Rozdział 19.

9.9K 436 1
                                    

Eleanor faktycznie dotrzymała słowa. Dokładnie dziesięć minut później stała przed drzwiami mieszkania Darcy. Wystarczyło jej jedno przenikliwe spojrzenie na twarz dziewczyny, aby wiedzieć, że sytuacja jest naprawdę dużo trudniejsza, niż myślała. Bez słowa weszła do środka, wciskając w ręce Mayer butelkę czystej wódki.

- Pomyślałam, że wino to stanowczo za mało – mruknęła, odwieszając płaszcz i przechodząc swobodnie do salonu – Weź szklanki i jakiś sok, okej?

Darcy tylko wymruczała coś w odpowiedzi, posłusznie podążając do kuchni. Właśnie tego teraz potrzebowała. Kogoś, kto zwolni ją z obowiązku myślenia i podejmowania decyzji, kierując wszystkim, nawet w tak błahych sprawach. Wiedziała, że Eleanor jest do tego najbardziej odpowiednia. Pozornie delikatna, potrafiła pokazać pazurki i ujawnić swój zmysł opiekuńczy i nie tylko zresztą. Czasami po prostu opieprzała ludzi po całości, podsuwając argumenty nie do pobicia, obnażając ich zupełną głupotę.

Poza tym Darcy była niemal stuprocentowo pewna, że akurat jej Louis się wygadał.

Eleanor bez zbędnych ceregieli nalała pokaźną porcję wódki do obu przyniesionych szklanek, będąc zdecydowanie bardziej oszczędną przy dodawaniu soku. Mayer obserwowała to wszystko szeroko otwartymi ze zdumienia oczami, ale dłoń Calder stanowczo popchnęła naczynie w jej kierunku.

- Do dna, kochana – mruknęła, unosząc swoją szklankę do ust i patrząc na Mayer wyczekująco.

- Czekaj… Naprawdę mam to wszystko wypić za jednym razem? – w oczach dziewczyny pojawiło się przerażenie, które pogłębiło się tylko, gdy Eleanor wzruszyła ramionami.

- Co za problem? Robiłam to już nie raz. Poza tym… uwierz, że naprawdę tego potrzebujesz. Od samego patrzenia na ciebie człowiek robi się nerwowy. Także – wysunęła lekko szklankę w jej kierunku – na zdrowie i do dna.

Darcy zacisnęła powieki i przytknęła naczynie do ust, przełykając potężne łyki alkoholu zmieszanego z sokiem pomarańczowym. Eleanor oczywiście skończyła pierwsza, krzywiąc się nieznacznie. Chwilę później Mayer dołączyła do niej, odstawiając szklankę z hukiem. Głośno wciągając powietrze, otarła usta wierzchem dłoni.

- Chryste, chcesz mnie zabić? – sapnęła, chwytając karton soku jak ostatnią deskę ratunku. Nie zaprzątała sobie głowy niczym, po prostu zaczęła pić bezpośrednio z opakowania, ignorując lekki uśmieszek Calder.

- Nie – powiedziała beztrosko – po prostu rozluźnić. A teraz pozwól, że zapytam – chodzi o Harry’ego czy Liama?

Mimo swoich przypuszczeń, Darcy i tak była zniesmaczona niedyskrecją Louisa. Czując, jak zaczyna jej szumieć w głowie, a alkohol wartko płynie z krwią, powodując radosne uczucie lekkości. Zachichotała niekontrolowanie i potrząsnęła głową.

- Serio? Louis kompletnie niczego nie potrafi przed tobą ukryć? Czy może po prostu jest takim plotkarzem?

- To drugie zdecydowanie nie – odparła Eleanor stanowczo, zabierając się za nalewanie drugiej kolejki – Może i robi z siebie wariata przez większość czasu, ale potrafi się zachować w poważnych sytuacjach. Zwłaszcza, że Harry jest jego najlepszym kumplem i zrobiłby dla niego wszystko. Po prostu… umiem zauważyć, kiedy coś go gryzie, a potem umiejętnie to wyciągnąć, uwierz mi.

- Wolę nie wiedzieć, jak – mruknęła Darcy, widząc znaczącą minę Calder – I odpowiadając na twoje pytanie – sama nie wiem, o którego bardziej, ale… - wyprostowała się nagle, celując w nią ostrzegawczo palcem – jeśli się komuś wygadasz, to zetrę cię z powierzchni ziemi, jasne?

- Bardzo się boję – zakpiła Els, wiążąc rozpuszczone włosy w niedbałego koka na czubku głowy – Ale jasne, nic nikomu nie powiem.

- Nawet Louisowi? – zapytała ostrożnie, bojąc się, że ten układ działa w dwie strony.

breathless | h.s. (rozpoczęcie korekty-lipiec 2018)Where stories live. Discover now