²⁶.Ty też masz inne plany

2.6K 309 30
                                    


         Srokata klacz już trzecie kółko galopowała wokół Changbina, podrzucając przy tym mokry piach. Chłopak zgarbił się i oparł łokciami o kolana, obserwując, jak Felix prowadzi konia po lekko wydeptanej ścieżce, posługując się jedynie ledwo zauważalnymi sygnałami. Zawsze był pod wrażeniem, jak tak drobny i szczupły chłopak, jest w stanie podporządkować sobie ogromne, ważące niewiele mniej, jak pół tony zwierzę. 

     Brunet właśnie delektował się przerwą w pracy, oglądając, jak młodszy jeździ jedną z klaczy jego znajomej. Dziewczyna poprosiła, aby wsiadł na srokatą, choć raz w tygodniu, gdy znajdzie czas. Oczywiście panicz Lee jest na tyle dobroduszny, że odstępował chwilę przerwy, aby wyświadczyć komuś przysługę.

- Strasznie niechętnie wykonuje ciasne wolty - mruknął blondyn, podjeżdżając stępem do schodków, na których siedział Changbin.
- Potrzebuje zachęty? - spytał, wodząc wzrokiem za chłopakiem, który właśnie jeździł po ciasnym kole wokół niego. Klacz szukała tylko okazji, aby poszerzyć koło i nie wykonywać zbyt mocnych zgięć.
- To raczej mogą być jakieś bóle. - Felix odpuścił i zaczął kierować się w prostej linii, na co wierzchowiec odpowiedział nieco energiczniejszym krokiem. - Będę musiał porozmawiać o tym z Harin. - Changbin zmarszczył lekko brwi, patrząc, jak blondyn jedzie w kierunku jednego z narożników, przez co był odwrócony do niego plecami. Rozumiał, że to tylko koleżanka i klientka, jednak z tego, co młodszy mówił po jeździe, wydawało się, że byli ze sobą blisko.
             Brunet poczuł ukłucie zazdrości w sercu. Co prawda ich związek wskazywał raczej na to, iż Seo powinien bardziej martwić się o męską część znajomych swojego chłopaka, jednak ta cała pomoc mocno śmierdziała dla Bina. Nie zdziwiłby się, gdyby dziewczyna skrycie podkochiwała się w Felixie. Wystarczy, że blondyn przejdzie wzdłuż stajni na zawodach, a z co drugiego boksu wychylą się kobiece głowy, aby zobaczyć, kto jest właścicielem tak anielskiej buzi.
- O czym będziesz musiał z nią porozmawiać? - spytał, gdy ten przejeżdżał obok.
- O tym, że jej koń może mieć coś nie tak z plecami. - Młodszy odgiął lekko barki w tył, strzelając przy tym kośćmi. - Może powinien zobaczyć to fizjoterapeuta, albo dziewczyna musi być gotowa na inwestycję w nowe siodło.
- Ach - mruknął Changbin, krzyżując ramiona na piersi. Nigdy nie widział Harin, a nawet jeśli widział, to na pewno nie potrafiłby dopasować jej imienia do twarzy.
- Coś nie tak? - spytał blondyn, unosząc jedną brew.
- Wszystko świetnie... po prostu byłem ciekawy - wzruszył ramionami, odchylając się nieco do tyłu. Przecież nie powie mu wprost, że jest zazdrosny tylko dlatego, że Felix chce z kimś porozmawiać. To byłoby... jest głupie i dziecinne. Co jednak Bin ma poradzić na to, że skręca go na myśl, że młodszy mógłby się na niego wypiąć, aby ułożyć sobie życie z amazonką.

          Jakby nad tym pomyśleć, to wiele musiało ich łączyć. Wspólne hobby, wspólne pasje, a randki w stajni byłyby chyba najlepszymi w ich życiu. Dziewczyna mogłaby rozmawiać z Felixem o koniach, dyskutować o treningach, jeździć w dzikie tereny i generalnie robić wiele rzeczy, których Changbin nie jest w stanie.
- Jesteś zazdrosny? - spytał w końcu blondyn, gdy po raz kolejny znalazł się bliżej bruneta, kręcąc kolejne kółko po placu.
- Nie. Oczywiście, że nie - odpowiedział szybko, próbując nie brzmieć podejrzanie, a Felix jedynie zaśmiał się cicho, kręcąc głową.
- Myślisz, że zostawiłbym cię dla Harin?
- Nawet tego nie powiedziałem.
- Ale pomyślałeś.
- To już inna sprawa. - Po tych słowach Changbina, blondyn pokręcił głową, uśmiechając się lekko. To było w jego oczach całkiem urocze, że starszy jest zazdrosny. Oby tylko brunet nie był zbyt zaborczy, bo zaraz zakaże mu zbliżania się do swoich przyjaciół.
- Głupek - rzucił, klepiąc lekko srokatą klacz po szyi, na co ta, zarzuciła lekko głową, wyciągając trochę wodzy z ręki blondyna.
- Sam jesteś głupek - burknął, poprawiając się na swoim siedzeniu. - W końcu mielibyście o czym rozmawiać. Wiesz... ona jeździ, ty jeździsz. Dogadywalibyście się. - Po tych słowach, Felix wybuchnął gromkim śmiechem.
- Dogadywanie się to jedno, a jakiś rodzaj specjalnej relacji to drugie. - Changbin uśmiechnął się lekko. Lubił, gdy podkreślane było, iż jest gdzieś wysoko w kategorii "ważni ludzie dla Lee Felixa". Poza tym... każdy chce być kochany i Seo nie żadnym jest wyjątkiem.

- A tak na totalnym marginesie... uczenie cię całego tego mistycznego świata jeździectwa jest o wiele zabawniejsze, niż rozprawianie o tym, jakie bryczesy Harin powinna kupić. - Lix wyjął stopy ze strzemion, kręcąc lekko głową. Nie do końca rozumiał zazdrość swojej drugiej połówki. 


             Młodszy stępował jeszcze przez kilka minut, aby następnie zsunąć się z boku konia i cicho jęcząc, skierować się w stronę wyjścia z ujeżdżalni.
- Co teraz będziesz robił? - spytał Changbin, maszerując po lewej stronie blondyna.
- Jeszcze nie wiem, a co?
- Nic. Po prostu pytam - wzruszył ramionami. Jego przerwa była już na wyczerpaniu i to był chyba najlepszy czas, aby odnaleźć Hyunjina lub pana Lee i zapytać, czy jest coś do zrobienia. Chociaż... jak jego przerwa się nieco wydłuży, to raczej nic się nie stanie.
- Co robisz w piątek wieczorem? - Jakby się nad tym zastanowić, to jedynym miejscem ich spotkań była stajnia. Raz czy dwa spędzali czas w domu, u jednego lub drugiego, jednak nigdy nie wychodzili wspólnie na miasto, na najzwyklejszą randkę. Nawet jeśli ich związek jest świeży... to nadszedł odpowiedni czas na pierwszą schadzkę.
- Nie. Miałem zamiar spędzić wieczór, zajadając się pizzą przy jakimś ciekawym serialu. Chcesz się przyłączyć? - zapytał, stanąwszy razem z klaczą w boksie wyścielonym świeżą, jeszcze pachnącą słomą.
- Nie koniecznie. - Felix przygryzł lekko wargę i zacisnął palce na przystułach.
- Masz inne plany? - spytał, w końcu odpinając popręg i szybkim ruchem zdejmując siodło razem z podkładką i czaprakiem. Blondyn, gdy planował swój wieczorny maraton z włoskim krążkiem w roli głównej, miał szczerą nadzieję, że Changbin spędzi go razem z nim, zajadając się kolejnymi kawałkami i komentując, jakim dzbanem życiowym jest główna bohaterka. Dlatego poczuł się nieco zraniony, gdy starszy w jakiś sposób odmówił.
- Dokładnie. - Seo szybko zdjął ochraniacze, aby następnie wrzucić je do prywatnej skrzynki Harin, nie do końca przejmując się, czy są w wyznaczonym na nie miejscu.
- I wiesz co... - zaczął, patrząc, jak młodszy rozpina paski od ogłowia. - Ty też masz inne plany.
- Och... naprawdę? - Felix odwrócił się do niego przodem, unosząc brwi ku górze. - Będziesz kazał mi iść wcześnie spać, niczym matka? - zaśmiał się cicho, zdejmując sprzęt całkowicie z głowy konia i podając go dla Changbina.
- Nie idioto. Wybierasz się ze mną na randkę.

                                                                                            ***

              Rzęch Jisunga zaburczał głośno, gdy stanęli przy warsztacie należącym do BamBama. Wyglądał, jakby nikt tu nie przychodził od tygodni, jednak palące się na piętrze światło wskazywało na coś innego.
- Miejmy to za sobą - mruknął Changbin, wysiadając z gruchota. Minęło naprawdę sporo czasu, odkąd ostatnio postawił swoją stopę w progu tego budynku. Nie miał najprzyjemniejszych wspomnień z "liderem", po tym, jak dostał gromki łomot od "kolegów" z gangu. Dlatego trochę ich unikał. Poza tym... dni spędzone w stajni razem z Felixem były o wiele przyjemniejsze niż kiszenie się w tej przeklętej melinie i wkopywaniu się w kolejny problem z prawem.
           Jisung też niechętnie zjawiał się w warsztacie. Życie szatyna było ostatnio zbyt skomplikowane i niejasne, aby mógł w spokoju skupić się na pracy. Poza tym... coraz rzadsze wizyty powinny być pierwszym krokiem do rzucenia tego wszystkiego w pizdu.
- A kogoż moje piękne oczy widzą - zaśmiał się BamBam, gdy tylko dwaj chłopcy weszli do środka budynku.
- Nie udawaj, że tęskniłeś.
- Oczywiście, że tęskniłem. - Blondyn właśnie wypalał któregoś papierosa z rzędu, obejmując przy tym swojego chłopaka, który krzywił się od dymu, drażniącego go w nozdrza.
- Cześć - mruknął Chan, widząc Jisunga i Changbina, rozsiadających się po wolnych meblach.
- Hej. - Mina Hana była smętna i niezadowolona. Ostatnią osobą, którą chciał spotkać w warsztacie, był Bang. W końcu ostatnio obiecali sobie, że młodszy nie wpakuje tyłka w żadną kradzież, a starszy w końcu zerwie z BamBamem.
- Czyżbyście chcieli robotę? Przyznam, że dla mnie jesteście już jak fachowcy, a uczenie nowych gnojków to upierdliwa sprawa. - Zgniótł papierosa o szklaną popielniczkę i uśmiechnął się w stronę dwójki siedzących przed nim chłopców.
- Nie. Nadal nie odpracowałem twojego ostatniego, fachowego zlecenia. Nie potrzebuję na razie problemów z prawem. - Tak naprawdę oboje przyszli tu zasugerować, że wypisują się z listy pracowników małego biznesu blondyna. 
- Ja bez Bina nie działam.
- Jisung i Changbin, nasze kochane papużki nierozłączki - zaśmiał się, a przez ton jego głosu dało się wyczuć ironię. Niektórych mogło bawić to, jak bardzo Han i Seo byli ze sobą zżyci. Jednak dla nich było to normalne, naturalne. Nie było w tym krzty miłości romantycznej, jednak można powiedzieć, że wręcz opływali w miłość braterską.
- Prawda jest taka... - zaczął Changbin, czując, że raczej dobrze się to nie skończy. - ... chcemy odejść.

[w trakcie poprawek]•I am not• //ChanglixWhere stories live. Discover now