⁸.A myślałem, że wszystko jest po staremu

3.1K 342 210
                                    

            Felix, z ogromnym hukiem, przesuną metalowy pręt, który był zamkiem boksu. Trzymając w dłoniach szczotki i uwiąz, energicznie opowiadał Changbinowi o jego perypetiach, w czasach, gdy był małym dzieckiem.

- Brian zawsze bał się komarów - powiedział, przypinając linkę do kantaru konia, a następnie przywiązując go bezpiecznym węzłem do specjalnego haczyka. Bin zaś, wśliznął się do boksu obok, również ze szczotkami. Minął już tydzień, odkąd blondyn uczył starszego jazdy. Każdą wolną chwilę, jaką brunet dostał od pana Lee, spędzał razem z Felixem, na czworoboku, a z każdym dniem szło mu coraz lepiej.
- Czekaj, czyli podczas przedszkolnej drzemki, udawałeś komara, aby ten zasikał łóżko. - Młodszy zaśmiał się głośno, kiwając głową. - No normalnie demon nie dziecko.
- To było zabawne.
- Dzieciak ma teraz traumę. - Próbował udawać poważny ton, ale za bardzo bawiła go ta historia. - Co byś poczuł, gdybyś ty się zsikał na oczach kolegów.
- Wiesz... Ostatecznie to nigdy się nie zsikał... - zaczął, czesząc lśniącą sierść Pentagona. - Ale to jak biegł z płaczem do opiekunek, było zabawne.
- Musiałeś być okropnym dzieckiem. - Changbin pokręcił głową, przejeżdżając szczotką po boku gniadosza. W sumie to już trochę zżył się z tym koniem i ku jego zaskoczeniu, rumak wcale nie chce go zadeptać, przy pierwszej, lepszej okazji.
- Byłem cudownym dzieckiem i nadal nim jestem - odpowiedział, wzdymając policzki.
- Jakoś ciężko mi uwierzyć. - Zmienił szczotkę z plastikowej na miękką. - Jesteś małym diabłem i gdybym zapytał się kogokolwiek, kto cię zna, to pewnie by to potwierdził.
- Bzdura!

- No najpierw znęcanie psychiczne nad kolegami, zmuszanie ich do robienia czegoś, czego nie chcą i co będzie następne? Wyrywanie skrzydełek muchom?
- Właściwie...
- Nie kończ... - Felix zaśmiał się głośno, chwytając za kopystkę z zamiarem wyczyszczenia kopyt kasztana.


             Tak właśnie mijały im dni. Na wspólnym śmiechu, pracy, jazdach i innych tego typu sprawach. Changbin, zanim się obejrzał, przestał przychodzić tutaj, jak za karę. Felix poświęcał mu dużo uwagi, a i sam Hyunjin, z każdym dniem, był coraz bardziej przekonany do bruneta. W końcu jak nie można nie lubić Seo Changbina? Nawet pan Lee, który od początku wydawał się pałać ogromną nienawiścią do Bina, wydawał się patrzyć na niego łagodniejszym okiem. Ba, nawet nic nie powiedział, gdy widział, jak Felix uczy go jeździć. Chłopak naprawdę się starał i jak z początku chodziło, o to, aby nie dostać dłuższego wyroku, tak teraz poczuł, że wstawanie jest lżejsze.
- Ubrałeś go już? - zapytał blondyn, wyglądając z boksu. Changbin kiwnął głową i wyprowadził konia z boksu i pokazał swojemu instruktorowi, jak pięknie wszystko założył.

- Zdążyłem go ubrać, a ty nadal nie wyczyściłeś Pentagona - powiedział z lekko drwiącym uśmiechem na ustach.
- Mam więcej czasu, to zrobię to po ślimaczemu, a co - burknął, usprawiedliwiając swoje wolne tempo. W końcu nigdzie mu się nie spieszyło. Rzadko kiedy, mógł sobie pozwolić, na takie długotrwałe cieszenie się z miziania swojego konia.
- Chodźmy na plac, bo ktoś jeszcze się wtarabani. - I poszli.

***

             Changbin wsiadł do sypiącego się gruchota Jisunga i z zadowoloną miną, rzucił swój plecak pod nogi. Nawet nie zauważył, gdy zrzucił jakieś papiery leżące na półeczce, która kiedyś była schowkiem, jednak pewnego pięknego dnia Jeongin stwierdził, że wyłamie klapkę. Miał ją wstawić z powrotem, jednak, jak to bywa u młodego, rozchwytywanego chłopaka, nie zrobił tego.

- Uważaj - skarcił go Jisung, podnosząc zmiętolone, lekko żółte kartki. Seo uniósł ręce w geście przeprosin i sam podniósł ostatnią kartkę.
- Co to? - zapytał, patrząc, co było na niej napisane. Zdążył przeczytać tylko "zaczynamy", bo Han wyrwał mu papier z dłoni. Wyglądał na złego i bardzo podirytowanego.

[w trakcie poprawek]•I am not• //ChanglixWhere stories live. Discover now