Rozdział 18.

10.1K 479 9
                                    

Odsunął się, pozostawiając ją z przejmującym uczuciem chłodu, ogarniającym całe jej ciało. Przełknęła głośno ślinę i zaczęła pospiesznie poprawiać ubranie, gnana nieprzeniknionym spojrzeniem chłopaka z kręconymi włosami. Nie była w stanie spojrzeć mu w oczy, dlatego całą swoją uwagę poświęciła zapinaniu guzików płaszcza, chcąc przy okazji ukryć widowiskowe rumieńce na policzkach.

- Nie mogłaś po prostu powiedzieć, że jesteś zajęta? – ostry głos Harry’ego przerwał ciszę, a palce dziewczyny znieruchomiały na materiale szalika.

Musiała na niego spojrzeć, chociaż wiedziała, jaki widok zastanie. Obie dłonie Stylesa, jeszcze niedawno powoli przesuwające się po jej odkrytej skórze, teraz zostały wciśnięte głęboko w kieszenie obcisłych dżinsów. Zielone oczy ciskały gromy, wyraźnie ciemniejąc. Naprawdę próbował zachować spokój, z całej siły. Ale nie potrafił. Zaciskał szczękę, tłumiąc pragnienie, aby stanąć przed Liamem razem z Darcy. Rzuciłby mu tym samym wyzwanie, chociaż… do czego właściwie by to zaprowadziło? Nie miał pojęcia. Wiedział tylko, że na samą myśl o Paynie i dziewczynie stojącej przed nim, spędzających razem wieczór, czuł wielką potrzebę rozwalenia czegokolwiek.

- Miałam skłamać? – Darcy skrzywiła się, wiedząc, że wyczerpała dzisiaj swój limit – Wyczułby to. Poza tym… nie potrafię.

- Oczywiście – usta chłopaka wygięły się w ironicznym uśmieszku. Znowu to robił. Odsuwał się, przybierając pozę wyluzowanego sukinsyna. Nienawidziła tego tak bardzo, że z trudem powstrzymywała się od zdrapania tego grymasu własnymi paznokciami – Bo przecież okłamywanie mnie nie sprawia ci specjalnych trudności.

- Harry… - Darcy potrząsnęła głową, czując znużenie – Liam jest moim przyjacielem, on…

- Och, jasne – przerwał jej, odsuwając się jeszcze dalej. Cała bliskość, którą wytworzyli, w jednej chwili znikła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Starał się zachować obojętny wyraz twarzy, który ukryłby, jak bardzo raniące były jej słowa – Zapomniałem. On ma specjalne prawa, a ja jestem nikim. Nie warto się tym przejmować, Darcy.

- Boże, Harry, nie o to mi chodziło! – zawołała, zaciskając powieki w desperacji. Kiedy je otworzyła, zobaczyła, że Styles odchodzi, kierując się na uliczkę, którą jeszcze niedawno wracała do domu – Harry, do cholery! Zatrzymaj się!

Odwrócił się na chwilę i przez sekundę mogła zobaczyć jego piękną twarz, zanim schował ją za głęboko naciągniętym, czarnym kapturem. Miała ochotę podbiec do niego i zatrzymać, zmusić, żeby został. Chciała powiedzieć wiele, obiecać, że jakoś spławi Liama, ale… wiedziała, że gdyby to zrobiła, nie byłoby już odwrotu. Dokonałaby wyboru, a w tym momencie zupełnie nie czuła się na siłach.

- Po co? Liam na ciebie czeka. Mną naprawdę nie trzeba się przejmować, Darcy.

Nie dał jej nawet możliwości zaprzeczenia. Po prostu odwrócił się i odszedł szybkim krokiem, znikając za zakrętem. Zostawiając ją w stanie kompletnej rozsypki, spragnioną każdego kolejnego dotyku i wściekłą za to, że teraz on był osobą, która ucieka. Poczuła pojedynczą łzę, powoli spływającą po policzku i starła ją jednym ruchem. Nienawidziła swoich słabości.

Nienawidziła faktu, że Harry Styles powoli, ale sukcesywnie stawał się jedną z nich.

                                                                              ***                

Miała nadzieję, że wygląda w miarę normalnie i Liam nie zauważy śladów łez na policzkach. Spędziła pięć minut pod jedną z zapalonych latarni, usiłując doprowadzić swój makijaż do porządku i przy okazji ignorując głupawe gwizdy wyrostków z bloku po drugiej stronie ulicy. Kiedy czuła się już nieco pewniej, weszła na klatkę schodową, biorąc kilka głębszych wdechów.

breathless | h.s. (rozpoczęcie korekty-lipiec 2018)Where stories live. Discover now