Rozdział 50.

7.1K 511 67
                                    

One Direction - Half A Heart

- Co powiesz na mały spacer?

Darcy najpierw poczuła na ramieniu miękki dotyk dłoni, a dopiero później usłyszała głos. Znajomy – ciepły, choć trochę niepewny i drżący ze zdenerwowania.  Darcy obróciła się lekko na fotelu, spoglądając z dołu w brązowe oczy Liama.  Od dwóch godzin siedzieli w pokoju gościnnym Harry’ego, zajadając się smakołykami i praktycznie przekrzykując. Darcy od czasu do czasu zerkała na Stylesa, który trzymał ją kurczowo na swoich kolanach, oplatając ramionami wokół talii. Widziała, jak jego oczy błyszczą, gdy patrzył na zebranych i czuła, że jest szczęśliwy. A tylko na tym jej zależało.

Teraz jednak czuła, że jeśli nie porozmawia ze swoim najlepszym przyjacielem, z człowiekiem, który był przy niej w najważniejszych momentach życia – bezpowrotnie straci coś ważnego. Zbyt ważnego. A Harry chyba to czuł, ponieważ jego dłonie swobodnie opadły po obu stronach ciała szatynki, a kiedy spojrzała mu niepewnie w oczy, uśmiechnął się pokrzepiająco. Wobec tego wstała, ukradkiem wycierając wilgotne z nerwów dłonie o materiał dżinsów i podążyła za Liamem, który również wyglądał na zestresowanego.

Ubrali się w ciszy przerywanej jedynie głębszymi oddechami i hałasami dobiegającymi z głębi domu. Liam, jak zwykle, otworzył przed nią drzwi i poczekał, aż wyjdzie pierwsza. Czując jego zapach, tak blisko, w tak znajomej sytuacji, przełknęła z trudem ślinę, jak gdyby w jej gardle urosła ogromna gula. Która w każdej chwili mogła zamienić się w potok łez spływających po policzkach.

U stóp schodów zatrzymała się i spojrzała na idącego za nią Liama. Chłopak odwzajemnił gest, unosząc kącik ust do góry, w bladej kopii dawnego uśmiechu. Darcy czuła, jak jej serce łamie się na miliony kawałeczków, gdy uderzał w nią dystans, który wytworzyły minione miesiące… minione wydarzenia.

- Dokąd idziemy? – zapytała nieśmiało, wkładając zmarznięte dłonie do kieszeni płaszcza.

- Może po prostu… przed siebie? – odparł, machnąwszy ręką w nieokreślonym kierunku.

- Jasne – Darcy skinęła głową, bezwiednie kierując się w stronę zardzewiałej furtki, od której… jej życie tak naprawdę ponownie się zaczęło.

Tak, jakby naciśnięcie brunatnej klamki miało znowu coś zmienić. Naprawić.

Przez chwilę szli w zupełnej ciszy, wsłuchując się w chrzęst śniegu pod ich stopami. Darcy znała Liama zbyt dobrze, aby nie wiedzieć, że teraz chłopak uporczywie stara się wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Co jakiś czas otwierał usta, po czym zrezygnowany zwierszał głowę, z powrotem je zamykając. Nie mogła tego znieść. Ciszy przedłużającej się między nimi, dystansu, który z każdą kolejną sekundą powiększał się, jak zdradziecka przepaść. Darcy była pewna, że ta ziejąca dziura tylko czeka, aż któreś z ich dwójki zrobi krok w jej stronę, aby spaść.

Właśnie dlatego zatrzymała się na środku pustej dróżki, pośród mroku. Ponieważ od zawsze obawiała się upadku, a teraz była tego bliska.

Liam zrobił z rozpędu jeszcze dwa kroki, po czym również przystanął, obracając się w jej stronę z trochę niepewną miną. Darcy zacisnęła obie dłonie w pięści, biorąc głęboki oddech.

- Chciałeś porozmawiać, więc rozmawiajmy – powiedziała stanowczo, zbliżając się do przyjaciela – Ja zacznę. Nie chcę cię tracić. Nigdy nie chciałam, dlatego… robienie ci złudnych nadziei dla mnie mijało się z celem, ponieważ na dłuższą metę żadne z nas nie byłoby szczęśliwe. A to, co się stało pomiędzy mną a Harrym… Naprawdę tego nie planowałam. – dokończyła szeptem, spuszczając głowę.

breathless | h.s. (rozpoczęcie korekty-lipiec 2018)Where stories live. Discover now