6

1.2K 88 169
                                    

Perspektywa Feliksa

Cały czas leżałem w łóżku, nie mogąc się doczekać imprezy. Tak totalnie się cieszyłem, że wreszcie ktoś pierwszy raz mnie na jakąś zaprosił. Generalnie, to jedyną imprezą, którą obchodziłem, były samotne moje urodziny z rodzicami i siostrą Felicją. Piekli dla mnie torta, nie pozwalając mi wchodzić do kuchni. Tylko bym zawadzał i przeszkadzał. Następnie dostawałem jakiś pojedynczy niewielki prezent w stylu czekolady lub jakichś słodyczy. Raz w życiu kupili mi pozytywkę, którą po miesiącu zepsułem przypadkowo. Mimo tego co wieczór sobie ją puszczałem przed snem i słuchałem, jak pięknie gra. Pamiętam, że mówiłem sobie, że to najlepszy podarunek, jaki kiedykolwiek dostałem.

Felicja zawsze obchodziła własne urodziny w jakimś lokalu z przyjaciółmi. Miała bogatego oraz upartego chłopaka, który sam chciał te imprezy organizować. Czasami miałem wrażenie, że ona go wykorzystywała, jednakże nie interesowałem się ich sprawami.

Obróciłem się na brzuch, by móc zobaczyć, jak Gilbert zmienia podkoszulek. Jęknąłem cicho z bólu, jednakże wiedziałem, że to nic wielkiego. Spojrzałem na tors chłopaka. Był dobrze zbudowany i napakowany. Zarumieniłem się, odwracając wzrok.

- A ty co mnie podglądasz? - zaśmiał się Gilbert, tym razem zmieniając spodnie. - Wiem, że jestem zagliblisty. Nie musisz mi tego mówić. Kseksekse! Teraz twoja kolej. W czym chcesz iść?

- Tam powinna być taka sukienka - odparłem ledwo słyszalnie, bo usta stykały mi się z poduszką.

- Ty sobie jaja robisz, mam rację? - dodał zaskoczony.

- Nie. Mam tylko nadzieję, że mama mi spakowała.

- Nie rób ze mnie głupka! Masz - Rzucił we mnie jakąś randomową koszulką z jeansowymi rurkami.

- Ale ja chcę sukienkę - fuknąłem cicho, wodząc wzrokiem, jak Gilbert podchodzi do mnie i zaczyna rozbierać, by potem nałożyć na mnie ową odzież.

- A ja chcę, abyś się ogarnął i nie paplał głupot - warknął oschle. - No, gotowe. Warto by było zamówić taksówkę.

- A na samochód cię nie stać? - zaśmiałem się, marszcząc brwi jak zawsze.

- Wyobraź sobie, że jeszcze prawa jazdy nie mam. Dopiero po urodzinach zamierzam zrobić. Poza tym nie można jechać po alkoholu. - Włączył telefon i wystukał numer.

***

Pół godziny później znaleźliśmy się w taksówce. Mężczyzna spakował mi wózek do bagażnika, za to Gilbert pomógł mi wsiąść do auta. Ustawił mnie w pozycji poziomej - tak jak ostatnio. Kiedy leżałem na plecach oraz
dotykałem głową kolan Gilberta, czułem się niezręcznie. Przez całą drogę przyglądał mi się, głaszcząc moje włosy. Mimo tego nie protestowałem. Było nawet przyjemnie.

Zatrzymaliśmy się przed wielkim domem. W ogrodzie przygotowane było ognisko, a na stole kiełbaski i piersi z kurczaka. Nieopodal tego wszystkiego znajdowała się mini lodóweczka z piwem w środku.

Gilbert posadził mnie na wózku, a następnie zaczął mnie pchać w kierunku drzwi wejściowych. W jednej chwili naszedł mnie strach, jednakże nie mogłem teraz się wycofać. W końcu nogi mi to uniemożliwiały.

Zadzwonił do drzwi, które otworzyły się po długim momencie. Skuliłem się, kiedy ujrzałem obcego faceta przed sobą.

- Cześć, Gilbert! - zawołał, zamykając albinosa w krótkich uścisku. - Jak dawno ciebie nie widziałem.

- Ja ciebie też, Antonio! - odpowiedział Gilbert.

- Słyszałem, że właśnie stałeś się niańką.

PrusPol - ZrehabilitowanyWhere stories live. Discover now