Część 48

16.6K 487 109
                                    

 Siedzę przy stoliku zmęczona już tańczeniem, chcę ochłonąć. Biorę więc torebkę i idę przed budynek. Stoję unosząc głowę do góry i wdychając świeże powietrze. Patrzę na granatowe niebo. Mimo że nie ma na nim zbyt wielu gwiazd, coś jest w nim takiego jakby zachwycającego. Daje poczucie takiego spokoju. Ciszy. 

Z tej ciszy nagle wyrywa mnie dźwięk mojego telefonu. Wyjmuje z torebki telefon, a na wyświetlaczu ukazuję mi się numer mamy Nathana. 

-Halo.-Mówię, odbierając telefon.

-Kelly-słyszę roztrzęsiony głos kobiety-Nathan miał wypadek.-Na te słowa mało serce nie wyskakuje mi z klatki piersiowej. Że co?! Że jak?!

-Jak to??-Pytam zszokowana jego mamę.

-Jechał zająć się Holy i...i drugie auto zderzyło się z jego.-Słychać że kobieta jest zapłakana. Mi też już łzy wzbierają się w oczach. 

-Proszę mi powiedzieć w którym szpitalu jest. Przyjadę tam.

-W tym samym co ty byłaś.

-Dobrze zaraz będę.

Rozłączam się i biegnę do mojego auta. Siadam za kierownicą i ruszam. W tej chwili nie myślę żeby powiadomić kogoś z naszych znajomych , czy nawet moich rodziców. Jak to możliwe że jemu się to przytrafiło? Łzy już ciekną mi po polikach. Czuję jak ręce mi się zaczynają lekko trzęść , ale do szpitala zostało mi dosłownie kilka minut. Muszę tam być.

Gdy zostałam pokierowana przez panią w recepcji , wybiegam z windy na odpowiednim piętrze i widzę całą rodzinę Nathana. W tym jego zapłakaną matkę. 

-Proszę pani co z nim?-Pytam roztrzęsiona kobietę , która wcale nie jest w lepszym stanie.

-Nie mamy pojęcia. Zabrali go na badania. Nie wiem nawet czy jest przytomny. Rozumiesz to? Mi , mi matce i lekarce nie mogą powiedzieć nic bo dopiero zabrali go na badania.

-O mój boże. Mam nadzieję że nic mu nie będzie.-Mówię i przytulam kobietę. Teraz płaczemy już oby dwie. Teraz chcemy  już tylko informacji.

Po pół godzinnych badaniach , pielęgniarki prowadzą łóżko na którym widzę sylwetkę Nathana. Ma kilka zadrapań na twarzy i tyle udaję mi się dostrzec , potem znika już za drzwiami sali. Mama bruneta rozmawia z lekarzem , chyba jej kolegą. Trochę  trwa , ale w końcu kobieta wraca już nieco spokojniejsza.

-I co z nim?-Pytam kobietę.

-Jego stan jest stabilny , na szczęście nic poważnego mu się nie stało. Nie długo powinien odzyskać przytomność.

-Dzięki bogu.-Kamień z serca.

-Kelly mogłabyś z nim zostać , my byśmy odwieźli małą do domu i przywieźli mu kilka rzeczy.

-Nie ma problemu. Proszę się nie śpieszyć.  

Kiedy rodzice Nathana już pojechali , wchodzę do sali i siadam na krześle obok jego łóżka. Teraz mogę mu się dokładnie przyjrzeć. Kilka zadrapań na twarzy , siniaki w poszczególnych miejscach ciała , ale nadal przystojny i nadal ten sam Nathan. Wpatruję się tak w niego kilka dobrych minut aż zauważam jak jego powiek drgają po czym otwiera oczy. 

-W końcu się obudziłeś.-Mówię.

-Co się stało?-Pyta zdezorientowany.

-Miałeś wypadek samochodowy i jesteś w szpitalu.

-Coś mi jest?

-Na szczęście nic.-Mówię z ulgą.

-Na szczęście?-Pyta z lekkim uśmiechem.

Znienawidzony dupekTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang