28. Chciałbym być taki jak ty

10.1K 595 115
                                    

Od zawsze myślałam, że to ja jestem najbardziej skrytą osobą z wszystkich, jakie zdążyłam dotąd poznać. Myliłam się, a uświadomiła mnie w tym nocna rozmowa z Nathanielem.

— Wiesz, że zwierzenie się pomaga oczyścić umysł i spojrzeć na problem z innej perspektywy? — zagadnęłam go. Tak bardzo chciałam dowiedzieć się, co go dręczyło. Co mogło być na tyle straszne, że aż sam Nathaniel Tyler się tego bał? Dotąd wydawał mi się być nieustraszony. Był pewny siebie, silny, odważny i nieustępliwy niczym grecki Orion. Dotychczas traktowałam ostrzegawcze słowa chłopaka jako wyolbrzymianie lub po prostu z nich drwiłam, bowiem co tak naprawdę mogło mi grozić? Kto chciałby mi zrobić krzywdę? Byłam nic nie znaczącą osobą, nikogo raczej nie obchodzącą. Teraz jednak, pośród ciemności, dostrzegłam, że Nathaniel jest przerażony. A co najdziwniejsze, był przerażony nie tym, że to jemu mogło coś grozić, a komuś, kogo znał. Jeśli kiedyś pomyślałam o nim jako o egoiście, to chyba powinnam przeprosić...

— Nie w tym przypadku. — Głos Natha brzmiał tak jakoś... smutno. Jeśli zazwyczaj jego ton był prześmiewczy, nazbyt pewny siebie, bardzo oficjalny albo beznamiętny, to teraz jego szept wyrażał ból. — Dotychczas całą prawdę o mnie znały jedynie trzy osoby, w tym Max. Przez ostatni tydzień zostałem zmuszony poinformować o moim problemie kolejne dwie. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym i ciebie obarczył tym ciężarem.

— Zatem to tym się zajmowałeś ostatnimi czasy, gdy nie wracałeś do mieszkania?

— Pośrednio tak. Musiałem dotrzeć do tych osób, co wcale nie było łatwe. Kryminalni mają bardzo tajną bazę informacji.

— Kryminalni?! — poderwałam się z miejsca i usiadłam po turecku, wypatrując gdzieś pośród mroku twarzy Nathaniela.

— Cicho! — Zasłonił mi dłonią usta. — Oszalałaś? — szeptał do mojego ucha. — Próbuję ci wyjaśnić przyczyny mojego postępowania bez ujawnienia najokrutniejszych szczegółów. Ale nikt, przenigdy, nie może się o tym dowiedzieć, jasne? — Gdy pokiwałam głową, odsunął dłoń od moich ust.

— Nie powiesz mi chyba, że włamałeś się też do serweru samego FBI?! — zaatakowałam z jadem, tym razem szepcząc, przez co zabrzmieć groźnie, zabrzmiałam komicznie. Kiedy Nath nie odpowiedział, palnęłam sobie dłonią w czoło. — Przecież to samobójstwo Tyler. Nie możesz tak po prostu hakować wszystkiego, na co masz ochotę. Kiedyś cię znajdą i co wtedy? Pomyślałeś? Czy ty choć raz mógłbyś pomyśleć? — Z irytacją znów wróciłam do pozycji horyzontalnej.

— Nie przesadzaj. — Byłam pewna, że chłopak przewrócił oczami. — Poza tym, to przez nich mam problemy. Ktoś z nich sypnął, a jeśli dowiem się, który z dwójki osób to był, dopadnę i... I nie wiem czy znajdę powód, by się powstrzymać przed samosądem.

— Samosądem? Nathaniel, co ty wygadujesz?! — Miałam ochotę złapać go za ramiona i z całej siły nimi potrząsnąć. — Zresztą co takiego mogliby zdradzić ludzie z FBI...

— Co takiego? — W jego głosie malowało się niedowierzanie. — Paula, mogli wyjawić informacje komuś, kto mógłby się chcieć na mnie zemścić. Dla ciebie to nic?

— Ale jakie informacje? — Jak mogłam mu pomóc, skoro nie chciał zdradzić mi najważniejszego?! Zaczynałam się irytować.

— Lepiej dla ciebie, abyś nigdy nie miała spobności, by się dowiedzieć — odrzekł szorstko.

Jęknęłam przeciągle, demonstrując kurczącą się we mnie cierpliwość. Nawet największa oaza spokoju prędzej czy później mogła przy tym chłopaku dostać szału. Czy on zawsze musiał komplikować? Co to za różnica czy wiedziałam czy nie, skoro i tak czyhało na mnie niebezpieczeństwo? Przecież gdybym dowiedziała się, łatwiej by mi było opracować strategię obrony. W takim przypadku nie miałam pojęcia, czego się spodziewać.

Bezczelny żołnierzTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang