Rozdział 6.

10.8K 474 12
                                    

Ostatnie dwa tygodnie września minęły zaskakująco szybko. Nadal było chłodno, ale od czasu do czasu niebo rozświetlało upragnione słońce, wywołując uśmiechy na twarzach. Mimo to nie dało się funkcjonować bez jesiennego płaszcza i szalika.

Przez te czternaście dni Darcy coraz lepiej poznawała przyjaciół Liama. Wiele wieczorów spędziła w ich towarzystwie, w losowo wybranym mieszkaniu. W każdym oprócz apartamentu Harry’ego. Kiedy spotykali się po zapadnięciu zmroku, jego nigdy nie było. A Louis na każdą wzmiankę o przyjacielu reagował nachmurzonym spojrzeniem. Wszyscy się domyślali, co właściwie robił, ale nikt nie umiał kontrolować poczynań dziewiętnastolatka. Myśli Darcy od czasu do czasu wracały do wysokiego chłopaka o szmaragdowozielonych oczach. Nie zatrzymywały się przy nim jednak na długo – miała wystarczająco dużo własnych spraw na głowie.

Nadszedł pierwszy października, dzień rozpoczęcia roku szkolnego na wszystkich uczelniach. Także w Madame Glastonsky Dance Studio. Darcy stanęła przed bramą szkoły. Budynek utrzymany był w staroświeckim stylu, podobnie jak teren dookoła. Dziedziniec zapełniały grupki zupełnie obcych jej ludzi. Na widok tylu nieznajomych twarzy, które najwyraźniej bardzo dobrze się nawzajem znały, poczuła nieprzyjemny uścisk w żołądku. Nienawidziła być nowa. Kolejny raz musiała zaczynać od zera, z czystym kontem i znowu na własne życzenie. Teraz miała jednak punkt oparcia – Liama i jego znajomych. Dzięki temu nie czuła się w Londynie tak kompletnie samotna.

Westchnęła głęboko, pokrzepiona tą myślą i poprawiła na ramieniu pasek skórzanej, czarnej torby. Będzie dobrze. Musi być, prawda?

Szybkim, zdecydowanym krokiem przeszła przez kwadratowy dziedziniec i wbiegła po schodkach. Niektóre osoby patrzyły na nią z zainteresowaniem, być może rozpoznając. Mogła się tego spodziewać. Tańczyła dla kilku gwiazd w Stanach Zjednoczonych, ludzie z tego samego kręgu pewnie ją kojarzyli. Nie wszyscy, ale jakaś część na pewno.

Jakiś wysoki chłopak pomógł jej z ciężkimi, wysokimi drzwiami. Darcy uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i wymamrotała krótkie podziękowania. Jej celem był dziekanat. Miała zamiar złożyć podanie o stypendium. Wolała wziąć pod uwagę wszystkie możliwe opcje, na wypadek gdyby ojciec znowu odciął jej fundusze. Kolejka jednak była dosyć długa, wszyscy czekali zapewne na odebranie swoich rozkładów zajęć i innych potrzebnych informacji. Oparła się więc o ścianę, stając za dwiema drobnymi blondynkami. Mogła się założyć, że były baletnicami – wskazywały na to chociażby ciasne koczki, w jakie upięły swoje włosy wysoko na czubku głowy.

Wyciągnęła telefon z kieszeni i dla zabicia czasu wystukała wiadomość do Liama. Wiedziała, że jest dzisiaj w studio, ale liczyła, że w wolnej chwili jej odpisze.

Jestem już na miejscu, strasznie długie kolejki. I sami obcy ludzie, trochę się jednak cykam L

Komórka zawibrowała w jej dłoni już po dwóch minutach, wywołując na twarzy szeroki uśmiech.

Od: Liam

Nie bój się, będzie dobrze! Na pewno kogoś poznasz, idę o zakład, że nawet za chwilę.

Widocznie miał jakiś dar przepowiadania przyszłości, z którego nie zdawała sobie wcześniej sprawy, bo kilka sekund po tym sms-ie ktoś delikatnie klepnął ją w ramię. Odwróciła się, patrząc pytająco na trochę niższą dziewczynę z burzą pięknych, ciemnych loków i łagodnymi, brązowymi oczami.

- Jesteś tutaj nowa, prawda? – zapytała nieznajoma z szerokim uśmiechem.

- Aż tak widać? – odpowiedziała Darcy pytaniem na pytanie, czując, jak ściśnięty w ciężką kulę żołądek odrobinę się rozluźnia.

breathless | h.s. (rozpoczęcie korekty-lipiec 2018)Where stories live. Discover now