku liczyłam, że o tym wspomni, ale niestety nic takiego nie miało miejsca.

Victorii również udało się zdać i już zapowiedziała, że gdy tylko wróci od rodziny to, zabierze mnie, żeby to porządnie uczcić. Zgodnie z moją obietnicą ochoczo na to przystałam i nie próbowałam się wykręcić, co ją ucieszyło. Chyba nawet zbyt bardzo.

Mel wpadła do mnie kilka razy i mnie przepytywała z tematów oraz pojęć. Padło również z jej ust pytanie o Kellsa, więc powiedziałam jej całą prawdę, a ona tylko mnie ostrzegła, żebym była ostrożna.

Abraam był dziwnie spokojny i nawet nie puszczał głośno muzyki, żebym mogła się w spokoju uczyć, za co byłam mu wdzięczna. Jako nagrodę wypiłam z nim wczoraj wino, grożąc, że jeśli rodzice się dowiedzą, że go rozpijam, to wyrzucę go z domu.

Rodzice wczoraj wylecieli na Bora Bora i mama zasypywała mnie tysiącami zdjęć. Dzwoniła też i pogratulowała mi ukończenia pierwszego roku, płacząc mi przy tym do słuchawki i mówiąc, jak bardzo dumna jest ze mnie. Od ojca dostałam krótkiego SMS-a z gratulacjami, za co podziękowałam w ten sam sposób. Szczerze to nawet się zdziwiłam, że napisał cokolwiek, ale domyślam się, że mama maczała w tym palce.

Kot już dość sporo podrósł i zaczął broić. Kanapa była przez niego pozaciągana w kilku miejscach i dopuścił się nawet pogryzienia mi sznureczków od butów, przez co myślałam, że wyrzucę go z okna. Wspólnie z bratem doszliśmy do wniosku, że damy mu na imię po prostu Kot, bo nic lepszego nie mogliśmy wymyślić. Choć myślałam nad nazwaniem go Menda, ale Abraam kategorycznie mi tego zabronił. Mimo wszystko i tak się tak do niego zwracałam od czasu do czasu.

Było dziś sobotnie popołudnie i w pełni zrelaksowana, w starych rzeczach i maseczce na twarzy, siedziałam przed telewizorem, malując paznokcie. Kot siedział przy moich stopach i z uwagą mi się przyglądał, jakby mnie nie rozpoznawał, a Abraam gdzieś wyszedł i tyle go widziałam.

– No i na co się tak patrzysz, Menda? – uniosłam brew, a on odskoczył i wbiegł pod kanapę.

Pokręciłam głową i skończyłam malować małego palca u stopy na czerwono. Poprawiłam poduszki i wygodnie się ułożyłam na kanapie, skupiając uważniej na programie, który właśnie leciał. Mój spokój jednak nie trwał długo, bo zadzwonił mój telefon. Nie patrząc, kto dzwoni, po prostu odebrałam.

– Co jest?

– Mam do ciebie, cholernie ważną prośbę – usłyszałam głos Kellsa i mimowolnie się uśmiechnęłam.

InvincibleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora