Rozdział 26

2.6K 205 8
                                    

- Co tutaj robisz? - zapytałam opartego o recepcję oczekującego z pewnością na mnie Paula.
- Postanowiłem być dla ciebie wsparciem.
- Paul... biorąc pod uwagę naszą wczorajszą rozmowę, nie mam kompletnie ochoty na kontakt z tobą - bez jakichkolwiek zahamowań wyjaśniłam mężczyźnie swoje nastawienie.
- A Davidem? - dorzucił kiedy już postanowiłam go minąć.
- Szczerze? Z żadnym z Hudsonów nie chcę mieć do czynienia. Z nim nie powinno mnie nic łączyć, a z tobą nie chcę żeby łączyło. Trafiłeś właśnie na mój najlepszy dzień w życiu, w którym postanowiłam właśnie przestać być dla wszystkich uprzejmą. Teraz wybacz, muszę się przyszykować do operacji.
- Rozumiem postawę wobec Davida, ale wobec mnie nie musisz być nagle taka opryskliwa... - niezwyciężony ruszył za mną.
- To prawda, nie muszę, ale mam do tego prawo. Poza tym do czego niby miałbyś mi się tu przydać?
- Na przykład powiedzieć ci, że mimo twojego ciętego języka nadal jesteś prześliczna; że ostatnio na śniadaniu zdążyłem policzyć wszystkie twoje piegi i jeśli nawet wyrzucisz mnie drzwiami, to i tak będę tu czekał, aż wywiozą cię z operacyjnej sali. A poza tym znów zacząłem na dobre malować i potrzebuję twojej surowej oceny już powstałych prac, więc muszę cię przekonać, iż mimo wszystko bardzo mnie lubisz.
- Wal się Paul... - lekko rozbawiona rzuciłam w stronę mężczyzny.
- Widzisz sama... jestem twoim poczuciem humoru.
- Jesteś podłym gnojkiem, który próbował obwiniać mnie za bałagan w waszej braterskiej piaskownicy.
- Wiem... przepraszam. Jestem idiotą, z którego czasami wychodzi bezradny gówniarz. Powinienem ugryźć się wtedy w język...
- I to bardzo mocno.
- To co? Jakaś kawa jeszcze przed?
- Zapomnij. Muszę być na czczo. Nie jem i nie piję od kilku godzin.
- No tak...
- Na prawie może się znasz, ale o operacjach nie masz pojęcia...- zaśmiałam się wchodząc już do swojego gabinetu żeby schować do szafki rzeczy.
- Będziesz miała jakieś znieczulenie?
- Raczej... Dostanę miejscowe, ale sam zabieg trochę potrwa. Jest nieco więcej roboty.
- Ktoś z kolegów cię operuje?
- Mój ordynator z neurochirurgiem z innego oddziału. Choć liczę, że mój młody stażysta przejdzie chrzest bojowy.
- Boisz się?
- Głupcy tylko się nie boją. Czym innym jest przeprowadzać takie zabiegi, a czym innym stać się pacjentem. Zwłaszcza kiedy zna się cały wachlarz niepożądanych skutków.
- W takim razie mam coś dla ciebie.
- Dla mnie?
- Yhm... amulet.
- Różaniec noszę przy sobie. Wielkie dzięki...
- Poczekaj... to coś specjalnego... - patrząc na mnie próbował ostrożnie wyciągnąć coś z kieszeni sportowej kurtki. - Proszę...

- Kotwica? Rozumiem twoje zamiłowanie do pływania, ale jaki to ma związek ze mną?- To symbol stabilizacji, spokoju, powrotu do portu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Kotwica? Rozumiem twoje zamiłowanie do pływania, ale jaki to ma związek ze mną?
- To symbol stabilizacji, spokoju, powrotu do portu... To dobra wróżba dla tego co zrobisz kiedy stad wyjdziesz.
- Mianowicie?
- Spełnisz swoje marzenia o domu, powrotu do pracy, kto wie... może i szczęściu.
- Naprawdę w to wierzysz? - trzymałam już w dłoni zaskakujący prezent.
- Nie lubisz symboli? Według mnie sprawiają, że życie jest magiczne, a ja po prostu dobrze ci życzę.
- Nie mogę tego zabrać...
- Możesz... Weź i do zobaczenia za kilka godzin.
- Nie ustąpisz? - pytałam już retorycznie nie licząc na to, że uda mi się go stąd pozbyć.
- Nie...
- Uparciuch... - uśmiechnęłam się ciężko.
- Dzięki temu kilka ważnych rzeczy udało mi się w życiu osiągnąć.
- Dobrze... teraz pozwól, że się przebiorę. Za chwilę zabiorą mnie na salę.
- Dobrze. Będę na zewnątrz... I jeszcze coś... - bardzo odważnie dopadł do moich ust zostawiając delikatny posmak świeżej mięty zmieszanej z czarną porzeczką. Na chwilę przymknęłam powieki naiwnie licząc na to, że ten pocałunek mógłby być od kogoś innego. Nie skomentowałam już tej sceny... Zanim zdążyłam wrócić myślami na ziemię zostałam sama. Być może obecność Paula była jednak dobrym sposobem na odciągnięcie mrocznych myśli. Bawił mnie, a każdy sposób na wywołanie najmniejszego uśmiechu był dobry.

BIAŁE NOCEWhere stories live. Discover now