25. Martwię się o ciebie

10.1K 605 56
                                    


Nadszedł piątkowy wieczór, a Nath do tej pory nie wyjaśnił mi spraw, które najbardziej dręczyły mnie późną nocą, gdy kładłam się spać. Nie chciałam nalegać i wiercić mu dziury w brzuchu, bo wystarczyło jedno krótkie pytanie odnośnie potencjalnie istniejącego zagrożenia, a chłopak natychmiast się złościł i nalegał, abym dała już mu święty spokój, bo tak będzie dla wszystkich najwygodniej. Zapomniał dodać, że najwygodniej dla niego, ale nie miałam sił, aby znowu zmagać się z rozjuszonym bykiem, zwłaszcza, że tak naprawdę nic niepokojącego się ostatnio nie wydarzyło. Wydawało się, jakby wszystko było w jak najlepszym porządku. Ceniłam sobie czyjąś prywatność i pozostawało mi się tylko pogodzić z tym, że Nathaniel miał więcej sekretów, niż wcześniej przypuszczałam. Nie mogłam zrobić nic, jak tylko mu zaufać. Dotychczas zresztą nigdy mnie nie zawiódł.

Ciężko było mi określić relację, w której się znaleźliśmy. Z jednej strony czułam, że każda chwila z nim spędzona, bardzo mnie uszczęśliwia, a z drugiej jego przekonanie o słuszności i wyższości tylko jego racji, doprowadzało mnie do szału. Był pewnym siebie ignorantem. Ignorantem, do którego czułam, iż zaczynam się coraz mocniej przywiązywać.

Niby był irytujący, niby był zuchwały, przemądrzały, zbyt pewny siebie, ale jednak przy nikim nie czułam się tak bezpiecznie jak przy nim. To on codziennie rano wstawał wcześniej i szykował mi przepyszne śniadania, abym pół dnia nie chodziła głodna. To on, jako ostatni, późnymi wieczorami gasił światło, abym nie musiała wstawać z ciepłego łóżka. To on zawsze zamiatał i ścielił na nowo łóżko, gdy Jack z buciorami wparowywał do naszego mieszkania i rzucał się na poduszki i kołdrę, aby przekazać nam najnowszą, niesłychaną nowinę. To Nath wiedział, gdy popołudniami chodziłam niespokojna i szperałam po szafkach w kuchni, że szukam czegoś słodkiego i zazwyczaj zaskakiwał mnie to nowym rodzajem ciastek albo czekoladą z jeszcze większymi orzechami niż poprzednio.

— I kto tam będzie? — zagadnął Nath, gdy szperałam w szafie, w celu znalezienia swojej ulubionej granatowej, asymetrycznej spódniczki. Chłopak razem z Maxem siedział na łóżku, opierając się plecami o ścianę, raz po raz zerkając to na mnie, to na ekran telewizora.

— Nie wiem, Nath. — Sapnęłam, przeszukując kolejną kupkę ubrań na marne. Przecież musiała tu być. Dałabym sobie rękę uciąć, że zabrałam ją ze sobą.

— Jak to nie wiesz? — drążył.

Ukucnęłam i zaglądnęłam w głąb szafy, wchodząc do niej niemalże cała. Już wcześniej zaplanowałam sobie całą kreację, więc jeśli nie znalazłabym tej spódniczki, byłabym skazana na pójście w zwykłych jeansach i koszulce na krótki rękaw. Jak mogłam nie pomyśleć i na wojskowe szkolenie nie wziąć żadnej imprezowej sukienki?

— Już ci tłumaczyłam, że Patrick mnie poprosił, abym z nim poszła i wysłuchała pokazowego seta. Jakiś DJ go zauważył, a chłopak chce skorzystać z okazji — po raz setny próbowałam wytłumaczyć Nathowi po co wychodzę, gdzie, z kim i dlaczego, jednocześnie przekonując go, że nie grozi mi tam żadne niebezpieczeństwo. Tyler bywał uparty jak osioł.

— Wiesz chociaż, gdzie jest ten klub? — Chłopak nie dawał za wygraną, a kiedy spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek, gotowa rzucić go jego skórzanym paskiem, który jakimś cudem znalazł się teraz w moich rękach, chłopak wcale nie uciekł wzrokiem – wręcz przeciwnie, wiercił mi w głowie dziurę. Jego mina była poważna i nie wyrażała żadnych emocji.

Nie wiedziała, ale postanowiła się nie przyznawać. Głupotą byłaby samozagłada.

— Posprzątałbyś swoją część szafy, byłoby mi łatwiej coś znaleźć. — Uklęknęłam i nadal siedząc niemalże w szafie, przerzucałam rzeczy z jednej kupki na drugą.

Bezczelny żołnierzWhere stories live. Discover now