Część 18

21.4K 579 147
                                    

Minęło półtora tygodnia, od kiedy dowiedziałam się że mam anemię. Oczywiście powiedziałam bliskim, Amber jako jedyna wspierała mnie w normlany sposób. Nie jęczała mi nad uchem tak jak rodzice i Nathan. Ona po prostu trzymała kciuki i wierzyła że wyjdę z tego. Boże jak ja tą dziewczynę uwielbiałam. 

Mój tata nie dość że wpadł w szał jak się dowiedział o tym całym zajściu z Molly, to jeszcze pilnował tego jak się odżywiam. Nie było by w tym nic złego, gdyby nie to, że przesadzał. Nathan tak samo mnie pilnował. Dobrali się oboje.

Wiem że nie powinnam marudzić, bo dobrze że się o mnie troszczą. Ale gdy ktoś robi to przesadnie, i to kilka osób, to można zwariować. Przecież nie zamierzałam robić chorobie na przekór, też chciałam się jej pozbyć.

Został tydzień szkoły przed świętami i sylwestrem. Za oknem już sypał śnieg. W  weekend Amber wyciąga mnie na zakupy, świąteczne prezenty itd. Ja obecnie byłam na treningu, po którym, miałam się spotkać z uroczą blondynką u mnie w domu. Tak z Amber stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami.

Nathan co kilka dni jeździł do babci, pomagając jej w pracach domowych na święta. To musiał być uroczy widok. Taki niegrzeczny chłopiec, który przy babci jest milutki. Tak wywnioskowałam z jego opowiadań.

Gdy już razem z Amber siedziałyśmy u mnie, zamówiłyśmy sobie pizze. Szynka, ser, pieczarki, Pycha, w końcu coś innego. Siedziałyśmy i się zajadałyśmy i plotkowałyśmy, gdy nagle do pokoju wszedł mój tata.

-Dzięn dobry panie Wilson.-Powiedziała Amber.

-Witaj Amber.-Odpowiedział jej z uśmiechem, a mnie zmierzył wzrokiem.-Kelly nie miałaś trzymać diety?

-Oj tato weź już przestań. Ile można jeść mięso i mięso. Przecież to się niedobrze robi! Po za tym mała odmiana mi nie zaszkodzi, a po za tym biorę tabletki uzupełniające żelazo.

-Niech ci będzie.-Rzucił, posłał mi poddający się uśmiech i wyszedł z pokoju.

-Oszaleje! Przysięgam ci, oszaleje!-Rzuciłam w stronę blondynki.

-Wierzę ci.-Powiedziała z uśmiechem.-Wiesz już co kupujesz Nathanowi na święta?

-No właśnie nie mam pojęcia. Liczyłam na to że Josh mi pomoże.

-No akurat jemu coś kupić jest ciężko, to prawda.

-No niestety.

Była 22:00, Amber już jakiś czas temu poszła do domu. Ja wyszłam spod prysznica, ubrana w białą halkę do połowy ud. Gdy miałam się kłaść do łóżka, nagle zadzwonił mój telefon.

-No hej maleńka.-Powiedział Nathan.

-Hej, a ty co nie śpisz?

-A no nie śpię, ale za to trochę zimno, chcesz mnie ogrzać?

-Niby jak?

-Wpuść mnie drzwiami od ogrodu.

-Co? Jak to?

-No normalnie. Czy mam sobie iść?

-Nie, już idę.

Co prawda Nathan był lubiany przez moich rodziców. Jednak nie chciał ich nachodzić nocą, więc wchodził tylnymi drzwiami. Wpuściłam go i udaliśmy się do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi, a on zdjął kurtkę i powiesił ją na krześle. Po chwili podszedł do mnie i objął w tali, przyciskając nasze czoła do siebie.

-Wiesz jak ja za tobą tęskniłem?

-Ja za tobą też.-Odpowiedziałam, po czym go pocałowałam. 

Znienawidzony dupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz