Rozdział 38.

9.4K 493 38
                                    

     Chociaż Louis z całej siły upierał się, że odwiezie Darcy do domu, to jednak nie udało mu się dopiąć celu. Mayer uparcie tkwiła na krześle przy łóżku nieprzytomnego Harry’ego i chyba tylko koniec świata ewentualnie mógłby zmusić ją do opuszczenia stanowiska. Co jakiś czas odpowiadała półsłówkami na pytania zgromadzonych osób, ale wzrok cały czas miała utkwiony w twarzy Stylesa. Jakby siłą spojrzenia mogła sprawić, że jego powieki się uchylą, a on spojrzy na nią tak, jak wiele razy przedtem.

       Tak, jak się spodziewali, informacja o pobycie dziewiętnastolatka szybko obiegła… całą planetę. Chyba tylko tak można było opisać histeryczne piski i zawodzenie dobiegające zza i tak już zamkniętego okna. Zayn i Perrie, którzy dotarli na oddział jakieś pół godziny po Liamie poinformowali ich, że ochronie jakimś cudem udało się pozbyć fotoreporterów z budynku, ale torturą będzie próba opuszczenia placówki. Paparazzi dosłownie przykleili się do ogrodzenia, chcąc złapać w swoje sidła każdą wychodzącą osobę.

       - Jest jeszcze jeden problem – dodał Malik, patrząc zmartwionym wzrokiem na bladą twarz Darcy.

       - Jaki? – zapytał Louis, przecierając dłonią oczy. Był zmęczony, ale wiedział, że nie może zostawić teraz najlepszego przyjaciela. Cieszył się, że ma przy sobie Eleanor. Akurat wyszła, chcąc zorganizować dla wszystkich mocną kawę, ale sama jej obecność i trzeźwość umysłu podnosiła go na duchu.

       - Udało im się zrobić kilka zdjęć, kiedy ratownicy wynosili Harry’ego. I… złapali też Darcy w twoim towarzystwie. Teraz wszyscy zastanawiają się, kim jest „tajemnicza dziewczyna, przebywająca w mieszkaniu gwiazdy” – zacytował, zakreślając palcami w powietrzu cudzysłów – Jakiś życzliwy skurwysyn doniósł im, że widział ich na koncercie Kodaline w czułych objęciach.

       - Kurwa mać – zaklął pod nosem Louis, kręcąc głową – Co teraz zrobimy? Przecież oni zaszczują Darcy. Nie wspominając o naszych fankach, wiesz, jakie potrafią być…

       - Wyjścia są dwa – odezwała się nagle Perrie, która stała za plecami Darcy, trzymając dłoń na jej ramieniu. – Albo Harry i Darcy wszystkiemu zaprzeczą, albo… wręcz przeciwnie.

       - Do waszej wiadomości, ja tutaj wciąż jestem – odezwała się nagle szatynka, spoglądając gniewnie na Louisa i Zayna – I nie mam zamiaru rozmawiać o tym, co będzie za kilka dni, skoro najpierw musi się obudzić i dojść do siebie, prawda?

       - Darcy ma rację – poparł ją niespodziewanie Liam, do tej pory stojący przy oknie i w milczeniu przyglądający się zgromadzonym tłumom – Będziemy mieli wystarczająco dużo czasu na obgadanie strategii. Dajcie spokój.

       Louis i Zayn pokiwali głowami, skruszeni, a Darcy zerknęła na przyjaciela z wdzięcznością. Nie wiedziała, jaki stosunek ma do niej po tym wszystkim, nie potrafiła jednak myśleć o nim w innych kategoriach. Za wiele razem przeszli. Payne spojrzał na nią szybko, wykrzywiając wargi w krzywym, nieśmiałym uśmiechu. Z równą prędkością odwrócił jednak wzrok. Chciał, żeby było tak, jak kiedyś, ale… musiał najpierw pogodzić się z pewnymi rzeczami, które tkwiły w nim zbyt głęboko, aby przejść nad nimi do porządku dziennego.

       Właśnie w tym momencie ciszę przerwał dzwonek telefonu Darcy. Dziewczyna szybko chwyciła komórkę i jęknęła cicho, widząc, kto dzwoni. Leigh na pewno w tym momencie stała pod jej domem i całowała klamkę. Odebrała, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą.

       - Darcy? – usłyszała podenerwowany głos przyjaciółki po drugiej stronie – Pięć minut temu miałam  cię opieprzyć, ale te informacje są już chyba wszędzie… Jesteś w szpitalu, prawda?

breathless | h.s. (rozpoczęcie korekty-lipiec 2018)Where stories live. Discover now