Słyszałam, jak Nath coś do mnie mówi, ale mało mnie to obchodziło. Czułam się fatalnie. Starałam się skupić na jego słowach, ale było to coraz trudniejsze. Co chwilę łapały mnie dreszcze i zimne poty. Nigdy nie czułam się tak paskudnie. Co się ze mną dzieje?! Poczułam jego dłoń na moim policzku i odpłynęłam. Dosłownie. Pamiętam jeszcze jakieś przebłyski, kręciło się wokół mnie wiele ludzi. Coś mówili, badali. Jeden z nich mnie szturchał, ale ja otwierałam usta i nic się z nich nie wydobywało. Co chwilę budziłam się, by zaraz potem odpłynąć. Może Nath mi coś wstrzyknął, żebym ich nie wydała. Był tutaj sam, żeby mnie przeprosić i uśpić moją czujność. Wszystkiego już po nim mogłam się spodziewać. Mój mózg pracował na tak wolnych obrotach, jakby był co najmniej upośledzony. Lekarze musieli mi podać coś cholernie dobrego i mocnego, bo po czasie poczułam się nieco lepiej i nareszcie zasnęłam na dłużej.
Coś walnęło w drzwi. Otworzyłam jedno oko, ale nikogo nie było w pomieszczeniu. Usłyszałam krzyki i otworzyłam drugie oko. Moja czaszka bolała tak, jakby spadł na nią pustak. Dodatkowo promienie słońca wpadające prosto na moje łóżko w żaden sposób nie ułatwiały sprawy.
- Chcę się tylko dowiedzieć czy z nią wszystko w porządku! – do moich uszu dobiegł głos Natha. Miałam go już powoli serdecznie dość, chociaż zainteresowało mnie to zamieszanie; jeszcze nigdy nie słyszałam go tak zdenerwowanego.
- Przykro mi, nie może pan – jakiś cichszy głos próbował go najprawdopodobniej uspokoić. – Pani Paulina nie wyraziła zgody na odwiedziny, a i tak mam problemy, że wczoraj pozwoliłam panu wejść.
- Proszę tylko o chwilę rozmowy, czy to tak wiele?! – coś znowu uderzyło z hukiem w drzwi i sekundę później do pomieszczenia z furią wpadł Nath. Był taki nabuzowany, jak nigdy wcześniej. Naprawdę nie miałam ochoty, ani tym bardziej siły, żeby z nim się przedrzeźniać, kłócić, droczyć czy rozmawiać. Nie miałam pojęcia, co tym razem wymyślił i nie chcę się przekonywać.
- Hej – uspokoił się, gdy zauważył, że nie śpię i wpatruję się w niego pytającym wzrokiem.
- Hej - odpowiedziałam cicho.
- Najmocniej przepraszam – obok niego od razu znalazła się pielęgniarka, która chwyciła go za ramię i jak najszybciej chciała wypchnąć chłopaka zza drzwi.
- Nigdzie się stąd nie ruszę – zapewniał i chyba mówił śmiertelnie poważnie. Zauważyłam zmęczenie w pielęgniarki oczach i wiedziałam, że nie jest ona niczemu winna.
- Czego chcesz? – wysyczałam.
- Jak się czujesz? – podszedł bliżej mojego łóżka, a ja się modliłam, by na nie nie usiadł, by nie zemdleć z wrażenia. Mój umysł go nie cierpiał, ale ciało najwidoczniej miało to kolokwialnie i totalnie w dupie i obwiązało się magnesem, sprawiając, że ciągnęłam do niego jak rzep do psiego ogona.
- Znacznie gorzej odkąd cię zobaczyłam – odpowiedziałam beznamiętnym, ale zarazem i pełnym jadu głosem.
On jednak zaczął się śmiać. Uśmiechał się szeroko jak pajac! Bezczelny! Zobaczyłam, że również jego oczy rozweselają się, zaczynają błyszczeć, a w ich kącikach pojawiają się drobne zmarszczki! O ja cię! Miał również delikatne dołeczki w policzkach, gdy się uśmiechał! Miałam się trzymać twardo i grać obojętną, ale nie potrafiłam. Na mojej twarzy natychmiast pojawił się delikatny rogal.
- Wróciłaś – wpatrywał się, rozbawiony. – Ona już jest zdrowa – zwrócił się do pielęgniarki, która nie rozumiała nagłego zwrotu sytuacji.
![](https://img.wattpad.com/cover/121896052-288-k762268.jpg)
CZYTASZ
Bezczelny żołnierz
RomancePaula zostaje przyjęta na szkolenie wojskowe w ramach studiów. Opuszcza rodzinny dom i leci tysiące kilometrów na spotkanie z największym jej wyzwaniem w życiu. Wycieńczające treningi, silni rywale, pragnący tak jak ona dostać się do elitarnych, i N...