₃₇.Kocham cię palancie, chociaż trochę z ciebie pizda

2.7K 270 23
                                    


  Chan przełknął ciężko ślinę, spoglądając kamiennym wzrokiem w biały, świeżo pomalowany sufit w dobrze znanym mu pokoju. Chociaż nie wiedział, czy mógłby nazwać to pokojem, albo miejscem intymnym, gdy za cienką, płytową ścianą znajdował się warsztat, do którego prawie każdy może wparować w dowolnej chwili. Westchnął cicho, przekręcając głowę, aby na chwilę spojrzeć w okno. Miał nadzieję odciąć się na chwilę umysłem od chłodnych dłoni powoli sunących po jego brzuchu i spierzchniętych ust, które zasypywały pocałunkami jego ramiona.
- Bammie - szepnął cicho, czując dyskomfort, gdy opinające go na biodrach spodnie poluźniły zacisk. To nie tak, że mu się nie podobało... chociaż nie. To było dokładnie tak.
Nawet jeśli czynności wykonywane przez tlenionego blondyna były w odczuciu przyjemne, to Chan czuł, że to już nie jest to samo. Po prostu mu się nie podoba i tyle. Zresztą... jak ma mu się podobać, skoro każdy kontakt opuszków palców z mleczną skórą Chrisa, wydaje się wszczepiać w jego umysł wyobrażenie twarzy osób, które leżały tu przed nim? Ważnym faktem było też to, że Chan właśnie w tej chwili czuł się, jakby zdradzał Jisunga, a co jeszcze gorsze, szatyn czuł się źle, bo zdradza BamBama z Hanem. Co za chora walka toczy się teraz w jego umyśle?
- Bammie - szepnął cicho, łapiąc za szczupłe dłonie wiszącego nad nim chłopaka. Dlaczego miał wyrzuty sumienia, że ma jednego wiewióra na boku, gdy ten ma dziesiątki ślicznych chłopców? - Nie chcę.
- Jak to? - BamBam zmarszczył brwi, odrywając się od ciała Chrisa i spoglądając na niego z dozą gniewu. - Nie robiliśmy tego już chyba ze sto lat... Channie. - Blondyn przeciągnął nieznacznie imię szatyna, a ten skrzywił się w duchu.

- Nie chcę - powiedział stanowczym głosem, odpychając od siebie adoratora.
- Co cię ugryzło?
- Nic. Po prostu nie mam ochoty.
- Nie brakowało ci mnie? - Po tych słowach BamBama, Bang musiał naprawdę mocno ugryźć się w język, aby rzucić szybkie "Nie. Zupełnie tak jak tobie." i wyjść stąd.
- To, że nie chcę tego robić, jest równoznaczne z brakiem tęsknoty? - prychnął, zastanawiając się, jak tak właściwie doszło do tego, że blondyn rzucił ciałem szatyna na niewygodne łóżko i zaczął obcałowywać od ust po obojczyki.
- Myślałem, że po takiej przerwie będziesz chciał być blisko.
- Tobie ta przerwa nie przeszkadzała.
- Oczywiście, że przeszkadzała...
- Nie sądzę - rzucił szybko, podnosząc się do pionu. Przyszedł tu tylko rzucić BamBama jak starą ścierę, a wyszło jak zwykle. Zmącił mu słodkimi słówkami w głowie i Chris nawet się nie obejrzał, gdy zrobili krok w swoim kierunku.
- O co ci chodzi? - Głos blondyna był poirytowany, a brwi mocno ściągnięte.

Chan westchnął poirytowany. Powinien skończyć to tu i teraz; skończyć i poukładać sobie wszystko na nowo, najlepiej z Jisungiem u boku. Jednak patrząc w oczy tlenionego blondyna, czuł jakieś zawahanie. Wbrew pozorom był mu wiele winien i ciągle darzył go jakąś sympatią. Może nie na tyle silną, aby go kochać, ale też nie na tyle słabą, aby odejść i potraktować BamBama jak starą zabawkę. Po prostu jakaś część niego ciągle nie była pewna. Jednak... jak ma żyć w tym związku ze świadomością, że blondyn ulega swoim słabościom i sypia z innymi. Nie da się zbudować zdrowego związku na udawaniu, że Chan niczego nie widzi, tak samo, jak nie da się już odratować romantyczności tej relacji, gdy młodszego definitywnie ciągnie do Hana.

- Myślę, że tutaj nasze drogi powinny się rozejść. - Chwycił za denimową kurtkę, nie patrząc na swojego (od paru sekund) ex.
- Słucham? - Przez głos BamBama przebijało zaskoczenie i jakiś rodzaj niedowierzania. - Zrywasz ze mną?
- A na co ci to wygląda? - Chan starał się być stanowczy, choć miał wrażenie, że te słowa gryzą się z jego łagodną naturą. - Mam już tego dość. Myślisz, że nie wiem o tym wszystkim? Ilu chłopców w tym tygodniu tu leżało przede mną? - Blondyn fuknął cicho, zaciskając palce na pościeli, odwracając głowę.

- Znalazłeś sobie kogoś nowego? - zapytał, mierząc Chrisa wściekłym spojrzeniem. - Komuś innemu dasz...
- Spierdalaj, nie będę tego wysłuchiwał! - krzyknął ostatni raz, wychodząc i trzaskając za sobą drzwiami. To koniec jego związku z BamBamem... teraz powinno być już tylko lepiej... tylko lepiej. Prawda?  

[w trakcie poprawek]•I am not• //ChanglixNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ