Rozdział 46.

8.4K 521 42
                                    

One Republic - Come Home (koniecznie, misie xx)

- Byłeś całkiem uroczym szesnastolatkiem, Harry.

Darcy od piętnastu minut krążyła po starej sypialni Stylesa, dosłownie przetrząsając każdy kąt. Teraz jej ofiarą padły zdjęcia poustawiane na biurku chłopaka, przedstawiające w dużym skrócie historię jego życia w Holmes Chapel. Zdążyła już zapoznać się z trzyletnim uroczym chłopczykiem o wielkich, zielonych oczach, dziesięciolatkiem z wyjątkowo niewydarzoną fryzurą i szesnastolatkiem w otoczeniu tutejszych przyjaciół. Nie zmienił się aż tak bardzo, chociaż niewątpliwie wystrzelił w górę i pozbył się dziecięcego tłuszczyku. Urocze dołeczki w policzkach, szeroki uśmiech i błyszczące zielone oczy nie zmieniły się ani trochę.

Harry obserwował swoją dziewczynę na wpół zawstydzony i na współ rozbawiony. Wygodnie rozłożony na łóżku, oparty plecami o ścianę obserwował jej każdy najmniejszy ruch. Zielone pudełeczko bezpiecznie spoczywało w kieszeni jego kurtki, czekając na odpowiednią okazję. A nie można było taką nazwać w chwili, w której Darcy odkrywała najbardziej żenujące sekrety dziewiętnastolatka.

- Bardzo zabawne – mruknął, lekko przewracając oczami.

-Nie, mówię całkiem serio. – stwierdziła, odwracając się na obrotowym krześle w jego kierunku, krzyżując nogi w kostkach – Chociaż… może poza tym zdjęciem – wskazała na fotografię przedstawiającą dziesięcioletniego Harry’ego – Powiedz mi, który fryzjer tak cię skrzywdził?

Nie zdążyła nawet porządnie się roześmiać, ponieważ Styles gwałtownie poderwał się z łóżka i objął dłońmi jej talię, nie zważając na ciche piski dziewczyny. Jednym sprawnym ruchem przeniósł Darcy na łóżko, po czym pochylił się nad nią, przygważdżając przedtem oba jej nadgarstki do materaca. Próbował groźnie zmarszczyć brwi, ale błyszczące niebieskie oczy i lekko zarumienione policzki zupełnie na to nie pozwalały.

- Jesteś dzisiaj wyjątkowo niegrzeczna, Darcy – stwierdził głębokim głosem, z ustami kilka centymetrów od ust szatynki, która mimo rozbawienia poczuła też mocny dreszcz, przebiegający wzdłuż kręgosłupa – Nieładnie tak się naśmiewać z nietrafionych pomysłów innych ludzi. – po tych słowach pochylił się bardziej, przyciskając wargi do zagłębienia szyi tancerki.

- Przepraszam… - powiedziała Mayer zduszonym głosem. Z jednej strony starała się powstrzymać śmiech, a z drugiej – ciche westchnięcia, które pojawiały się zawsze, jak tylko Harry zaczynał wyprawiać te wszystkie magiczne sztuczki.

- Sam nie wiem, czy to wystarczy… - mruknął Styles, lekko ocierając się o nią biodrami. Wiedziała, do czego to wszystko zmierza, a właściwie… czuła – Potrzebuję czegoś… specjalnego.

Wykorzystując chwilowe rozkojarzenie chłopaka, Darcy szybko wyślizgnęła się z jego objęć i stanęła trochę dalej. Patrzyła, jak Harry z jękiem rozczarowania odwraca się w jej kierunku, rzucając spojrzenie zbitego psa. Opadł przy tym na materac, a brązowe loki dramatycznie rozsypały się dookoła jego głowy, tworząc aureolę. Naprawdę wyglądał jak anioł.

Pomimo sporego wybrzuszenia, które właśnie tworzyło się w jego dżinsach.

- Może zimnego prysznica? – zapytała, unosząc lekko jedną brew, zadowolona ze zwycięstwa – Niestety, nawet na to musisz zaczekać, bo zamierzam zrobić to pierwsza.

Po tych słowach, z trudem skrywając triumfujący uśmieszek, chwyciła wcześniej przygotowany ręcznik i pidżamę, po czym podążyła do drzwi, za którymi znajdowała się łazienka Harry’ego. Błogosławiła przezorność architekta – mimo sympatycznej atmosfery czułaby się trochę niezręcznie, mijając w progu ojca Stylesa. Nie czuła się jeszcze aż tak swobodnie, zwłaszcza w krótkich szortach i lekkiej koszulce.

breathless | h.s. (rozpoczęcie korekty-lipiec 2018)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz