Część 42

14.8K 422 181
                                    

3/4

Tydzień u Diego spędziłam naprawdę przyjemnie. Wydaję mi się że tego potrzebowałam. Robiliśmy wszystko to co kiedyś jak mieszkałam we Włoszech. Oglądaliśmy Pamiętniki wampirów, gotowaliśmy razem, byliśmy na zakupach, w kinie, na imprezach. Tak to jest chyba taki mój świat który już raczej nie wróci. Mimo to cieszę się że mogę mieć to znowu od czasu do czasu. Ten człowiek to mój najlepszy przyjaciel i najlepsza osoba jaką spotkałam na świecie. Wspierał mnie, cały czas ze mną rozmawiał, pocieszał, rozweselał. Jest dla mnie jak brat.

Obecnie zaczął się drugi tydzień ferii, a ja od trzech dni jestem w Hiszpanii u Miguela. Jego rodzice zrobili sobie urlop na ten tydzień. Diego oczywiście do niego zadzwonił i powiedział żeby mnie pilnował z jedzeniem, co chłopak sumiennie robi. Chciał ze mną porozmawiać o tych dniach kiedy byłam w szpitalu, ale nie chciałam tak na początku. Chciałam na razie tego uniknąć. Stwierdziłam że najpierw muszę zrozumieć co czuję i do kogo. To chciałam zrozumieć przez te trzy dni i kolejne cztery które mi zostały.

Wstałam w końcu z tego łóżka i zarzucając czarny szlafrok na moją czarną piżamę, zeszłam na dół do kuchni. Tam zastałam Miguela. Miał na sobie tylko czarne dresy opadające lekko na biodrach, a włosy związane w kitkę. Czarnowłosy stał odwrócony plecami do mnie i przygotowywał jak zgaduję śniadanie. Usiadłam więc przy wyspie kuchennej, zrobiłam to tak cicho jak się tylko dało. 

-Co gotujesz?-Zapytałam z dumą w głosie że mi się udało.

-Omlet ci robię kochana.

-Wiedziałeś że tu jestem?-Zapytałam z lekkim rozczarowaniem w głosie.

-Oczywiście. Słyszałem cię już na chodach. A po za tym ty nie zamykasz drzwi tylko nimi trzaskasz.-Powiedział i odwrócił się do mnie z wielkim uśmiechem. Nic nie odpowiedziałam zrobiłam tylko naburmuszoną minę, po chwili chłopak znów się odezwał.-Jak się dziś czujemy?

-Dobrze.

-Na pewno?-Zapytał obracając mnie na obrotowym stołku na którym siedziałam i stanął między moimi nogami.

-Tak.-Odpowiedziałam z czarującym uśmiechem.

-To może mi w końcu powiesz jakim sposobem doprowadziłaś się do takiego stanu że wylądowałaś w szpitalu?-Zapytał krzyżując ręce na klatce piersiowej.

-Ehh musimy teraz?-Zapytałam zrezygnowana.

-Tak, warzywa się gotują więc mamy czas. Dobrze wiesz ze ci nie daruję.

-Ehh no okej.-Westchnęłam. Miał racje, w końcu i tak bym musiała się z tym zmierzyć.

-No to zamieniam się w słuch.-Ponaglił mnie.

-No więc powiedzmy że miałam taki jeden hmm.... jakby to nazwać problem? No i wiesz moje myśli błądziły wokół tego. Przez nie które sytuacje w szkole też traciłam apetyt, no i tak wyszło.-Powiedziałam smutno i wzruszyłam ramionami.

-Kelly ty masz anemię. Zdajesz sobie sprawę na co się naraziłaś? Czemu nie zadzwoniłaś? Przecież dobrze wiesz że tobie zawsze poświęcę czas, jesteś dla mnie jak siostra. Martwię się o ciebie.-Powiedział stanowczo, ale i zarazem tak że poczułam jakieś ciepło w środku.

-Siostra? I z siostrą od czasu do czasu sypiasz?-Zapytałam z lekkim uśmiechem chcąc rozluźnić atmosferę.

-Okej, siostra z wyjątkowymi przywilejami. Dobrze wiesz o co mi chodzi.

-No wiem, przepraszam. Już będę o siebie dbać.

-No ja mam nadzieję. I następnym razem jak będziesz w szpitalu, bądź cokolwiek by się działo daj znać, okej?

Znienawidzony dupekWhere stories live. Discover now