Rozdział 5.

11.7K 497 11
                                    

Harry szedł szybkim krokiem przed siebie. Wokół szyi zamotał sobie długi szalik, zakrywający mu dolną połowę twarzy. Górną chroniła czarna Beanie, przykrywająca jego loki i głęboko nasunięty kaptur. Zmarznięte dłonie wcisnął głęboko do kieszeni płaszcza, zaciskając je mocno w pięści. Miał ochotę zapalić, ale wolał poczekać z tym aż do powrotu do domu, kiedy niebezpieczeństwo przyłapania przez kogokolwiek zniknie.

Nie wiedział, dlaczego obecność przyjaciółki Liama aż tak źle na niego wpłynęła. Fakt, nie miał ochoty nikogo poznawać, ale… musiał przyznać przed samym sobą, że nie o to do końca tutaj chodziło. Liam dwa lata temu pokazywał mu jej zdjęcie, ale jedynie udał zainteresowanie, mając na głowie zupełnie inną dziewczynę. Prześlizgnął się wzrokiem po fotografii, a obraz nastolatki zniknął w jego pamięci tak szybko, jak się pojawił. Może to był błąd. Właśnie dlatego spodziewał się jakiejś niepozornej panienki, która wywrze na nim takie samo, przeciętne wrażenie, jak wtedy. Jednak się mylił.

Coś dziwnego przeszło przez jego ciało, gdy tylko napotkał te głęboko niebieskie tęczówki. Tak, jakby za jednym razem, jednym jedynym, prześwietliła go na wylot. Poczuł się zupełnie tak, jak wtedy, gdy dowiedział się o śmierci Anne. Nagi, bezbronny i stanowczo zbyt młody. I właśnie dlatego… dlatego tak strasznie go zirytowała.

Niczego nie zmieniał fakt, że była cholernie ładna i bardzo w jego typie. Kiedyś na pewno włączyłby swój urok osobisty, którym zjednywał wszystkie kobiety. Teraz nie potrafił tego zrobić. Miał nadzieję, że chociaż nie będzie za dużo gadać, ale ona… kompletnie nie pozwoliła się zdominować. Jej przemądrzały ton do tej pory wwiercał się w jego uszy irytującym dźwiękiem.

Zaklął, gdy pośród dźwięki głośnej ulicy wdarł się dzwonek telefonu. Chwycił urządzenie i przytknął do ucha, nawet nie patrząc, kto dzwoni. Wiedział, że to jego troskliwy przyjaciel, Louis Tomlinson. Nie odpuści mu tej bezczelności, to więcej niż pewne.

- Czego? – warknął, nie siląc się na uprzejmość. Miał dosyć tego, że Lou usiłuje odgrywać rolę jego ojca. Którym nie był i na szczęście, nigdy nie będzie.

- Gdzie ty, kurwa, jesteś, Styles? – usłyszał zdenerwowany głos przyjaciela po drugiej stronie. – I co ty w ogóle odwalasz?

- Mówiłem wam, że nie mam ochoty jej poznawać – odparł Harry, niemalże wzruszając ramionami, jakby Louis mógł to zobaczyć – Liam po prostu mógł się odpierdolić i tyle.

- Człowieku, to jest tylko jego przyjaciółka,a nie psychiatra, którego chyba potrzebujesz – młodszy chłopak zauważył, że emocje Tomlinsona zaczynają wymykać mu się spod kontroli -  Wiesz, jak jej było przykro? Zastanowiłeś się nad tym?

Harry zdusił poczucie winy, które zrodziło się w nim pod wpływem słów przyjaciela. Przytrzymał telefon barkiem, kiedy szukał kluczy drżącymi palcami. Chciał po prostu znaleźć się w swoim pustym, cichym mieszkaniu, gdzie nikt nie zakłócał milczenia niepotrzebnymi słowami. Po prostu otworzy lodówkę, wyjmie piwo… potem kolejne… i kolejne… A wieczorem może gdzieś wyjdzie. Byle zapomnieć, po raz kolejny, o pustce, która powoli pożerała jego duszę, nie zostawiając nic.

- Nie – odparł tak beztrosko, jak tylko mógł – Wybacz, ale ona jest moim najmniejszym zmartwieniem w tym momencie. Chciałbyś czegoś jeszcze? Bo jeśli zamierzasz wpaść, to możesz od razu wziąć ze sobą łom.

Trzy dni temu, kiedy wrócił do siebie… lub wytrzeźwiał, zwał jak zwał, czuł wyłącznie nieopisaną wściekłość na Louisa, który paradował po jego mieszkaniu bez koszulki, obnosząc się z zaczerwienionym barkiem. Kompletny bałagan w przedpokoju i obecność ślusarza kazała mu się domyślić, co właściwie było tego przyczyną. Podczas, gdy on odpływał w krainę beztroskiego niemyślenia, Louis próbował dostać się do zamkniętego mieszkania, decydując się na mocno radykalne rozwiązanie. Wiedział, że jego przyjaciel wie. Wie, że nie chodziło jedynie o alkohol. Musiał zauważyć rozszerzone źrenice młodszego chłopaka, kiedy targał go do sypialni. Ale jednocześnie… Harry był pewien, że nikomu nie zdradzi tego, co się wydarzyło. Za bardzo bał się o jego tyłek. I całego zespołu, który Modest po takich rewelacjach na pewno by rozgniótł.

breathless | h.s. (rozpoczęcie korekty-lipiec 2018)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz