Rozdział 40

5K 313 70
                                    

- Jaka ty chuda jesteś! - swym wrodzonym zwyczajem krytycznie witała się ze mną matka.
- Mówimy tu po angielsku. Karl nie rozumie waszego świergotu... - nieelegancko rozpoczęłam pocałunek od mężczyzny. Docierając do rodziny wymieniłam już tylko chłodne uściski. 
- Powiem ci Patricio, że dom robi wrażenie, a narzeczony jest urzekająco przystojny.
- Tak... - nie za bardzo chciałam brnąć w utworzony przez moją matkę bilans plusów i minusów. - Jak przystojny, tak bogaty. Co was skłoniło do tej nagłej wizyty?
- Chyba nie sądziłaś, że będziemy cierpliwie czekać w hotelu do momentu uroczystości?
- Jesteście gośćmi, więc powinniście korzystać z przedślubnych przyjemności. Zwłaszcza, że wynajęty hotel ma jednocześnie strefę spa.
- Liczyliśmy na miłą kolację w rodzinnej atmosferze. Jeśli o tej porze można jeszcze coś zamówić...
- Spokojnie... mam wszystko w lodówce. Część kateringu do degustacji czeka na pojemne żołądki - ruszyłam w stronę kuchni dokąd bez wyraźnego zaproszenia ruszyła za mną Sophia. Czyżby moja siostra postanowiła nagle nadrobić zaległy czas? - Karl! Obsłuż barek proszę! - Rzuciłam jeszcze do przyjaciela.

- Nieźle się ustawiłaś... - zaczęła rozmowę kobieta.
- Co dokładnie masz na myśli?
- Dom, David, odszkodowanie...
- Mam niewiele więcej niż ty... - wiedziałam doskonale jak siostra płonie z zazdrości.
- No właśnie... chcieliśmy się z tobą wcześniej zobaczyć, bo jutro już nie będzie na to czasu...
- Nie kręć. Do mety... - nalegałam kładąc na kuchennej wyspie okazały półmisek zimnych przekąsek.
- Rodzice nie są już najmłodsi... Chcą powoli wycofać się z medycznego interesu, a bardziej przekazać prowadzenie komuś innemu...
- Tobie.
- Dokładnie i...
- Mam się zrzec roszczeń.
- Byłoby miło. i tak już nie wrócisz do Włoch, a na brak pieniędzy nie możesz narzekać.
- To chyba tak jak ty... - z premedytacją siałam niepewność w siostrze.
- Nie było ciebie tyle lat...
- Mam ci przypomnieć siostrzyczko dlaczego? Może dodam do tego jeszcze kilka wspomnień o twoim wsparciu... A nie! Czekaj... przez siedem lat nie miałyśmy prawie kontaktu.
- Patricia... ja ci życia nie zaplanowałam, więc do mnie nie masz prawa mieć o nic pretensji.  Ja też mam swoje sprawy i rodzinę. Poza tym nie moim obowiązkiem było niańczenie ciebie.
- A co z Sycylią?
- Przeprowadzamy się z dziećmi i Manuelem do Rzymu. Kupiliśmy dom niedaleko rodziców...
- Czyli już decyzje podjęte.
- Sama rozumiesz, że w tych okolicznościach to formalność.
- A dlaczego niby miałabym ci ułatwiać wszystko? - pytałam stawiając kolejne potrawy i wsadzając kolejne do piekarnika.
- Dostałaś wszystko od Enricii, więc tak by było sprawiedliwie.
- Kto tak uważa poza tobą?
- My wszyscy.
- Brawo... co za ekonomiczna solidarność. Zastanowiło cię kiedyś na ile wystarczył spadek po naszej babci? Oświecę cię. Gdyby nie odszkodowanie od Rueza, nadal zbierałabym na dom. Ale co ciebie może interesować życie młodszej siostry, którą najpierw zgwałcono, potem sama musiała uciekać do obcego kraju gdzie borykała się z pogodzeniem wychowania dziecka i jednocześnie pracą, żeby kilka tygodni temu stanąć przed wizją nowotworu. Tak, miałam operację na kręgosłupie... Taki mały dodatek do mojego idealnego życia.
- Ale już wszystko dobrze?
- Mam nadzieję, ze jeszcze sporo czasu będę targać resztki waszych sumień.
- Pat, co mam robić? - dzielnie przerywając rozmowę do kuchni wkroczył David płosząc jednocześnie Sophi. - Coś nie tak? - szybko wyczuł gęstą atmosferę, która właśnie ulatniała się z tego miejsca.
- Moja kochana rodzina liczy na to, że zrzeknę się udziału w ich majątku, który postanowili przekazać mojej siostrze.
-  Przepastny prezent ślubny... Nie ma co... - stanął obok czekając aż przestanę nerwowo wycierać dłonie w kuchenną ścierkę. Westchnęłam głęboko... - Nie myśl o tym. Przestań się obciążać przeszłością. Chciałbym żebyś koncentrowała się tylko na nas. Jeśli... Jeżeli nie jesteś gotowa na jutrzejszy dzień, możemy odwołać wszystko. Poczekam na ciebie... Każdego dnia będę prosił o wybaczenie... - nienachalnie złapał mnie za ręce przysuwając do siebie i łapiąc w ciepłe przytulenie.
- Rozmowa z Karlem... - wiedziałam kto wywarł na Hudsonie to postanowienie.
- Niezawodny przyjaciel z Nowego Jorku.
- Może to za niego powinnam wyjść... - mówiłam z twarzą przyciśniętą do klatki piersiowej mężczyzny.
- Gdybyś tylko się zgodziła, musiałbym go zabić.
- Zatem szkoda człowieka.
- Co robimy teraz?
- Wyciągniemy zapiekankę, zadzwonisz po swojego brata - ma to być w końcu rodzinna kolacja, zaniesiemy wszystko na stół i spędzimy cholernie cudowny wieczór.
- Wiesz jakie są moje relacje z Paulem.
- Z pewnością lepsze niż moje z Sophią. Czuję zresztą, że to będzie oczyszczające spotkanie. Dzwoń! - z tylnej kieszeni jego spodni wyciągnęłam aparat podając wraz z poleceniem.
- Masz na mnie zbyt duży wpływ - uległ wybierając numer i przykładając słuchawkę do ucha. 
- I zamierzam z tego korzystać bez ograniczeń - wspięłam się jeszcze na palcach i delikatnie ucałowałam Dawida w miękkie usta. Wiem, że w środku tańczył z radości. To był znak, że przynajmniej moje serce dla niego bije nadal w tym samym rytmie. Nie znał wprawdzie myśli, ale przynajmniej co do miłości mógł być spokojny.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 15, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

BIAŁE NOCEWhere stories live. Discover now