₂₉.Przygarniał kocioł garnkowi

2.8K 279 30
                                    

       Changbin zaczął machać nogami, stukając tym samym swoimi piętami o chłodny beton. Jednocześnie pociągnął nosem, czując, że powoli bierze go przeziębienie.- Dawno nie siedzieliśmy tu w trójkę - zaśmiał się Jisung, wypuszczając spomiędzy warg gęstą chmurę dymu.

Raz w tygodniu Han i Bin spotykali się na "papieroska", aby najzwyczajniej w świecie porozmawiać. Pozwalało to brunetowi pogodzić swoje obowiązki przy pracy w stajni z pielęgnacją przyjaźni. Jednak dzisiejszego dnia zawitał do nich Seungmin z własną paczką i cichym "mogę do was dołączyć?". I tak właśnie piaskownica, której lata świetności minęły za jednym mrugnięciem oka, przeniosła się na dach niedużego, podniszczonego bloku.
- Dawno nie spędzaliśmy czasu w trójkę. - Ich drogi nieco się rozeszły ostatnimi czasy, aby ponownie spleść się w jeden warkocz. Nawet nie zdawali sobie sprawy, jak wiele wspólnego mieli ze sobą ostatnimi czasy.
- Dobrze, że nadeszła pora, aby to zmienić. - Changbin wykrzywił twarz w ciepłym uśmiechu. Zastanawiał się, kiedy te dzieciaki zdążyły dorosnąć. Kiedy on zdążył dorosnąć?
- Ostatnimi czasy zbyt wiele rzeczy się zmienia - Seungmin zgniótł wypalonego papierosa o chropowaty, chłodny beton. Miał wrażenie, że bezkształtna bryła kompozytu przypominała go w całkiem sporym stopniu.
- To chyba dobrze... zmiany oznaczają jakiś postęp.
- Są chyba zbyt szybkie - jęknął cicho winnowłosy. - Nie wyobrażam sobie przychodzenia do warsztatu bez wiedzy, że was tam zobaczę. - Min spuścił lekko głowę. Nie mógł zabronić im odejścia i nie miał prawa prosić, aby zostali. Jednak myśl, że będzie siedział w tym gównie sam, przyprawiała go o zły humor.
- To zawsze powód, aby tam nie przychodzić. - Changbin wzruszył ramionami, przykładając papierosa do ust. Mimo iż ostatnio nie miał bliskiego kontaktu z Seungminem, bardzo chciał, aby chłopak odszedł razem z nimi. Bądź co bądź, ta dwójka jest dla niego, jak młodsi bracia, których zna od pierwszego zasmarkania w piaskownicy.
- Swoją wypowiedzią chyba jasno zaznaczyłem, że nie lubię zmian.
- Och, czyżby? - Kpina w głosie Jisunga była aż rażąca. Czy Min nie zaprzeczył swojej egzystencji tym zdaniem? W końcu zmienia swoich partnerów jak zużyte skarpetki, łamiąc ich serca, niczym tanie ołówki.
- Spierdalaj - warknął, wyjmując kolejnego papierosa z białego opakowania.
- Nie denerwuj się tak. Próbuję ci tylko zasugerować, że opuszczenie bandy BamBama to dobra zmiana.
- Dobra, niedobra... mało mnie to obchodzi. - Dość, po prostu miał dość. W jego życiu i tak aktualnie panował bałagan, a sprawcą całego tego zajścia był nie kto inny, jak Hwang Hyunjin, przystojny stajenny i kolega z pracy Changbina.
- Zmiany... już i tak ogromnym szokiem była wiadomość, że nasz Binnie kogoś sobie znalazł.
- Odczepcie się ode mnie i mojego związku. - Zmiana tematu przez Kim Seungmina zakończona sukcesem. Poza tym... żartowanie z najstarszego i jego chłopaka było chyba największym ubawem, jaki Han i Min mogli sobie znaleźć.
- No już... nie denerwuj się tak. Cieszymy się twoim szczęściem. - Jisung poklepał zirytowanego przyjaciela po plecach i zgniótł papierosa o zimny beton.

       Mimo drobnego poddenerwowania, Changbina otaczał niewyobrażalny spokój. Miał wrażenie, że jego życie powoli zmierza ku jasnemu światłu; że będzie już tylko lepiej. Wystarczyło już tylko odciąć się grubą kreską od przeszłości, wyrwać małego Jinbina z toksycznego domu i rozpocząć nowy rozdział, gdzie będzie mógł w spokoju oglądać takie zachody słońca ze swoim chłopakiem i przyjaciółmi.
- Ej... - zaczął nagle Jisung, przerywając parominutową sielankę. - Właśnie zdałem sobie sprawę... że cała nasza trójka jest homoseksualistami.
- Brawo Han, konkluzja roku.
- Przepraszam, ale ja jestem biseksualny. - Brunet uniósł dłoń, wychylając się lekko do przodu.
- Och... - mruknęli oboje, patrząc na "odmieńca". - Nie pasujesz tu.

***

Ciche szuranie trampek o kostkę chodnika rozchodziło się po otulonej zmierzchem ulicy. Jednak właściciel butów kompletnie nie zwracał uwagi na to, jakie dźwięki wydawał i po prostu kroczył leniwymi ruchami ze spuszczoną głową. Powinien wracać do domu... jednak po co wracać, do pustego budynku?

Często zarzucano Seungminowi, że wcale nie potrzebuje przychodzić do warsztatu BamBama; że nie są mu potrzebne pieniądze, gdyż jego rodzina wcale nie jest tak źle usytuowana. Ojciec chłopaka miał stałą pracę, a matka cały czas miała jakąś robotę w zanadrzu. I tak biegali. Od firmy do firmy, z domu do miejsca zatrudnienia, jedynie mijając się z synem, który wracał popołudniem do domu, aby chwilę się zdrzemnąć. Tak naprawdę widział rodziców od czasu do czasu, gdy akurat jedno miało wolne, albo przesunięte godziny pracy.
Seungminowi nie doskwierał głód, a i na nowe ubrania mógł sobie pozwolić. Jego telefon nie był jakiejś najnowszej marki, ale absolutnie mu wystarczał. Chłopak, gdy tylko czegoś potrzebował, przychodził do jednego z rodziców, najczęściej zastając ich zabieganych, albo bardzo zmęczonych. Dlatego po prostu brał od nich zastrzyk gotówki i zostawiał. Nie rozmawiali dużo, ale to nie tak, że nie mieli kontaktu. Po prostu... mijali się. Małżeństwo myślało, że tak jest dobrze, że dzięki temu są w stanie zapewnić swojemu dziecku dobrobyt. W tym wszystkim jednak zapomnieli, że wychowanie Seungmina to nie tylko ubrania, dach nad głową, opłacone rachunki, czy jakieś zachcianki.
Kim kopnął leżący na chodniku kamień, spuszczając z siebie powietrze. Czuł się samotny, nawet bardzo. Co więcej, to uczucie podwoiło się po spotkaniu ze starymi przyjaciółmi. Czy ogarnął go paradoks? W końcu był razem z nimi, rozmawiali, okazywali sobie jakiś rodzaj sympatii i zainteresowania. Mimo to, Seungmin nadal czuł się tak cholernie pusty.
Changbin odnalazł jakiś cel w życiu i związał się z chłopakiem, który sprawia, że z każdym dniem staje się lepszym człowiekiem.
Jisung... Jisung nigdy nie był sam. Chan i Bin zawsze byli gdzieś obok, aby go wesprzeć, aby podnieść go z kolan, gdy upadnie.
A Seungmin? Seungmin zawsze był sam. Nawet jeśli jego przyjaciele byli blisko, nie potrafili zapełnić tej dziwnej wyrwy w jego sercu.
Pytanie tylko... czy sam Min chce i stara się ją zapełnić?
Kierował się teraz w znanym mu kierunku, choć tak naprawdę nigdy go nie obrał. Coś ssało go w żołądku i znał tylko jedną osobę, która mogłaby pozbyć się tego uczucia.

***

Smukłe palce Seungmina wcisnęły biały przycisk z narysowanym na nim dzwoneczkiem. Zniecierpliwiony czekaniem, bardzo krótkim czekaniem, zaczął tupać nogą w czarną wycieraczkę z napisem "welcome". Jednocześnie krzyżując ramiona na piersi, wpatrywał się w drzwi o kolorze spalonego brązu.
- Otwieraj - mruknął, niecierpliwiąc się, a ciche tupanie, dobiegające zza drzwi, doprowadzało go do ataku szału. Po co tutaj przyszedł? W sumie sam nie wiedział. Nie czuł głodu wrażeń, nie miał ochoty na zabawę. Jednak Hyunijn był pierwszą osobą, o której pomyślał, gdy samotność otuliła go swoim zimnym uściskiem.
Kim prawie podskoczył w miejscu, gdy kluczyk w zamku przekręcił się, powodując tym samym ciche kliknięcie. Nagle poczuł, jak jakieś dziwne uczucie przeszywa go od stóp do głów i paraliżuje nieznacznie jego ciało.
- Seungmin? - Chłopak podniósł wzrok na twarz mieszkańca tego domu. Dokładnie taką, jaką ją zapamiętał; piękna, idealna i bez najmniejszej skazy.
- Jesteś sam w domu? - zapytał, wpychając ich oboje do środka.
- Tak.
- Świetnie. - Niewiele myśląc, zamknął za sobą drzwi i przycisnął bruneta do ściany, łącząc ich wargi w namiętnym, zachłannym pocałunku. Min poczuł, jak długie, szczupłe ramiona oplatają go w talii i przyciągają mocniej do ciała Hyunjina. Nie spodziewał się tego. Myślał, że starszy odepchnie go, krzycząc, co on sobie wyobraża, że tak bez zapowiedzi wparowuje do jego mieszkania i rzuca się na niego z obściskiwaniem. Zamiast tego Seungmin, czuł, jak Hwang odwzajemnia pocałunki, jak wczuwa się w całą czynność i z ogromnym wyczuciem między agresją a namiętnością, muska jego wargi. Nogi Mina miękły, gdy brunet zaczął prowadzić go w nieznanym mu kierunku, obijając się o wszystko; o meble, o ściany i o framugi, jednocześnie wsuwając zimne palce pod granatową koszulkę.
Winno-włosy zaśmiał się cicho, gdy jego ciało zostało miotnięte na skórzaną kanapę, stojącą w przestronnym, ogarniętym mgiełką chowającego się za horyzont słońca, salonie.
- Stęskniłeś się? - zapytał, gdy starszy przywarł wargami do jego szyi, obsypując ją rumianymi malinkami.
- Mówiłem, że będę czekać. - Oderwał się na chwilę, aby przygryźć lekko płatek ucha młodszego. Seungmin mruknął zadowolony i sam wsunął palce pod koszulkę starszego, czując opuszkami lekki zarys spinających się mięśni. Hyunjin był dokładnie taki, jaki go zapamiętał. Piękny i pełny namiętności, przy jednoczesnej niewinności. Minowi bardzo podobało się wyciąganie, tej mniej grzecznej części chłopaka i bawienie się nią. Uwielbiał, gdy czuł, jak pełne, malinowe usta badają jego skórę z chirurgiczną dokładnością, chcąc zobaczyć każdy, nawet najmniejszy detal. Jak długie, zgrabne palce oplatają jego biodra, zaciskając się na nich do takiego stopnia, że Hwangowi bielały opuszki. Jak cała uwaga starszego jest skupiona tylko i wyłącznie na nim. Jak wciska go w skórzaną tapicerkę, powodując, że jakakolwiek odległość nie może dzielić ich ciał. Jak rozpływa się pod każdą najmniejszą pieszczotą.
- Wiesz... - Hyunjin nagle oderwał się od jego ciała, gdy granatowa koszulka była podsunięta już pod same pachy, a guzik od spodni rozpięty.
- Chyba nie mam ochoty - wyprostował się i obrócił na pięcie jak gdyby nigdy nic.
- Słucham? - Hwang zostawił rozpalonego, zszokowanego Seungmina na kanapie i wyszedł z salonu. Co to w ogóle miało być? Kto normalny zostawia kochanka w takim stanie i po prostu opuszcza pomieszczenie, oznajmiając, że on nie ma ochoty.
- Hyunjin! - krzyknął, wstając i idąc w stronę kuchni, do której podreptał starszy. - Co to ma znaczyć, że nie masz ochoty? - zapytał, nadal czując, jak rozszalałe serce dygocze w jego piersi.
- Chyba wiesz co to znaczy - powiedział, dosyć lekceważąco, nalewając do przeźroczystej szklanki wody.
- Nie, nie rozumiem. - W młodszym powoli coś się gotowało. Takie zachowanie powinno być karane chłostą i to porządną.
- Nie będzie stosunku. - Hyunjin obrócił się, aby następnie oprzeć biodrami o chłodny blat.
- Ale...
- Co, ale? Nie muszę mieć na to ochoty, gdy ty akurat masz. - Przyciągnął szklankę do ust i patrząc się na młodszego, przechylił ją, wlewając płyn do ust.
- Jesteś rąbnięty - uderzył pięścią we framugę wejścia do kuchni. - Mówiłeś, że będziesz czekać.
- Mówiłem. - Odstawił naczynie na blat i uśmiechnął się, czując, jak wygrywa z Seungminem. - Nie mówiłem jednak, że pozwolę ci się wykorzystać.
- To nie ma sensu.
- Tak samo, jak nasza znajomość.
- Słucham? - Kim nie do końca wierzył w to, co słyszał. Jeszcze niedawno Hwang zaśmiecał jego skrzynkę, prośbami o spotkanie, a teraz oznajmia mu, że ich znajomość nie ma sensu. Czy on ma jakąś chorobę dwubiegunową?
- Wiesz... - zaczął, kręcąc głową. - Rozumiem już, dlaczego tak bardzo lubisz bawić się cudzymi uczuciami. To zabawne.
- Dupek.
- Vice versa. Uczę się od najlepszych - uśmiechnął się jeszcze bardziej ironicznie.

Seungmin w tamtej chwili potrafił jedynie zmarszczyć brwi, odwrócić się na pięcie i prychnąć wściekle. Potraktował chłopaka w miarę unikatowo, a oto jak mu się odwdzięcza. Dlatego skierował się w stronę wyjścia, chcąc jak najszybciej opuścić ten cholerny dom i nigdy więcej nie rozmawiać z Hyunjinem; odciąć się od niego, niczym od reszty swoich byłych kochanków.
- Seungmin! - Usłyszał krzyk dobiegający z kuchni, jednak nadal kierował się w stronę przedpokoju, gdzie zostawił rozrzucone buty.
Nie miał zamiaru się cofać ani oglądać. Dziwne uczucie bólu wyżerało go od środka, powodując skręt żołądka i rosnącą gulę gdzieś wysoko w gardle.
- Seungmin, co ty robisz?
- Spierdalaj - warknął, wiążąc sznurówki. Nie chciał patrzeć na tę idealną buźkę. Nie chciał czuć dotyku jego smukłych palców i nie chciał przebywać w tym śmierdzącym ogniskiem domowym budynku.
- Seungmin! - Kim chciał już otwierać drzwi i najzwyczajniej w świecie wyjść, gdy Hyunjin naparł na nie całym ciężarem, zatrzaskując je. - Nigdzie się nie wybierasz.
- Och, czyżby?
- Och, tak. - Hwang obrócił drobne ciało Mina przodem do siebie, aby następnie przygwoździć go do zamkniętych drzwi.
- Zostaw mnie - krzyknął, widząc, jak blisko znajdują się ich twarze; jak Hyunjin wwierca w niego te idealne, lśniące źrenice.
- Nie chcę.
- Słucham? - prychnął, przybierając kpiący wyraz twarzy. - Czy to przypadkiem nie ty powiedziałeś, że nasza znajomość nie ma sensu?
- Nie przypominam sobie... - zaśmiał się cicho, co spowodowało, że Seungmin zagotował się od środka.
- Puść mnie ty egoistyczny dupku i nie zbliżaj się do mnie więcej! - Chciał brzmieć groźnie, jednak bardziej niż "nie ruszaj mnie, bo dostaniesz manto", brzmiało to, jak "zostaw mnie, bo zaraz się rozpłaczę".
- Ja? Egoistyczny? Przygarniał kocioł garnkowi!
- Spierdalaj - warknął, odwracając głowę, aby tylko nie patrzeć na perfekcyjną twarz Hwanga.
- Widzisz? Nawet nie masz argumentów.
- Nie potrzebuję ich! Teraz odsuń się i zapomnijmy o swoim istnieniu!
- Egoistyczny dupku, przestań w końcu myśleć tylko o sobie!
- Nie nazywaj mnie tak!
- Bo co? Bo wyjdziesz i będziesz dalej mnie ignorował, napawając się tym, jak bardzo się w tobie zauroczyłem? - Mina Hyunjina była dziwna, nieodgadniona. - Przychodzisz do mnie tylko, jak czegoś chcesz. Ja też mam uczucia Seungmin!
- Wiem o tym... - Głos Kima był już nieco ściszony, zupełnie, jakby chciał zaraz zacząć szeptać.
- Więc... więc dlaczego? Dlaczego tak cholernie próbujesz mnie ranić? - Młodszy zapowietrzył się na te słowa. Nie potrafił odpowiedzieć. Szczerze... to sam się nad tym zastanawiał.
"Dlaczego tak bardzo lubisz ranić innych Minnie?" - zbyt często to słyszał i za każdym razem odrzucał od siebie możliwość, że faktycznie sprawia ból. Nawet jeśli podświadomie o tym wiedział. I tak całkiem szczerze to zazwyczaj nie czuł się z tym źle... aż do teraz.
- Spierdalaj - warknął ostatni raz, wciskając swoją pięść w brzuch Hwanga. Spanikował. Nie wiedział, jak inaczej ma uciec. Dlatego po prostu zasadził mu szybki cios w brzuch, przez co Hyunjin odsunął się, zginając w pół. Wtedy Seungmin uciekł.
Biegł ile sił miał w nogach. Biegł, aż jego gardło zaczęło boleć. Biegł, dopóki jego własne kończyny nie odmówiły mu posłuszeństwa. Biegł z myślą, że znów spaprał całą sprawę.
Nic już nie będzie takie samo.  


A/N:
 Naprawdę przepraszam za te opóźnienia. 
Nadal nie potrafię się zorganizować po powrocie do szkoły, a i sytuacje, które ostatnio zaistniały mi tego nie ułatwiają. 
I tak całkiem szczerze... nie mogę obiecać, że rozdziały będą się pojawiać idealnie na czas... ale będę się starać ze wszystkich sił. 

No, ale odsuwając moje obsuwki na bok... 
Myślę, że niektórzy zauważyli, że zaczęłam nowe opowiadanie "Heavy Breathing". Będzie to raczej krótka historia i mam nadzieję, że szybko ją skończę. Jak na razie jestem w sumie bardzo zadowolona z tego, jak mi idzie pisanie Heavy Breathing, więc mam nadzieję, że i wam ficzek przypadnie do gustu. 

Mam nadzieję, że wam dobrze mija rok szkolny i nie chorujecie. Dbajcie o siebie, bo będziecie tonąć w chusteczkach, jak ja. 

[w trakcie poprawek]•I am not• //ChanglixWhere stories live. Discover now