Rozdział 9

2.8K 238 21
                                    

- Co ty kurwa odwalasz? - nie bawiłem się w subtelności, niemal wpadając do pokoju młodszego brata, który wygodnie leżąc na łóżku, szykował się do snu.
- Księżniczka Rose opuściła zamek i postanowiłeś o tej porze porozmawiać o Patrici - nie pytał. Doskonale ułożył kolejność zdarzeń.
- Daj jej spokój.
- Co cię martwi?
- To, że potraktujesz ja jak wszystkie.
- Wątpię żeby się dała.
- Rozczaruje cię jeszcze bardziej, nie spała z nikim od siedmiu lat. Tego muru nie przeskoczysz! - Jestem świnią. Zdradziłem właśnie jej tajemnicę, którą z pewnością nie chciałaby się dzielić.
- Tym bardziej jest dla mnie pociągająca.
- Ty siebie nie słyszysz... - szukałem daremne argumentów żeby zniechęcić Paula.
- David... Przypominam ci, że masz narzeczoną i nie wolno ci interesować się inna kobietą.
- To jest troska - tłumaczyłem intencje.
- O kogo? - był zbyt mądry i zbyt zuchwaly.
- Nie chcę żeby cierpiała...
- Było trzeba nie zawracać jej głowy w internecie. Mam nieodparte wrażenie, że jej umysł zbyt cię kusi.
- Przestań... - zignorowałem diagnozę brata. - Właśnie dlatego, że sporo o niej wiem, nie chce żeby twoje łapska zrobiły jej krzywdę. Widziałem was pod domem. Oczarujesz ją, a potem przestaniesz odbierać telefony.
- O tym mówisz... - roześmiał sie zbyt pewnie, rozumiejąc, że byłem świadkiem,  kiedy troskliwie ocierała mi twarz. - Naprawdę mało o mnie wiesz. Słyszałeś, żeby którakolwiek się na mnie żaliła? Jestem dżentelmenem.
- Od kiedy?
- Od urodzenia. Nie zaprzątaj sobie nami głowy, bo to nie powinno cię zajmować.
- Ufam ci... Bądź uczciwy... - Wychodziłem, bo wiedziałem, że więcej nie wynegocjuje. Mogłem tylko się łudzić, że choć raz Paul okaże się porządny.
- A ty jesteś?
- O co pytasz? - odwróciłem się jeszcze przy drzwiach.
- Piszesz do niej?
- Nie twój interes.
- Piszesz?
- Nie! - To kłamstwo bolało mnie najmocniej. Nie robiłem jednak niczego złego. Zwyczajnie nie umiałem odebrać jej tego pocieszenia. Przed bratem nie musiałem się tłumaczyć. Przed nikim nie musiałem. Basen? Chciałem tylko zobaczyć jak pływa... Nie wiem... Teraz wydaje się to głupie. Pół godziny stałem jak idiota, wpatrując się jak pokonuje olimpijskie długości. Czy mi się to podobało? Jak cholera! Ale i tak jestem kredytem! Pakuje się w jakieś złudne historie. Mam Rose, plany związane ze ślubem i pewne szczęście u jej boku. Nie potrzebne mi dodatkowe problemy. To co najwyżej chwilowa fascynacja, która szybko wygaśnie. Jak małemu dziecku tłumaczyłem sobie w myślach, że dwa dodać dwa nie może mieć innego wyniku jak cztery. Pobudzałem usilnie sumienie i rozsądek tłumacząc sobie, że Patricia to tylko chwilowe zawirowanie.

***
- Cześć...
- Mieliśmy się zobaczyć na parkingu- mało serdecznie witałam się z opartym o szpitalną recepcję Paulem.
- Świetnie wyglądasz.
- Skończyłam dwugodzinną operację. Wiem jak wyglądam... - związywałam ciaśniej już zbyt długie włosy.
- Skąd ten nastrój?
- Muszę jechać do szkoły Avy. Czeka mnie spotkanie z wychowawczynią i tłumaczenie, że wcale nie chciała uderzyć kolegi w krocze.
- Serio?! - wybuchł radosnym śmiechem.
- Naprawdę dojrzała reakcja Paul... - Też już powoli zaczynałam się uśmiechać. Moja bardzo ciemna strona szeptała, że gowniarzowi się zwyczajnie należało.
- Bryan?
- Czyli wiesz...
- Jadę z tobą. Nie odmówię sobie zobaczenia tej sceny.
- Gorzej jak pojawią się rodzice małego.
- Tym bardziej potrzebny ci dobry adwokat.
- Zmarnujesz czas.
- Przestań... Poza tym mam słabość do młodych nauczycielek. Ava ma fajną wychowawczynie?
- Ty tak poważnie, czy się zgrywasz?
- Na którą mamy być? - zignorował moje pytanie, spoglądając na zegarek.
- Za pół godziny.
- To lepiej się pośpiesz.
- Jesteś pewny, że chcesz ze mną jechać? - jeszcze raz zapytałam, zbierając się przebrać.
- Oczywiście... Nie tylko David potrafi uratować twoje dziecko - dziwnie to zabrzmiało, ale chyba każde wsparcie było wskazane.
- Daj mi dziesięć minut.
- Nie ruszę się stąd. Opowiem Camilli jak karmiłas mnie wczoraj swoją babeczką - obrócił się do oficjalnie przysłuchującej się tej rozmowie kobiety.
- Już jesteście na "ty"?
- Niezły jestem, co?
- Hudson..  Zadziwiasz mnie, choć wciąż bardziej bawisz... - machnęłam ręką, uśmiechając się jeszcze szerzej i odeszłam do gabinetu.

BIAŁE NOCEWhere stories live. Discover now