6. Proszę się nie denerwować

9.9K 712 50
                                    


- Nath? - zapytałam z nadzieją w głosie. Byłam pewna, że on coś na ten temat wie. To z nim ostatnio rozmawiałam o narkotykach. Miałam nadzieję, że wyjaśni to wszystko naszym przełożonym. Że jestem niewinna, że one nie należą do mnie, że ktoś mi je podłożył. Że to Owen bierze dragi! Ale Nath się nie odzywał, stał jak betonowy słup i milczał.

Nagle mnie oświeciło. Wyjaśnienie spadło jak grom z jasnego nieba. To ja ostatnio go szantażowałam, że ich wydam. Jaka ja byłam głupia! Chcieli mnie wyeliminować, abym nie stanowiła żadnego zagrożenia. A Patrick mnie ostrzegał, że są niebezpieczni. Miałam uważać, a dałam się urobić jak małe dziecko. I te ciągłe obserwacje. Śledzili mnie, żeby wiedzieć, kiedy podłożyć narkotyki. Rozlana herbata... To oczywiste, że chciał mi zrobić nową. Z dodatkiem tego świństwa, aby wyszło, że wcale nie jestem czysta. Co za paranoja!

- Ty dupku! - krzyknęłam ze łzami w oczach. - Jak mogłeś mnie tak oszukać?! - patrzył na mnie zaszokowany.

Ma jeszcze czelność udawać zdziwionego! Był lepszym aktorem niż ja. Wyrzucą mnie, na pewno wyrzucą, a wszyscy dowiedzą się, że brałam. Gdyby nie stał obok generałek, już dawno wydrapałabym mu te świetnie aktorsko grające oczy. Nienawidzę sukinsyna jak stąd na księżyc i z powrotem.

Paula, to logiczne, że facetom się nie ufa, jak mogłaś zapomnieć?! Zwłaszcza takim przystojnym!

- Może przejdźmy do gabinetu - odpowiedział spokojnie generałek. - Nie chcemy robić widowiska, pragniemy tylko to wyjaśnić - albo mi się wydawało, albo lekko się uśmiechnął. On nigdy się nie uśmiechał. Cieszył się, że wyrzuci mnie na zbity pysk. Od początku nie lubił dziewczyn. Gdybym miała więcej odwagi, wygarnęłabym mu. Na razie wyglądałam jednak jak kupka gówna. Cala ubłocona, z moich włosów kapały jeszcze kropelki deszczu, a palce od stóp chyba już zamarzły. Nie zauważyłam nawet, jak wokół nas zrobiło się niewielkie zbiegowisko.

- Ma pan rację - postanowiłam wziąć się w garść i udowodnić, że nie mam nic z tym wspólnego. Walczyłam do upadłego przez ostatnie kilkanaście dni, także spróbuję i tym razem.

Usiadłam wygodnie naprzeciwko biurka i lodowatego spojrzenia generała. Zdecydowałam, że postawię wszystko na jedną kartę.

- Jestem tak samo zaskoczona jak pan - zaczęłam. - Nigdy w życiu nie brałam żadnych narkotyków, a skoro znalazł je pan w moich rzeczach, to ktoś musiał je podrzucić.

Nastąpiła chwila ciszy. Facet chyba analizował każde moje słowo.

- Nie chcę donosić i nie widziałam osobiście, ale Owen Croms może mieć coś z tym wspólnego. Poza tym jego przyjaciel Nathaniel mnie dzisiaj śledził. To nie może być przypadek.

- Musimy mieć stuprocentową pewność - westchnął generał. - Woreczek znaleźliśmy w kieszeniach twoich spodni, a szafkę miałaś zakluczoną.

No tak, zakluczyłam szafkę właśnie po to, aby uniknąć takiej sytuacji. To jest absurd! Poza tym od kiedy przeszukują nasze rzeczy, w dodatku schowane i zamknięte?

- Znaleźliście je państwo w jasnych jeansach z dziurami na kolanach? - nagle mnie oświeciło. Dzisiaj miałam naprawdę niezłe przebłyski.

- Tak - potwierdził niepewnie.

- To te spodnie wczoraj prałam i suszyłam w naszej wspólnej suszarni! Musi mi pan uwierzyć! - krzyknęłam.

- Dobrze, spokojnie - oparł się na swoim skórzanym fotelu, wyraźnie zmęczony całą tą sytuacją. - I tak musimy zrobić ci badanie na zawartość narkotyków. Po skończonej rywalizacji każdy z sześćdziesiątki będzie poddany temu badaniu, także spokojnie. Będziesz miała to po prostu wcześniej za sobą - znów lekko się uśmiechnął. To niemożliwe. Już nachodziły mnie myśli, że generałek wcale nie jest taki zły.

- Okej - zgodziłam się, ale coś nadal mnie niepokoiło. - Skoro oni zdołali to przemycić do mojego ubrania, mogli to samo zrobić w przypadku jedzenia.

No oczywiście, że tak! Teraz na pewno jestem zgubiona i wyrzucona na zbity pysk. Za jakie grzechy?! Za dobre serce i uczciwość.

- Proszę się nie denerwować - mówił łagodnie.

Gdy ktoś każe mi się uspokoić, moja reakcja jest wprost odwrotna do jego polecenia. Poza tym jak ja mam się nie denerwować?! Co ja powiem rodzinie, znajomym, wykładowcom, gdy wrócę po dwóch tygodniach, zamiast po pół roku. I to jeszcze z wystawioną opinią narkomanki.

- Mamy specjalistyczne badania. Zbadamy również odciski palców na woreczku, jeśli będzie to konieczne.

- Dziękuje - odparłam natychmiast, mając wrażenie, że facet jest nieco po mojej stronie. Albo od tych narkotyków zaczyna mi już się mieszać w bani. Tak, to zdecydowanie to drugie. - Mogliby państwo zrobić badania również Owenowi Croms?

- Taki też mieliśmy zamiar. Oraz Nathanielowi - dodał.

Odetchnęłam z ulgą, może to wszystko szybko i pozytywnie się wyjaśni.

- Także zapraszam panią pierwszą do naszego ośrodka - wskazał na drzwi wyjściowe od gabinetu, a ja posłusznie wstałam i opuściłam jego pomieszczenie.

Udałam się do ośrodka sanitarnego i ze zmęczeniem czekałam na badanie. Miałam tego serdecznie dość. Do wszystkiego doszłam w życiu sama, ciężką pracą i wytrwałością, a taki dupek jadący na dragach zniszczył całą mnie. Myślałam, że nowa, śmielsza Paula podbije świat, a to świat podbił ją - podbił jak wielką sflaczałą piłkę od siatkówki, która zamiast zdobycia asa serwisowego, pognała na aut uderzając pulchnego kibica, jedzącego popcorn, prosto w łeb, przez co tłuścioszek stracił zęby.

Już nie wiem czy czułam się jak ta piłka, czy grubasek...

Z mojego policzka zaczęła spływać łza, a całe moje ciało zaczęło się trząść. Od szlochu, od zimna, od febry. Chyba będę chora, bo zaczyna mnie boleć każdy pojedynczy mięsień i każda pojedyncza kość.

Do niewielkiej poczekalni wszedł Owen, a tuż za nim Nath. Nowa Paula znów by się na niego rzuciła. Ale nie teraz, nie chciało mi się nawet mrugać, a co dopiero z nim przepychać. Usiedli naprzeciwko mnie, ale było mi to wszystko obojętne. Niech zrobią już te cholerne badania i niech prawda wyjdzie na jaw.

- Paulina Erber, zapraszam - zza drzwi wyłoniła się drobna kobieta, prawdopodobnie pielęgniarka. Zmobilizowałam swoje zesztywniałe kości i wstałam, modląc się, abym była czysta.

****

Siedziałem tam jak dupek. Jak największa życiowa ciota. A ona płakała. Wyglądała na naprawdę okropnie zmęczoną, a mimo tego nie pozbawiało ją to uroku. Zawsze była zadziorna, walcząca, a teraz jakby ktoś wyssał całą jej energię.

Nie ktoś, tylko ty, dupku!

Bolało mnie cholernie to, co widziałem, a jeszcze bardziej to, że mogłem temu zapobiec.

Ale obiecałem Owenowi, a ja zawsze dotrzymuję obietnic, jakkolwiek chujowe by one nie były. Próbowałem ją ostrzec, ale chyba się nie zorientowała. Postrzega mnie teraz jako największego wroga. Byłem między młotem a kowadłem. Potrzebowałem pomóc Owenowi, ale nie chciałem, by jego ofiarą była Paula. Pomimo, że drażniła mnie nieziemsko, to polubiłem ją. Owena znam kilka lat i wiem, że to w gruncie rzeczy dobry chłopak, tylko ostatnio się nieco pogubił. Zawsze jednak będę mu wdzięczny za to, co zrobił dla mojej młodszej siostry. Gdyby nie on, aż boję się wyobrażać, jak skończyłaby się jedna z domówek w naszej posiadłości. Uratował ją przed gwałtem w ostatniej chwili. Teraz musiałem mu się za to odwdzięczyć, chociaż jestem pewny, że wykryją u niego dragi. Paulę miałem na oku całe ostatnie dwa dni, odkąd dowiedziałem się, co planuje Owen. Nie byłem z nią jednak dwadzieścia cztery godziny na dobę, mogła jakoś wpaść.

Jeśli Paulę wyrzucą, Owen zajmie jej miejsce, ponieważ obecnie jest sześćdziesiąty pierwszy.

Pielęgniarka zawołała ją, ta jednak z trudem wstała, zrobiła kilka kroków i upadła na podłogę.

Moje serce z przerażenia zaczęło bić jak oszalałe.

___________

Całkowicie nie podoba mi się ten rozdział, mam nadzieję, że następne jednak Was nie zawiodą. :) Pozdrawiam, udanego weekendu! :*

Bezczelny żołnierzWhere stories live. Discover now