Rozdział 16

2.9K 219 11
                                    

- Camilla, domyślasz się co dla młodego mężczyzny, który co dopiero rozhuśtał swoje życie seksualne znaczy diagnoza pod tytułem "nowotwór jąder"? - retorycznie zapytałam przyjaciółke wygodnie rozkładając nogi na fotelu w pokoju pielęgniarek.
- Jakoś trudno mi to zestawić z faktem, że trzydziestoletni mezczyzna prowadzany jest po szpitalu przez matkę, a nie przez jakaś partnerkę.
- Być może ta uciekła kiedy pacjent zaczął narzekać na dolegliwości.
- Jak dla mnie to jest gejem - skwitowala czarnoskora.
- Nawet jeśli, to oni też raczej wolą żyć ze swoimi jadrami. A tak, trzeba usunąć jedno i poddać się chemii.
- Wypadną mu wszystkie te bujne fale.
- To jest najmniejszy problem...
- Pat, naprawdę nie irytuje cię koleś, którego mamusia trzyma za raczke i ociera mu łzy chusteczka, i z pewnością chodzi do kosmetyczki częściej niż ty?
- Gdyby trafił mi się taki na randce, to i owszem. Tu zwyczajnie odcinam się od próby oceniania i dorabiania ludziom życiorysów. Poza tym mam nieodparte wrażenie, że to bardziej męski ród cie dzisiaj wkurza w całości, niż mój dzisiejszy barwny pacjent.
- Aaaa... znów się poklocilam z córką.
- Kolejny nowy narzeczony?
- Czasami wolałabym żeby moja młodsza urodziła tak szybko jak Dora, to i może by przestała tak się zakochiwac co kwartał.
- Tym razem solista grupy rockowej, czy wyznawca buddyzmu?
- Taksówkarz... po rozwodzie, z dzieckiem i namawia ją żeby się do niego wprowadziła.
- Boisz się, że nagle przerwie studia i wyląduje na twojej łasce?
- I całej reszty też.
- Pozwól jej... Nie patrz tak na mnie - złapałam zdziwienie kobiety. - Ona ma dwadzieścia jeden lat i może to zrobić bez twojej zgody. Okaz się wyrozumiała, póki liczy się jeszcze z twoim zdaniem, ale postaw warunek, że ma niezawalic uczelni. I oczywiście bacznie wszystko obserwuj...
- Ciekawe czy Avie byś tak odważnie pozwoliła? - podpuszczala mnie Camilla.
- Obawiam się, że moja córcia każdego bedzie sprowadzala pod dach mamusi, która ugotuje, upiecze i posprząta. Do tego czasu jednak będę się trzymać tego, że jest maleństwem z mleczakami i złymi snami. Niemniej... Leila zrobi ci na złość. Przemyśl to... - skończyłam mój pietnastominutowy relaks i znów wsunelam stopy w białe trampki. Wstalam i zaczelam nieco rozciagac zastale mięśnie i kości. - Jeszcze godzina i znikam oddać się cukierniczym szaleństwom.
- Masz siłę jeszcze?
- Pewnie łatwiej byłoby wydać trzysta dolarów, ale wolę żeby było smaczniej i zainwestować te pieniądze w prezent.
- Żebyś na siebie tak nie żałowała też byłoby miło - dodała kobieta ruszając przede mną na szpitalny korytarz.
- Co masz na myśli? - pytałam patrząc na rozmowczynie.
- Na razie tylko tyle, że jakiś przystojniak stoi przy mojej ladzie z tekturowym pudełkiem od Sweetbox'a z czymś pewnie kuszacym w środku. - Szybko powędrowałam wzrokiem za wskazówkami Camilli.
- Paul...
- Yhm... - wymownie zaintonowala. - Tylko Paul, nie David.
- Sugerujesz coś czego nie ma.
- Lub coś, co dopiero nastąpi.
- Skończ lepiej - ucielam dochodząc wraz z kobietą do recepcji.

- Witam piękne Panie... - miło przywitał się mężczyzna.
- Szef wie, że tu jesteś? - podeszłam serdecznie calujac się z Młodym w policzek.
- Skończyłem na dzisiaj i właściwie to
... Czekałem wczoraj cały dzień, że się odezwiesz po naszej randce. Tym razem najwidoczniej natrafiłem na zaskakująco niedostępna dziewczynę. Przyznam, że trudno mi to ogarnąć. W związku z tym, musiałem nieco okroić swoją pewność siebie i o to jestem.
- Nie napisałeś nawet, bo czekałes na wiadomość ode mnie? - z ironią zapytałam.
- Dokładnie.
- Co za tania bajka... - zasmialam się głośno. - Powiedz lepiej Chłopczyku co masz tam w środku.
- Nie mam pojęcia, o co pytasz... - udawał niezorientowanego.
- To błękitne pudełko - wskazałam palcem na pakunek, który stał za nim na ladzie na wysokości ramienia.
- Aaaa... to. No cóż, pomyślałem, że pewnie bardzo będziesz chciała mnie przeprosić za swoją obojętność i milczenie, a nie będziesz miała możliwości szybko czegoś upiec więc... - przesunął dłonią słodką niespodziankę w moim kierunku.
- Ja, ciebie? - pytałam z szerokim uśmiechem.
- Byłem przekonany, że takie staruszki jak ty znają się na tym co jest w dobrym tonie i dalekie są od uwielbienia dla narzucajacych się mężczyzn. Co za tym idzie, to ty powinnaś nadać jakiś sygnał.
- Bawisz mnie Paul... Ale zrozumiałam uszczypliwosc - to z pewnością było odbicie za przypominanie mu na każdym kroku jego wieku.
- Skoro ustaliliśmy, kto jest winny i kto ofiara, oczekuje dziesięciu minut twojego czasu i może jakiegoś kameralnego miejsca.
- Nasycisz się dziesięcioma minutami?
- W sobotę odbiorę pozostałą należność.
- Chyba zawyzasz moje zobowiązania.
- Nie targuj się. Gdzie idziemy? - rozbawiony czekał na mój krok.
- Jest tu takie miejsce... Camilla jestem pod telefonem - dodałam, uśmiechając się do ciekawskiej przyjaciółki, która nie odmówiła sobie rejestrować całej rozmowy.
- Spokojnie... Dopilnuje porządku na pokładzie - wyraźnie dała sygnał, że udziela całkowitego pozwolenia na damsko męską schadzke.
- Doskonale. Jeszcze kawa z automatu i możesz mnie zabrać nawet do nieba - dorzucil ucieszony mezczyzna.
- Skąd wiedziałeś?
- Co?
- Że to właśnie będzie niebo...
- Coraz bardziej mi się to wszystko podoba... - skomentował, obiecując sobie może zbyt wiele.

BIAŁE NOCEWhere stories live. Discover now