³.Na pewno sobie poradzisz

3.7K 374 126
                                    

       Droga ciągnęła się w nieskończoność. Changbin powoli zaczynał obgryzać skórki wokół paznokci, czując lekki oddech strachu na karku. Bambam był specyficzny. Dość okrutny, dupkowaty, a czasem zachowywał się jak prawdziwy cham. Mimo to zebrał grupę dzieciaków, które niczym bezpańskie psy wałęsały się i zaglądały wszędzie, często pakując się przy tym w kłopoty. BamBam dał im jakiś cel, jakiś wzorzec do którego mogą dążyć - dał im jakiś rodzaj pracy, aby mogły pozwolić sobie na jakikolwiek dostatek.

Jisung zgasił auto i westchnął głęboko. Mu też nie było prędko do widzenia się z przywódcą. Bin jedynie zagryzł dolną wargę i wysiadł z auta, stając przed niewielkim zakładem mechanicznym. Niepewnie wszedł do środka, a tam uderzył w niego smród papierosów i benzyny.

- Bam? - zapytał niepewnie brunet, rozglądając się dookoła.

- Tu jestem. - Usłyszał głos z góry. W okół ścian budynku rozciągał się jakby "balkon" prowadzący na drugie piętro, gdzie ich szef urządził sobie centrum dowodzenia.

- Chciałeś mnie widzieć. - Changbin przestąpił z nogi na nogę, widząc jak tleniony blondyn schodzi na dół i staje zaledwie parę kroków od niego.

- Podobno wpadłeś.

- Dopiero doszła do ciebie informacja?

- Nie, zapomniałem o tym kompletnie - powiedział, wyjmując z tylnej kieszeni paczkę papierosów. - Przypomniałem sobie, gdy chciałem dać ci jakieś zlecenie. - Wyjął jednego i podpalił.

- Wolałbym teraz nie działać. To może jedynie mi zaszkodzić. - Changbin skrzywił się czując dym. Co prawda sam czasem popalał, gdy miał trudniejszy dzień, choć tak generalnie nie lubił zapachu papierosów. Paradoks? Chyba tak. BamBam pokiwał głową zaciągając się i wypuszczając chmurę siwego dymu.

- W takim razie nie będę ci dawał kasy przez najbliższy czas.

- Zdaję sobie z tego sprawę.

- Cieszę się, że rozumiesz swoją sytuację. - Blondyn poklepał go po ramieniu i wsunął dłonie do tylnych kieszeni. - Kiedy skończysz?

- Po wakacjach.

- Przesrane.

- Mam przepieprzone. A wszystko dlatego, że Jisung i Jeongin mnie zostawili - burknął pod nosem, krzyżując ręce na piersi.

- Zostawili cię? - Szef wydawał się być zszokowany tą informacją.

- No tak. Nikt ci nie powiedział? -W odpowiedzi BamBam pokręcił głową i znów przyłożył papierosa do ust, aby się zaciągnąć. Chłopak zagryzł wargę i skierował swój wzrok, gdzieś w przestrzeń, jakby odpłyną w swoich myślach do ciepłych krajów.

- Chyba będzie trzeba im przypomnieć nasz kodeks. - Changbinowi zjeżył się włos na karku, gdy pomyślał o powtórce materiału dla swoich przyjaciół. Podświadomie wiedział, że należy im się, ale ostatecznie wolałby, aby nikt ich nie skrzywdził.

- Mogę narzekać, ale dokonali dobrej kalkulacji. - Brunet próbował rozegrać dobrze swoje słowa i uratować tyłki przyjaciół. Sam nieraz miał owe odświeżanie pamięci, Jisung również... Jednak Yang był stanowczo za młody, za świeży.

-Gdyby mnie nie zostawili, nic byśmy z tego skoku nie zyskali. - No świetnie Changbin. Przez nich był skazany na pracę w fabryce końskiego gówna, ale nie... Jego złote serce broni przyjaciół.

BamBam pokiwał głową i przygryzł wargę.

- W takim razie dobrze... Możesz iść... - mruknął, a Bin nie zwlekając opuścił pomieszczenie.

[w trakcie poprawek]•I am not• //ChanglixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz