19. Jesteś szalony

11.5K 680 146
                                    


Kiedy już znużyło mnie oglądanie z balkonu migoczących światełek na tle ciemnego, nowojorskiego nieba, ułożyłam się wygodnie na lewej części naszego łóżka. Leżałam na prawym boku, na wygodnym i miękkim materacu, wpatrując się bezmyślnie w okno. Nath siedział obok i od dobrych pięciu minut skakał po kanałach telewizyjnych, nie mogąc zdecydować się na żaden z programów. Całe szczęście, nie przeszkadzał mi hałas, światło czy muzyka, bo w innym przypadku, nigdy byśmy się ze sobą nie porozumieli.

Próbowałam w recepcji wyjaśnić problem wspólnego łóżka, ale okazało się, że w związku z trwającym kolejnym rokiem akademickim, niemalże wszystkie miejsca są zajęte, a podobno wyraziliśmy zgodę na takie rozwiązanie. Szkoda, że jak zwykle, podjęto decyzję beze mnie, a niejaki Nathaniel Tyler nie raczył mnie nawet o zaistniałej sytuacji poinformować. Udawałam nadąsaną i postanowiłam ograniczyć do minimum komunikowanie się z nim. Może to odrobinę dziecinne, ale nie miałam pojęcia, jak przemówić mu do rozumu i nauczyć go, że jego zdanie jest na równorzędnym poziomie, co moje. Partnerstwo powinno opierać się przede wszystkim na wzajemnym szacunku, zaufaniu i wspólnym podejmowaniu decyzji. Ja na żadną z tych wartości nie mogłam liczyć z jego strony.

- Zajęcia zaczynają się w poniedziałek – zaczął Nath. – Jutro jest dopiero czwartek, co zamierzasz robić w tym czasie?

- Nie wiem, pewnie będę zwiedzać miasto – odparłam beznamiętnie, nie odwracając wzroku od szyby. Będę leżeć, odwrócona tyłkiem w jego stronę, dopóki nie zasnę. Wtedy pewnie moja pozycja zmieni się z jakieś tysiąc razy w ciągu nocy. Może akurat uda mi się nieświadomie zepchnąć Tylera z łóżka i ten, nie zorientowawszy się, będzie spał na podłodze.

- Jeśli chcesz zobaczyć miasto z mniej znanej perspektywy, to wiesz, do kogo się zgłosić. – Miał na myśli samego siebie.

- Wybacz, ale podziękuję – w moim głosie dało się wyczuć jad. Starałam się jednak grać obojętną tak, aby moja twarz prezentowała nieskazitelnego poker face'a. Nigdy jednak nie udawało mi się utrzymać mimiki na wodzy. Zdradzał mnie albo delikatny uśmiech, albo drgający lekko policzek, gdy się denerwowałam. Bezpieczniej było ukryć wyraz twarzy. – Myślę, że poradzę sobie sama z nawigacją – dodałam.

- W to nie wątpię – prychnął. – Daj znać, jeśli przed zachodem słońca uda ci się znaleźć chociażby naszą uczelnię – zaczął się cicho podśmiechiwać.

Oddychaj, głęboko oddychaj.

- Taak? – zapytałam z przekąsem i z impetem przewróciłam się z prawego boku na plecy, aby móc zobaczyć jego wyraz twarzy. Siedział zrelaksowany, opierając się plecami o poduszkę, przyłożoną do ściany. – Już nie wspomnę czyja orientacja w terenie sprowadziła nas na manowce – uniósł się mój ton głosu, a całą moją taktykę izolacjonizmu diabli wzięli. Jak bardzo bym się bowiem nie starała, nie potrafiłam być spokojna i opanowana, zwłaszcza w obliczu kąśliwych uwag Natha.

- Nie rzucaj się tak, bo łóżko zarwiesz – założył na usta złośliwy uśmieszek, nie odwracając wzroku od ekranu telewizora. Z powagą uniósł swój podbródek, będąc dumny Bóg jeden wie z czego. Jego pewność siebie doprowadzała mnie do szału. Najchętniej wydrapałabym mu te przemądrzale błyszczące oczy.

- Lepiej zmień ten swój wywyższający się i cwaniacki wyraz twarzy, bo pasuje ci on jak świni siodło – odgryzłam się, a widząc jak jego zdezorientowany wzrok przenosi się z jakiegoś nieznanego mi z tytułu filmu sensacyjnego na moją twarz, starałam się nie wybuchnąć śmiechem. W myślach przybijałam sobie piątkę za perfekcyjne rozegraną słowną potyczkę.

Bezczelny żołnierzWhere stories live. Discover now