12.

4.5K 193 4
                                    

Usłyszałam kroki, mój brat już dawno poszedł do domu, bo ja postanowiłam zostać i obczaić ten ala patyk. Podniosłam wzrok i odrazu się ukłoniłam.
-Wasza Wysokość. - powiedziałam, ponieważ przede mną stał sama para Królewska Wilkołaków. Król i Królowa, przede mną, wow..
-Czym zaszczyciłam Waszą wizytę? - zapytałam prowadząc ich do domu. Gdy weszliśmy, każdy kogo napotkaliśmy dawał im pokłon.
-Królewski klejnot Cię wybrał moja droga.. - odpowiedziała Jej Wysokość Luna. Tak, przywódczynie watach nazywane są Luną dlatego, że Królowa nazywa się Luna. Tak samo z Alfami.
-Wybrał do czego? - zapytałam zaniepokojona.
-Do przejęcia tronu na pięćset lat. - zachłysnęłam się powietrzem i zaczęłam kaszleć. Po pierwsze; umieram! Po drugie; zaraz będę toczyć wojne! Po trzecie; wtf?!
-Ale ja mam zwyczajny dar.. - powiedziałam ze strachem w oczach.
-Najwyraźniej jednak nie. - powiedział król u chwycił moją rękę. Po chwili puścił ją z przerażeniem patrząc na moją osobę.
-T-to nie możliwe.. - powiedział. Posłałam mu pytające spojrzenie. Szepnął coś swojej żonie po czym mi się pokłonili. Co jest?!
-Twój dar nazywa się "Talk". - mówić? Yyy.. Co?
-Nadal nie rozumiem.
-Mówisz coś i to się dzieje, na przykład; "giń" ktoś po zbliżeniu się do ciebie za blisko ginie. Masz bardzo żadki talent, nie zmarnuj go królowo. Wszystkie wilki już wiedzą i zaraz przyjdą składać Ci pokłony.
-Zaraz będzie wojna! - krzyknęłam i usłyszałam wywarzanie drzwi frontowych.
-Proszę..!! - chciałam krzyknąć aby się schowali, ale ich nie było. Odeszli na zawsze.. - pomyślałam. Usłyszałam, że ktoś się zbliża więc wbiegłam do pokoju, a na łóżku leżała księga.
-,,Księga zaklęć" - przeczytałam i otworzyłam losową stronę. Pisały tutaj słowa bądź zdania i jak trzeba je wypowiedzieć. Wzięłam ten dziwny "patyk" wsadziłam w kieszeń.
-Minimalito.. - powiedziałam nie pewnie wskazując ręką na księga a po chwili ta była wielkości liścia. Po schowaniu jej do kieszeni zmieniłam się w wilkołaka i wyskoczyłam przez okno.
_Wojna, ta prawdziwa wojna.. _ usłyszałam w oddali. Zatrzymałam się w lesie i upiłam łyka z fiolki. Popatrzałam na ręce.. Normalny kolor. Dotknęłam drzewa - żyje! Wróciłam na pole walki. To był masakra!! Wszędzie pełno krwi, zadyma totalna, a więc wyciągnęłam badyl  z kieszeni i pomyślałam jakie ala "zaklęcie" wypowiedzieć. No bo ej, jakoś przejść musiałam!
-Levitato.. - szepnęłam i wskazałam na siebie i.. Wow! Lewitowałam! Ja to wygram! Chociaż jednak nie. Wyjęłam księ.. Gdzie moja księga!? Nie ma jej, nie ma jej, nie ma jej! Wdech, wydech, wdech, wydech. Gdy przestałam "latać" stanęłam na dachu domu, obok okna dachowego. Nagle coś wciągnęło mnie do środka.
-Aa..! - moje usta zostały zakryte.
-Cicho, bo nas znajdą. - szepnął Brayan.
-Kto?
-O- onii.. - wskazał na drzwi. Cała królewska ekipa.. Królewska, ale chybryd.
-O! Wasza wysokość - uśmiechnął się słodko król tej bandy. Nikt inny jak Victor.
-Musicie rozpętywać te wojnę! - krzyknęłam.
-No - uśmiechnęła się jego dziewczyna. Podbiegła do mnie z szybkością światła i gdy chciała wbić swoją łapę w moją klatkę piersiową powiedziałam ;
-Stop.. Mdlej - wyciągnęłam w jej stronę ręke z różdżką a ta padła na ziemie.
-Jak ty..? - zapytał mój były przyjaciel.
-Cierpie przez Ciebie, rozumiesz?! Zabrałeś mi siostrę! Ty!  Mój były przyjaciel.. - wybiegłam z tamtąd i pobiegłam walczyć.

****

Walka trwała zawzięcie, a ja byłam przywódcą i nie było to łatwe zadanie..  Walczących wilkołaków było około pięciu tysięcy, a chybryd około sześciu  tysięcy.. Tysiąc przewagi, ale to ja mam magie nie one.
-Garry!!! - wołałam mojego mate. Nie dostałam odpowiedzi, zbyt długo. Biegłam przez walczących płacząc i szukając Gie. Wołałam go i wołałam. Było małe kółko ludzi przez które nie mogłam się przedostać.
-Stop czas!!! - krzyknęłam nie wiele myśląc ponieważ emocje mną szastały. Wszystko wokół się zatrzymało, a ja lewitując wleciałam w głąb kółka, a tam leżał mój Garry, z raną obok serca.
-Start czas.. - szepnęłam. - Nie zostawiaj mnie. - przytuliłam go.
-Masz magię.. Po-pomóż mi.. - jak powiedział tak zrobiłam.
-Gdy najdejdzie odpowiedni czas, za kilkaset lat opuścisz nas, ale na razie bądź z nami królu, żyj i walcz mimo wielkiego bólu.. - szepnęłam uleczając przytym mego chłopaka.
-Trzeba unicestwić, Ciebie i twoją magię! - ktoś za mną krzyknął a ja jedyne co pamiętam to ból i ciemność..

~¤~¤~¤~¤~¤

Magia! :D Co się stało Loli? Czy to Victor?? Heh, macie drugi rozdział, przekupiliście mnie gwiazdkami w tak krótkim czasie! Dobijamy do 400 wyświetleń, yeah!
Do następnego 😘



Mój nieznośny MateDonde viven las historias. Descúbrelo ahora