Rozdział 4

3.2K 247 14
                                    

- Jak wczorajsze popołudnie?
- Pełne przygód... - w windzie  odpowiedziałam Camilli, z którą właśnie wjeżdżałam na oddział. Dziś wyjątkowo wcześnie dotarłam do szpitala. Po czterech godzinach snu byłam nietypowo wyspana, choć kubkiem ciepłej kawy bym nie pogardzila.
- Dokładnie?
- Na prośbę Demi trafiliśmy do przepastnej willi, w której Ava zaliczyła scenę topnienia się w kuszacym basenie, doprowadzając do poznania kogoś, kto ją uratował: uprzejmy, uroczy, wysoki mężczyzna. Domownik i syn pacjentki, która na prośbę Demi przyjechałam zbadać.
- Jesteś mistrzynią streszczeń - oceniła zbyt skróconą relację.
- Z Ava wszystko dobrze... - uśmiechnęłam się, choć wiedziałam że to nie był trudny wniosek. Camilla zdecydowanie wyłapała hasło "mężczyzna".
- Imię? - ona potrafiła być doskonałym psychologiem i często rozumiałyśmy się bez słów.
- David.
- Przystojny?
- Jakie to ma znaczenie?
- Uratował ci dziecko. To już nie jest jakiś David, o nijakich rysach twarzy.
- Przystojny jak cholera, jeśli musisz już wiedzieć - czułam, że się uśmiecha w poczuciu niezrozumiałego tryiumfu. Otworzyły się jednak drzwi i obie nas przywitał widok Adama stażysty z moim kubkiem z nazwą ulubionego zespołu w dłoni, znad którego unosiła się aromatyczna para.
- Dzień dobry Pani Doktor... - na Camille nawet nie spojrzał.
- Dzień dobry Adamie... - podeszłam odzyskując swój kubek. Dodatkowe dwa punkty za pyszną kawę, oceniałam po pierwszym łyku.
- Chciałbym porozmawiać.
- Mów... - spojrzałam znad brzegu naczynia unosząc wzrok.
- Tutaj? - nie planował tego miejsca przed windami na swoje wyznania.
- Śmiało... Jesteś dorosły, nie czas na wstyd.
- Dobrze... - zbierał odwagę z podłogi. - Na początek bardzo przepraszam za moje niesmaczne opowieści, choć nie wypieram się, że nie pozostają w strefie moich marzeń...
- Adam... może nie aż tak bezwstydnie... - młody właśnie potwierdzał zaproszenie do łóżka.
- Bardzo Panią lubię i podoba mi się Pani jako kobieta, i słabo sobie z tym radzę... Ale chcę powiedzieć, że moje zachowanie już się nie powtórzy - teraz chłopak zalał się już poważnie rumieńcem.
- Może jednak przejdźmy do mojego gabinetu... - w milczeniu po chwili weszliśmy do pokoju. Wolałam jednak zachować ewentualne wyznania między nami. - Posłuchaj... jesteś stażystą, a ja twoim opiekunem. Przypominam, prawie dziesięć lat starszym. To miłe, że mogę się podobać młodszemu mężczyźnie, ale dotychczasowa relacja nie ulegnie zmianie. Mam też nadzieję, że po tej rozmowie nie liczysz na szczególne traktowanie. Będę wymagająca jak do tej pory i przydzielała asystę przy operacjach sprawiedliwie - odkładając swoje rzeczy mówiłam do stojącego pod drzwiami. - Dziękuję za kawę, ale nie daj się skusić znienawidzonym przeze mnie praktykom podlizywania się.
- Istnieje jakaś szansa, że da się Pani zaprosić kiedyś na kolację?
- Owszem... Z tymi, którzy ukończą staż i otrzymają angaż w Providence.
- Pani mówi o oficjalnej uroczystości, a ja...
- Nie umawiam się ze swoimi uczniami.
- Za pół roku nim nie będę...
- I nie wiadomo czy to ty dostaniesz tu pracę pełnowymiarowego lekarza.
- To jedyny warunek?
- Jeśli to cię zmotywuje do większego wysiłku, to tak... - w duchu śmiałam się z chłopaka, że na tyle wycenia bycie lekarzem.
- Uwielbiam medycynę i to, że tu trafiłem. Znam Panią od ponad pół roku i uważam to za najfajniejszy czas. Wiem też, że będę tu pracował, a wtedy jest mi Pani dłużna spotkanie.
- Nie oczekujesz chyba, że za nie zapłacę... - nadal traktowałam rozmowę jak żart.
- Jestem dojrzałym mężczyzna... - jakbym słyszała wywód własnej córki. Miał on mniej więcej taki wydźwięk.
- Wczoraj nawet byłam świadkiem...
- I jak każdy facet bywam szczeniakiem- skomentował usłyszaną przeze mnie swoją erotyczną prelekcję o mnie na terenie palarni. Oboje się uśmiechnęliśmy.
- Myślę że to dobry moment zacząć pracę... - spojrzałam na zegarek oznajmujac, że pora zająć się pacjentami.
- Za pół roku Pani doktor... - wskazał z uśmiechem na mnie palcem.
- Nie mogę się doczekać - ironicznie odpowiedziałam i usiadłam w fotelu kiedy ten zamknął już za sobą drzwi.

BIAŁE NOCEWhere stories live. Discover now