1. I po co ci to było?

31K 1K 359
                                    

— Dziecko drogie, mózg ci się zagotuje. — Mama usiadła na ganku na niewielkim taborecie. Głośno dychała. Jedną rękę wsparła na stojaku do kwiatów, a drugą przetarła pot z czoła. — Jak tak dalej pójdzie, padną nam wszystkie ogórki. Zamieniamy się w Saharę. Globalne ocieplenie — narzekała. Tegoroczne lato faktycznie dawało popalić, ale lubiłam ciepło. Brak słońca powodował, że łapałam doła. Gdy świeciło – mogłam przenosić góry.

— Niektórzy twierdzą, że klimat naszej planety to sinusoida, raz są okresy chłodne, raz ciepłe. — Wzruszyłam ramionami i przewróciłam kolejną stronę książki.

— Teoria teorią, ale kiszonych w tym roku nie będzie — westchnęła.

Dzień był gorący. Delikatny wietrzyk lekko popychał niewielkie chmury, sprawiając, że poruszały się one z wolna po niebie. Z ulicy nie dochodził gwar, a z sąsiednich podwórek nie docierał żaden odgłos zabaw i chichot dzieci. Zrelaksowana, siedziałam w cieniu na drewnianej ławce, a na kolanach opierałam książkę, jedną ręką ją ściskając, aby się nie zsunęła, a drugą trzymając szklankę ze świeżo zrobionym koktajlem z malin, które zebrałam z ogródka.

— Dziś znowu masz zamiar pójść biegać? — Kątem oka zauważyłam, jak spogląda na mnie ostrym wzrokiem. Oderwałam się od książki i głośno westchnęłam, wyrażając tym samym swoją narastającą irytację. Codziennie było to samo. Codziennie zniechęcała mnie, namawiała, pocieszała. Gdy szłam na siłownię, biegać, jeździć na rowerze czy pływać, w oddalonym o kilkanaście kilometrów od domu jeziorze, łypała na mnie ostrzegająco, dając do zrozumienia, że jest przeciwko temu, w co się zaangażowałam. Nie miałam ochoty po raz kolejny wyjaśniać jej moich motywów i przekonywać, że wszystko z moim zdrowiem w porządku. — Martwię się o ciebie. — Nie czekała na odpowiedź, bo wiedziała, jaka będzie. Codziennie zresztą była ta sama. — Ja rozumiem całe to szkolenie pilotażowe, jego ideę i w ogóle. Super, że mamy wojsko i szkolą rezerwistów, ale do diabła, Paula, dlaczego Ameryka?

— Mamo... — Przewróciłam ponownie oczami. Ostatnio robiłam to przy niej coraz częściej. — Chcę się sprawdzić. Chcę coś poczuć. Nie wiem — głośno westchnęłam. — Adrenalinę? Podobno jest bardzo uzależniająca.

— Tak, a później prowadzi do stresu pourazowego. Oglądałam ostatnio dokument korespondenta wojennego. To istne piekło.

Zacisnęłam powieki. Tak bardzo jak kochałam swoją mamę, tak bardzo teraz pragnęłam potrząsnąć jej ramionami. Moje pokłady cierpliwości szybko się wyczerpywały.

— Mamo, jak sama wspomniałaś, jadę do Stanów, nie Iraku czy Syrii. Miej litość!

— Nie jestem pewna czy postępuję właściwie. — Wstała z taboretu i wyciągnęła białą kopertę z kieszeni swoich krótkich spodenek.

Na początku nie zorientowałam się, co może znajdować się w kopercie. Dopiero gdy zobaczyłam pieczątkę uczelni wyższej, poczułam, że moje dłonie zaczęły się pocić a brzuch momentalnie się spiął.

— Listonosz przyniósł niedawno — odparła z lekkim przygnębieniem. — Nie otwierałam.

O Jowiszu! Z jednej strony czekałam na wiadomość już kilka tygodni, a z drugiej... obawiałam się jej treści. A co jeśli nie powiodło mi się? Jeśli wszystkie starania legły w gruzach? Co dalej z moim żywotem? Szparagi w Niemczech czy truskawki w Holandii? Zamiast biegać z barrettem, będę biegać z wiadrem. Co za różnica?

Szlag, ogromna.

Wlepiłam swoje przerażone oczy najpierw w niepewny wyraz twarzy mamy, a następnie na drżące ręce i znajdującą się w nich zawartość. Niezgrabnie rozdarłam kopertę. Czy tylko ja zawsze miałam problemy z jej otwarciem?! Dwie kartki znajdujące się w porozrywanej niezdarnie kopercie decydowały o mojej najbliższej przyszłości. Śledziłam oczami tekst linijka po linijce. Informujemy... Prosimy wstawić się... Szkolenie rozpocznie się... Ponosi Pani pełną odpowiedzialność... Mój umysł zapamiętywał tylko niektóre wyrazy, a następnie wrzucał je do wielkiego kotła i zamaszyście mieszał, aby mieć pewność, że nic z nich nie rozumiem. Musiałam przyznać, skutecznie mu się to udawało. Dopiero, gdy przeczytałam po raz trzeci, udało mi się odnaleźć sens czytanych zdań.

Bezczelny żołnierzOnde histórias criam vida. Descubra agora