²¹.To samo życie

2.5K 313 49
                                    

              Usiedli na samym końcu drewnianego molo, które znajdowało się tuż za domem Felixa. Zaraz po tym, jak przebrany już w codzienne ciuchy blondyn, oświadczył mu, że idą do niego, Binowi zrobiło się dziwnie ciepło na sercu. Nigdy nie miał okazji tu być, więc nawet nie wiedział, że na podwórku, blondyn ma całkiem pokaźny stawik, w którym pan Lee często łowił ryby. Cieszyłby się tym miejscem, gdyby nie jeszcze wilgotne policzki młodszego.
- Twój brat jest okropny - powiedział, patrząc jak Felix ściąga buty ze stóp, razem ze skarpetkami i podwija nogawki spodni.
- Nie masz nic przeciwko, prawda? - zapytał już po fakcie. Changbin pokręcił głową i zapytał, czy też mógłby pomoczyć nogi, na co Lee kiwnął twierdząco głową.
- Max nigdy nie należał do kategorii "najukochańszy brat na świecie". - Oboje wsunęli stopy w zaskakująco czystą wodę.
- No ale bez przesady - prychnął, widząc, że Felix powoli się uspokaja. - Nie wierzę, że jesteście z tych samych rodziców.
- Nie jesteśmy. - Changbin spojrzał zaskoczony na blondyna. Przecież noszą to samo nazwisko, razem mieszkają i nawet są do siebie nieco podobni. Jakim cudem, nie mają wspólnych rodziców?
- Wendy i Max są dziećmi z pierwszego małżeństwa mojego ojca. Ja jestem z drugiego.
- Oh... - Changbin mruknął, widząc, że rozmowa wcale nie pomaga dla blondyna. - Chcesz to z siebie wyrzucić? - zapytał niepewnie. Więzy rodzinne to cienki lód, po którym przyszło stąpać brunetowi.
- Mój ojciec pochodzi z Korei. Tutaj poznał pierwszą żonę, która dała mu córkę i syna. Mieli wyjechać do Australii, dlatego moje rodzeństwo ma angielskie imiona. Jednak... Coś poszło nie tak i się rozwiedli. Ojciec wyjechał do Sydney, gdzie poznał moją mamę. - Dało się słyszeć tę ogromną gulę w gardle chłopaka, gdy mówił. To musiały być dla niego naprawdę ciężkie przeżycia. - Związali się, ale nigdy nie pobrali... Z tego wszystkiego powstałem ja. - Changbin uśmiechnął się lekko po tych słowach. To był moment, gdy te cudowne ucieleśnienie promieni słońca zeszło na świat. - Mój tato często odwiedzał dzieci w Korei, a mojej mamie psuło się zdrowie. - Łzy znów napłynęły do jego oczu. - To było okropne... - przełknął ciężko ślinę. - Z każdym dniem patrzeć, jak gaśnie, jak stara się to wszystko ukryć, abyśmy się nie martwili... - Głos powoli się mu łamał, a Changbinowi serce. Nienawidził smutku młodszego. Był jak miliony szpilek, które wbijały mu się w pierś i próbowały rozerwać. - Pewnego dnia, gdy ojciec znów wyjechał, a mama leżała już w szpitalu... Po prostu odeszła. - Pojedyncza łza spłynęła po jasnym, piegowatym policzku. - Po jej śmierci, tata zabrał mnie tutaj, do Korei... Ponownie związał się ze swoją pierwszą żoną, a ja wychowywałem się z przyrodnim rodzeństwem.
- To chore - mruknął, a Felix spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami. - W sensie... Nie miałeś nigdy z nimi kontaktu, prawda? - Lix pokręcił głową. - Śmierć matki, musiała być szokiem dla małego dziecka, a on dodatkowo wywiózł cię do obcego kraju, do obcych dla ciebie ludzi i kazał nazywać ich bratem i siostrą. To okropne.
- To samo życie. - Blondyn spuścił głowę.
- Do dupy z takim życiem. - Changbin oparł się rękoma z tyłu pleców i odchylił lekko do tyłu. Zawsze myślał, że to jego życie jest popieprzone, a dzieciaki, które mają nadzianych rodziców, żyją po królewsku, beztrosko pławiąc się w dobrach tego świata. Prawda okazała się zupełnie inna. Felix dostał od życia kopniaka i to nie w tyłek, a w zgięcie kolana. Wypruty ze swojej rzeczywistości, aby zostać osadzony w obcym środowisku. Co więcej, ta chora presja, jaką wywierał na niego ojciec. To było stanowczo za dużo.
- Co masz zamiar zrobić? - zapytał, czując, jak bardzo żal mu młodszego. Teraz znał go nieco lepiej.
- Jak to?
- Z tym wszystkim...
- A co mogę zrobić? - westchnął bezsilnie, poruszając zanurzonymi w wodzie stopami. - Po prostu będę robił swoje... Może kiedyś mój ojciec będzie ze mnie dumny, a brat w końcu zacznie respektować. - Changbin również poruszył stopami. Przyjemny chłód wody sprawiał, że czuł się choć trochę zrelaksowany w tym całym burdelu, w jaki ostatnio wpadł. Świat to jednak suka i trzeba grać nieczysto, aby z nim wygrać. Świat to nie miejsce dla kogoś takiego jak Felix.

[w trakcie poprawek]•I am not• //ChanglixWhere stories live. Discover now