32. On zawsze odchodzi

9.2K 597 153
                                    

 Ceremonia była przepiękna, a jedyne, co mogło z nią konkurować, to cudowność Natha. Chłopak nie odstępował mnie na krok. Podczas gdy moje serce się radowało, nogi i żołądek prosiły o odpoczynek. Tańczyliśmy do każdej piosenki, która wpadła nam w ucho i okazało się, że mieliśmy bardzo podobny gust muzyczny. Nath próbował najróżniejszych potraw, a te, które jego zdaniem, były najsmaczniejsze, nakładał na mój talerz.

— Nath, przystopuj, zaraz pęknę. — Głośno odetchnęłam, oparłam się o krzesło i złapałam za brzuch. Poczułam, jakby materiał mojej sukienki skrócił się o co najmniej kilka centymetrów. Gdzie się podział mój płaski brzuch i co na jego miejscu robiła Babia Góra?

— Osobiście polędwiczki doprawiłbym o wiele mocniej, a kruche ciasto jest za kruche — stwierdził chłopak i odsunął od siebie talerz. Obrócił się w moją stronę, a jego prawa ręka spoczęła na moim oparciu krzesła. Włosy nieco mu się rozczochrały, co stworzyło perfekcyjny artystyczny nieład, a policzki odrobinę zaróżowiły. Jedynie wyraz jego oczu się nie zmienił. Tęczówki nadal iskrzyły się żarliwie i potwierdzały to, że dobrze się bawił.

— To tak jakby oskarżyć ser za to, że ma dziury albo olej za to, że jest za tłusty. — Przewróciłam oczami.

— To nic osobistego wiesz — zaczął — ale nie jestem do końca pewien czy powinienem słuchać rad osoby, która niemalże spaliła nasze mieszkanie. — Jego jedna brew wywindowała ku górze, co oznaczało, że chłopak po raz kolejny próbował się ze mną droczyć.

— Koleżko — pokiwałam palcem — potrafię gotować, tylko po prostu nie każdemu to smakuje.

Zaczął się śmiać.

— Masz rację. — Zrobiłam smutną minę. — Nie potrafię gotować, ale na jedzeniu znam się jak nikt inny!

— Nigdy nie skrytykowałaś mojego jedzenia, musisz mieć dobry gust. — Wyszczerzył się.

— Po prostu nie jestem wybredna!

— Gdybym mógł, gotowałbym dla ciebie zawsze.

Jego deklaracja sprawiła, że omal nie spadłam z krzesła. Chłopak spoważniał, a jego tęczówki wwierciły się w moje. Silniej przycisnęłam dłonie do brzucha, czując, jak trawiące się tam jedzenie, zaczyna mi coraz bardziej zawadzać. To pewnie przez motyle, które część miejsca zgarnęły dla siebie i swoich szalonych lotów.

— Nath! Kochanie! — Nagle nasze głowy obróciły się w stronę stołu, a nad pięknym, różowym stroikiem z gerberów zauważyliśmy sylwetkę Marii, która pędziła w naszym kierunku jak na złamanie karku. Jej szczupłą sylwetkę okrywała zwiewna, błękitna i sięgająca ziemi suknia. Dół był wykonany z lekkiego tiulu, a dekolt przyozdabiała delikatna koronka. Zaczęłam się w nią wpatrywać z przerażeniem. — Nathusiu! Dlaczego mi nie powiedziałeś? — krzyknęła. — Rozmawialiśmy przedwczoraj i nawet nie puściłeś pary z ust! — Zasapana kobieta stanęła przed naszym stołem i zaczęła wpatrywać się w chłopaka z przymrużonymi oczami i szerokim uśmiechem, upiększonym ledwie widoczną, różową pomadką.

Przyjrzałam się chłopakowi, ale jego twarz wyrażała podobną do mojej dezorientację. Obydwoje zmarszczyliśmy brwi.

— Nie wiem, o czym mówisz, mamo. — Nath posłał jej pytające spojrzenie i poprawił się na siedzeniu krzesła.

— Jak to o czym?! — Okrążyła stół i stanęła za naszymi plecami, pochylając się lekko nad nami. — Gratuluję, moje dzieci! — Wykrzyczała nam do ucha. Moje źrenice stały się jeszcze większe. Macocha zaczęła podskakiwać w miejscu. Brakowało tylko tego, aby zaczęła klaskać w dłonie. Mama Natha była uprzejma i bardzo życzliwa, ale musiałam przyznać, że również szalona. Miała duże poczucie humoru i swobodę w swoim stylu bycia. Próbowałam zrozumieć, dlaczego tylko z nią Nathaniel utrzymywał dobre stosunki i odsunął się od reszty rodziny.

Bezczelny żołnierzWhere stories live. Discover now