16.

3.1K 147 1
                                    

Wstałam lekko zdenerwowana wiedząc, że w mojej okolicy są krwiożercze bestie. Ubrałam bordowe jeansy oraz czarną bluzkę. Zjadłam płatki z mlekiem, założyłam moje czarne buty z firmy  ,,Sprandy" i zabierając bluze ruszyłam przed siebie. Pierwsze co mi przyszło na myśl to zawiadomić Brayana i Garrego, ponieważ to bardzo blisko. Szłam, a raczej biegłam drużką otoczoną lasem do ich domu. Nagle czarny, potężny wilk wybiegł na ścieżkę. Takiego nigdy nie widziałam, sięgał mi spokojnie do łokci, a ja nie byłam aż tak niska. Pamiętam jak świat zawirował i zapadła ciemność.

Garry

Postanowiłem pobiegać po lesie obok domu. Musiałem przyswoić jakoś tę informacje, że Clara to nie Lola. Tylko, że nawet pachniały podobnie! Usłyszałem jakiś tupot.

Wampir.. - pomyślałem.

Wybiegłem na dróżkę, a moje serce stanęło. Stała tam przerażona Clara. Jej perłowe, delikatne włosy opadały jej lekko na twarz, a ona sama po chwili zemdlała. Głupi jestem, zapomniałem, że jest człowiekiem i boji się mnie. Wbiegłem w krzaki, zmieniłem się w człowieka i wybiegłem.
-Clara? - poklepałem dziewczynę lekko po policzku - Clara obudź się! - nie pomagało. Wyjąłem z kieszeni małą fiolkę z uleczającą wodą pobraną z magicznego strumyka.

~Wspomnienie~

-Wiesz co, Garry? - zapytała mnie brunetka na co posłałem jej pytające spojrzenie. - Robimy sbie małą podróż do magicznego strumyka! Woda z niego ulecza..- uśmiechnęła się co jej zawtórowałem.
- Ty mnie uleczasz, skarbie. - mruknąłem jej do ucha na co zachichotała.

~Koniec wspomnienia~

Wlałem jej dwie krople do ust i czekałem. Po chwili dziewczyna obudziła się przerażona i niemalże odrazu usiadła.

Clara (Lola)

Obudziłam się i zobaczyłam Garrego.
-Dzięki Bogu, że cię znalazłem. - powiedział, a ja przytaknęłam.
-J-Jaa chciałam was poinformować, że w okolicy są.. - tutaj przełknęłam głośno ślinę - Wi-wilki.. - szepnęłam. Bałam się tych zwierząt.
-Nie martw się.. One.. Tak jakby nie krzywdzą ludzi. Mogę Cię odprowadzić do domu? - zapytał.
-Wybacz, ale chcę iść sama. Muszę przemyśleć parę spraw. - odpowiedziałam lekko zmieszana. Chłopak przytaknął, pomógł mi wstać i rozeszliśmy się do swoich domów krótko się żegnając. Szłam powoli i miałam straszne schizy, że coś zaraz wyskoczy zza drzewa. I niestety się nie myliłam. Tylko, że to był człowiek.. Z kłami?
-Cześć śliczna.. - powiedział obrzydliwie się uśmiechając. Po chwili rzucił się na mnie.
-Zostaw mnie! - krzyknęłam, a go odepchnęło gdzieś w dal. Byłam oszołomiona tym co zrobiłam, no bo co ja właściwie zrobiłam? Pobiegłam do domu, ponieważ byłam całkiem niedaleko.
-Oskar! - krzyknęłam. Później wszystko mu opowiedziałam. Spojrzał mi głęboko w oczy a po chwili zaczęła mnie boleć głowa.
-Oski? Przed chwilą byliśmy na dworze.. - powiedziałam lekko zdziwiona. Chłopak zmarszczył brwi dając mi jasno do zrozumienia, że nie rozumie.
-Mam do ciebie prośbę, kochanie. - ostatnie słowo bardzo mocno podkreślił.
-Jaką? - westchnęłam, a on chwycił mnie za ramiona. Mocno.
-Nigdy, ale to nigdy więcej nie spotykaj się z Garrym i Brayanem. Zrozumiałaś?! - wydarł się i zacieśnił uścisk. Ramiona zaczęły mnie lekko boleć więc powiedziałam ciche "Okej" i chłopak mnie przytulił. Tylko tak jakby bał się, że mnie może stracić.
-Jesteś dla mnie wszystkim co mam.. - szepnął.
-Rozumiem.. - odpowiedziałam. Reszte dnia spędziłam z Oskarem, jednak myślami błądziłam po innych chłopcach.

***

-Panno Smith! - usłyszałam wołanie nauczycielki na co przestałam leżeć na ławce - Proszę iść po Brayana Ridera z klasy pierwszej A. - przytaknęłam i wyszłam. Dzisiaj miałam swoje naturalne oczy, ponieważ zapomniałam założyć soczewki. I muszę przyznać, że widzę bez nich doskonale. Zapukałam do klasy i po usłyszeniu zagłuszonego "Proszę" weszłam.
-Pani Kradel prosiła Brayana Ridera do siebie. - pani kiwnęła głową i.. Myślałam , że są jeszcze jacyś Brayanowie, ale jak widzać nie. Jest tylko chłopak o ślicznych tęczówkach takich jak moje. Spojrzałam na niego i wyszłam z klasy mówiąc ciche dowidzenia.
-Czemu się nie odzywałaś? - zapytał.
-Nie miałam czasu. - mruknęłam i weszłam do klasy. Usiadłam w ławce i w sumie nic nie zdążyłam przpisać, ponieważ zadzwonił dzwonek. Dosłownie, wybiegłam z klasy. Biegnąc przed siebie, chcąc jak najszybciej wyjść ze szkoły, wpadłam na kogoś. Spojrzałam w góre, był to czarno włosny, wysoki chłopak o jasnej cerze. Znaczy był lekko opalony, ale raczej nie zbyt mocno..
-Itemy ci nie wypadły? - zapytał a ja wybuchnęłam śmiechem. Za dużo gra. - Yyy znaczy rzeczy - podrapał się po karku uśmiechając. Słodki był, nie powiem. Dopiero teraz zauważyłam jego śliczne, zielone tęczówki.
-Jak się nazywasz? - zapytałam. - Clara Smith - wyciągnęłam dłoń.
-Karol Rider. - uśmiechnął się, ale ja natomiast przestałam się uśmiechać. Rodzina Riderów.. Mhm. Pod pretekstem spieszenia się wybiegłam ze szkoły. Kondycję mam dobrą, a więc szybko dobiegłam do domu. Zdyszana zaczęłam jeść obiad. Nagle poczułam ukłócie w karku.
-Mała, czas zmienić ci pamięć na nową. - wspomnienia na chwilę wróciły. Brayan mój brat, Garry mój mate, Karol mój kuzyn, a ja.. Urywka. Spojrzałam w śliczne czekoladowe oczy i zemdlałam.
_On jest pasożytem, a ty żywicielem!_ krzyknął głos we mnie.. Dalej już nie pamiętam, po prostu ciemność.

~¤~¤~¤~¤~¤

Czy faktycznie Lola jest jego żywicielem? W sęsie, no bo on musi na czymś wyładowywać moc, bo gdy ma jej za dużo to każdemu komu spojrzy w oczy zmienia pamięć na przypadkową. Biedna Lola, padło na nią :c
Strzałka!😘

Mój nieznośny MateWhere stories live. Discover now