⁴.Nie ma w tym nic złego

3.6K 348 72
                                    

Gruchot Jisunga zjechał na pobocze rozpraszając przy tym mleczne kamienie, wyściełające wjazd do stajni. Changbin zmarszczył lekko brwi słysząc okropny pisk mechanizmów znajdujących się w środku. To chyba czas, aby ten rzęch odwiedził mechanika, albo złomowisko.

- Dłużej się nie dało? - zapytał, wsiadając do auta.

- W sumie się dało - mruknął szatyn ponownie ruszając przed siebie. - Następnym razem będziesz nawalał z buta.

- Następnym razem to ja cię zostawię na pastwę losu. - Postawił swój nieco zniszczony plecak między nogami, a Han prychnął cicho, dodając nieco gazu. Kabinę wypełniło warczenie silnika oraz ciche oddechy chłopców.

- Mamy robotę. - Jisung w końcu się odezwał, powodując ciarki na plecach Changbina. "Robota" oznaczała dwie rzeczy: spotkanie z BamBamem i prawdopodobnie kłopoty. Brunet westchnął cicho przejeżdżając kciukiem po ustach i linii szczęki. Seo potrzebował aktualnie zastrzyku gotówki, ale kompletnie nie potrzebował kłopotów. Taka robótka mogła mu ich przysporzyć.

- Jakiego rodzaju? - zapytał, czując jak niepokój wlewa się w jego serce.

- Nie znam szczegółów. - Jisung, zwolnił nieco wjeżdżając w ulicę, gdzie swój "warsztat" miał BamBam. Changbin jedynie domyślił się, że detale usłyszy z ust samej głowy ich "gangu". Poczuł jak ciarki galopują po jego plecach i ramionach. Każda rozmowa z Bamem przyprawiała każdego o zimny pot.

- Rozumiem, że nie ma wycofywania się.

- Znasz zasady. - Bin kiwnął głową, patrząc przez okno, na zniszczone domy. Reguły były proste. Po pierwsze: zawsze słuchaj się szefa. Po drugie: trzymaj się z swoimi. Po trzecie nikogo: nie wsypuj. Po czwarte: gdy jest robota, nie ma nie.

Jisung wykręcił ostry zakręt, aby stanąć przed wjazdem do garażu. Wcisnął hamulec, powodując tym lekki pisk opon, a wręcz muzealny samochód burknął raz i zgasł. Han zmarszczył brwi, przeklinając pod nosem, że znów coś się zepsuło. Tak jakby to była nowość. To auto nadawało się już tylko na złom, jednak to jedyny, porządniejszy pojazd na jaki było stać Jisunga.

- Sprzedam tego rzęcha na złom i kupie sobie jakiś, fajny motor - burknął zaciągając ręczny i odpinając pasy. Changbin zaśmiał się cicho, również się rozpinając.

- Najpierw na niego nazbieraj. - Oboje wysiedli z samochodu, trzaskając za sobą drzwiami. Tak samo, oboje, poczuli się nie pewnie stojąc przed warsztatem, gdzie mieli coś w rodzaju swojej bazy. Zastanawiali się jakiego rodzaju ma być to misja, co będą musieli zrobić. Kolejne włamanie? Kradzież auta? Rabunek jakiegoś sklepu? Sprzątnięcie czyjegoś auta? Te wszystkie, niby drobne, przestępstwa przewinęły się przez głowę Changbina. Czy uważał to co robił za złe? W sumie nie wiedział. Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Taki był i dopóki, miał z tego materialne zyski to było to w porządku. Nawet jeśli ładnie ubrani, pachnący i idealnie przystrzyżeni panowie z policji mówili inaczej.

- Chodźmy - mruknął idąc przodem. Bywali tutaj często, ale nadal nie przyzwyczaili się do przychodzenia tu. Taki trochę paradoks.

Changbin pchnął drzwi z wyklepanego metalu i razem z przyjacielem weszli do środka. Przed ich oczami prezentował się ten sam wystrój wnętrz co zawsze - porwane kanapy, skrzynki z narzędziami i parę wybitych okien.

- BamBam! - krzyknął niepewnie Jisung, wsuwając dłonie w kieszenie. - Jesteśmy! - Chłopcy usłyszeli lekkie echo, obijające się o podrapane ściany. Niestety tylko one odpowiedziało im na wołanie, bo po tlenionym blondynie nie było nawet śladu. Changbin zmarszczył brwi. W całym pomieszczeniu panował cholerny półmrok i chłopcy nawet nie zauważyli śpiącego na kanapie chłopaka, okrytego kocem. Jisung począł macać palcami ścianę w poszukiwaniu jakiegoś włącznika światła, jednak jedyne co napotykał to zimny beton i trochę obsypanego tynku.

[w trakcie poprawek]•I am not• //ChanglixTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang