Część 34

16.3K 474 76
                                    

Spadam z łóżka gdy słyszę dzwonek w moim telefonie. To Amber.

-Kelly gdzie ty jesteś?

-W domu.

-Czy ty dopiero wstałaś ruszaj swoją dupę tu szybko, bo spóźnisz się na angielski.

-Dobra już lecę, jak by co to coś wymyśl.

-Okej okej.

Wstaje szybko na równe nogi. Szlak. Zaspałam mam 35 minut na naszykowanie się i dojechanie do szkoły. Wpadam szybko pod krótki prysznic, robię szybki makijaż żeby zakryć te wory pod oczami. Jednak pisanie referatu na angielski do 3 nad ranem to nie był dobry pomysł. Podbiegam szybko do szafy wciskam na siebie granatowe rurki i bordową koszulę, która prześwituje. Zakładam szybko naszyjnik. Rozczesuje jeszcze tylko moje proste włosy, pakuje potrzebne rzeczy i zbiegam na dół jak po parzona. Mam jeszcze 10 minut.

Gdy wchodzę do szkoły, z całych sił w nogach biegnę do klasy i jestem ostatnią osobą którą nauczycielka przepuszcza w drzwiach. Udało mi się. Brawo kochana, gratuluję sobie sama.

Minęły już dwie lekcje teraz mam okienko, bo pani od fizyki jednak nie będzie. Amber została w klasie z Kate, ja tymczasem idę do toalety. Gdy z niej wychodzę, idę sobie wolnym krokiem. Nagle ktoś z tyłu łapie mnie i popycha ma szafki. I zgadnijcie kogo twarz ukazuję się przed moimi oczami. No oczywiście że Nathana, a jakżeby inaczej. 

-Co ty znowu robisz?!-Krzyczę a jednocześnie mierzę go wzrokiem. Ma na sobie czarne spodnie i buty w tym samym kolorze, a do tego bordową koszulkę. No to żeśmy się dobrali. Palant.

-A tak sobie spaceruje.

-A ty nie masz czasem lekcji?-Pytam i krzyżuje ręce na piersiach, a ten stoi naprzeciwko mnie.

-Mam, ale nauczycielka mnie wysłała do dyrektora a nie mogę jakoś do niego trafić.

-Zaprowadzić cię?-Pytam ironicznie jakbym rozmawiała z małym dzieckiem co się zgubiło.

-Nie trzeba.-Uśmiecha się. Oj ja już znam ten uśmieszek, on coś kombinuję. 

-A ty nie masz lekcji maleńka?-Pyta nadal z tym swoim uśmieszkiem na twarzy. Maleńka, jak ja dawno tego nie słyszałam. 

-Mam okienko.-Mówię i rzucam złośliwe spojrzenie. Na moje słowa w jego oczach pojawia się jakiś błysk. Łapię mnie nagle za rękę i prowadzi przez korytarz. Wpycha mnie do kantorka woźnego obok hali gimnastycznej

-Na wspomnienia ci się wzięło debilu?!-Krzyczę gdy już stoję na środku pomieszczenia.

-Może.-Mówi z tym swoim uśmieszkiem i podchodzi do mnie tak że siadam na jakimś małym biurku.

-Czego ty kurwa chcesz?!

-Ciebie.-Zamieram.

-Mnie?!

-Tak ciebie.

-No chyba śnisz. Nie ma opcji. -Mówię i krzyżuję ręce na piersiach.

-Czemu ty grasz taką niedostępną co?

-Ty jesteś zaćpany jakiś czy co?! Nas już nic nie łączy.

-Nie jestem czysty od kilku miesięcy. To w takim razie czemu mnie wczoraj pocałowałaś?

-Impuls.-Mówię z wrednym uśmieszkiem. On natomiast stojąc blisko mnie, łapie mnie za talię i przyciąga do siebie.

-Widzę że nadal nosisz naszyjnik który ci dałem na urodziny.-mówi z uśmiechem spoglądając na łańcuszek na mojej szyi.

Znienawidzony dupekWhere stories live. Discover now