11. Nie ufam ci

10.2K 689 57
                                    

Natychmiast się odwróciłam. Musiał to usłyszeć?!

- Rzekłbym raczej, iż jesteś beznadziejnie irytująca – zauważyłam w jego oczach iskierki, a w policzkach dołeczki.

Zamknęłam oczy i prosiłam w myślach, by Patrick mnie dobił, zanim zrobi to moje pechowe życie. Dlaczego nie mogłam w spokoju spędzić chociaż jednego dnia? Odetchnąć od rywalizacji, głupich uwag i wrażenia, że moja przestrzeń intymna najzwyczajniej w świecie wyparowała. Nigdy nie byłam typem samotnika. Lubiłam spotkania i rozmowy ze znajomymi, wypady na piwo czy skromne potańcówki. Przytłaczały mnie jednak tłumy, skupiska wielu ludzi. Czułam, że się duszę. Może jestem dziwna, ale wyobrażałam sobie, jak pozostali zabierają moje powietrze, a ja panikuję, że nie wystarczy go do dla mnie. Nienawidziłam znajdowania się w centrum uwagi. Moja nieśmiałość kiedyś mnie wykończy.

Postanowiłam, że nie będę mu nic odpowiadać i jak gdyby nic się nie wydarzyło, dalej strzepywałam piasek z koca, by następnie móc go zwinąć. Do Natha doszło jego pozostałe towarzystwo, które postanowiło rozłożyć swoje ręczniki tuż obok nas.

- Nie żartujcie, że mój tyłek westchnień już nas opuszcza – usłyszałam głos Jacka i przewróciłam oczami.

Wspominałam już, abyście mnie dobili?

Nie żartowałam.

- Taśma ci się zacięła? – nawet na niego nie spojrzałam. – To już się robi nudne – wrzuciłam książkę, wodę i okulary przeciwsłoneczne do torby. – Idziemy? – zwróciłam się do Patricka, mając nadzieję, że się nade mną zlituje i bez żadnych oporów ruszy swoje seksowne cztery litery po to, aby w spokoju wrócić do naszej sypialni.

- Okej? – bardziej zapytał niż stwierdził. Pewnie miał mnie za największego tchórza, ale mało mnie to teraz obchodziło, zwłaszcza gdy zauważyłam otwierające się (pewnie do niezbyt inteligentnego dialogu) usta Nicoli.

- Oh, ktoś tu wstał lewą nogą – oh, trzymajcie moją lewą pięść, bo nie mam pojęcia, jak długo utrzymam ją na wodzy. Dziewczyna coraz bardziej zaczynała działać mi na nerwy. Jej sarkazm, irytujące docinki i mój zbliżający się okres. Koktajl mołotowa to przy tym nic groźnego.

Pijawka zaczęła ściągać z siebie skromną garderobę i naszym oczom ukazało się jej nie dające wiele miejsca dla wyobraźni, skąpe bikini. Jasny gwint! Jej sylwetka była idealna. Płaski brzuch z delikatnie zarysowanymi mięśniami, krągłe piersi i jędrne uda. Miałam wrażenie, że nawet Patrick przez ułamek sekundy wpatrywał się w nią zafascynowany, a usta w zaszokowaniu rozszerzyły mu się o kilka milimetrów.

Dziewczyna sięgnęła po krem, a Jack jako pierwszy rzucił się, by wysmarować jej i tak perfekcyjnie już opalone ciało.

Zdradziecka fujara!

Myślałam, że moja forma prezentuje się nie najgorzej. Moje ciało nie było drobne, ani delikatne. Określiłabym, że było silne i kobiece jednocześnie. Moje nogi były umięśnione, barki bardziej rozbudowane, biodra szersze i boczki o wiele bardziej widoczne. Z tym ostatnim starałam się walczyć, ale niestety, jak bardzo bym nie próbowała, wszystkie słodycze czy świąteczne obżarstwa trafiały właśnie w boczki, a nie w piersi, chociaż miseczka C też do najmniejszych nie należy. Uwielbiałam wykonywać na siłowni przysiady sumo, odwodzenia na boki i hip thursty, czyli unoszenia bioder z plecami na podwyższeniu, dlatego jedynie z mojego tyłka jestem w pełni zadowolona.

Teraz czułam się jednak jak tłusty pączek z budyniowym nadzieniem. Jesteś tym, co jesz. Teraz zrozumiałam to dosłownie, zostając brutalnie postawiona przed rzeczywistym faktem dokonanym.

Bezczelny żołnierzWhere stories live. Discover now