Część 21

18.6K 512 146
                                    

Pov.Nathan

Siedzę tu kolejne kilkanaście godzin. Przez ten cały czas, przez kilka dni znienawidziłem to miejsce. Ten okropmy zapach lekarstw, chorób. Dźwięk płaczu, żalu, złości. A najbardziej widok białych pościeli, szpitalnych łóżek, strojów lekarzy i pielęgniarek, płaczących ludzi, a najgorszy jest widok bliskiej osoby podpiętej pod kilka urządzeń.

Tak, jestem tu. Jestem w szpitalu u mojej babci. W święta wyszło na jaw że ma guza mózgu. Czemu ona? Czemu osoba przy której potrafię się otworzyć? Ta myśl mnie dobija, a to wszystko sprawia, cały ten ból, zamienia się w złość, ogromny gniew.

Siedzę na korytarzu, na krzesłach, które są strasznie nie wygodne. Głowę opieram o ścianę i zamykam oczy. Lekarz jest na obchodzie, a ja na chwilę mogę zamknąć oczy. Ale nawet nie mogę zasnąć. Gdy tylko zamknę oczy widzę ją, Kelly. Tak bardzo za nią tęsknię, widzę ją piękną, uśmiechniętą. Jej brak mnie dobija, a po mojej głowie krążą wspomnienia. Od początku kiedy pojawiła się w szkole do wczoraj.

Po chwili lekarz wyszedł z sali babci i powiedział że już mogę wejść. Więc wstałem i ruszyłem do babci. Usiadłem na stołku, który znajdował się na jej łóżku.

-Jak się czujesz?-Zapytałem.

-Dobrze.-Odpowiedziała mi z uśmiechem. Ale widziałem że była słaba, nie mówiła normalnie tylko szeptała.

-Potrzebujesz czegoś?

-Nie dziękuję. Wczoraj wszystko mi przyniosłeś.

-No więc kiedy mi przedstawisz swoją dziewczynę?

Tak babcia wie o wszystkim. Tylko jej potrafię się wygadać całkowicie, wie o wszystkim od początku jak tylko znów się pojawiła tutaj aż do wczorajszej rozmowy. Nawet Amber nie potrafię powiedzieć tyle rzeczy co jej.

-Babciu, nie wiem czy uda mi się ją tu ściągnąć. Sama dobrze wiesz jak między nami jest.

-Kochany ty mój, postaraj się jest szansa. Przyprowadź ja do mnie proszę.

-Dobrze ale jak wróci.-Odpowiedziałem z uśmiechem.

Pov. Kelly

Miałam półtorej godziny jeszcze by naszykować się na cały ten bankiet. Poszłam wziąć prysznic, umyłam włosy i je wysuszyłam. Mama na ten wieczór kupiła mi sukienkę, którą mi spakowała. Była granatowa, na długi rękaw, nie miała dekoltu ale za to plecy miała całe odkryte. Sięgała mi do stóp a od ud miała rozcięcia po bokach dół. Ubrałam ją na siebie, czarne  rajtuzy, a do tego zrobiłam mocniejszy makijaż.  Włosy zostawiłam proste, rozpuszczone. Założyłam czarne szpilki i wzięłam czarną kopertówkę.

Zeszłam na dół gdzie czekał na mnie mój tata. Jak na swój wiek wyglądał bardzo elegancko i schludnie. Miał na sobie granatowy garnitur a do tego czarne lakierki. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na miejsce. Gdy wysiedliśmy skierowaliśmy się do recepcji by odhaczyć się na liście.

-Wilson.-Rzucił mój tata, do młodej kobiety siedzącej za biurkiem.

-Oh oczywiście.-Posłała mu uśmiech.-A panienka?-Dodała po chwili.

-Wilson. Córka.-Rzuciłam chłodno. A co ona sobie niby myślała, po za tym widać że rumieni się na widok mojego taty. W tym momencie współczułam mamie bo pewnie złość ją roznosiła od środka. Ale moja mama była sto razy piękniejsza od niej.

-Oh oczywiście, proszę mi wybaczyć.- I pokierowała nas do sali.

Była to duża sala, w połowie oświetlona. Wystrój był w kolorach białego i niebieskiego. Po bokach ścian były srebrne balony, Na sali stało kilkanaście stołów, korytarz obok prowadził do toalety i na górze było jakiś pomieszczenie.

Znienawidzony dupekWhere stories live. Discover now