22

832 68 139
                                    

Nie wiedziałem, co się zbytnio działo. Nieoczekiwanie moje serce przestało pracować. Nic nie czułem. Nie oddychałem. Pamiętam, jak Gilbert biegł przed siebie, trzymając mnie w swoich ramionach. Następnie znaleźliśmy się tuż pod szpitalem. Wtedy film się urwał.

Ten ból w klatce piersiowej. Mimo iż jestem martwy i za niedługo prawdopodobnie pójdę do nieba, albo co gorsza - do piekła, to i tak nie mogłem zapomnieć o tym przerażającym uczuciu, jak zatrzymuje się ono z wycieńczenia.

Całe szczęście, że chociaż mogłem przed śmiercią cieszyć się Gilbertem. Teraz będę mógł na spokojnie odpocząć od tego wcześniejszego i okropnego życia.

Spojrzałem w górę. Zobaczyłem światło. Tak pięknie ono wyglądało, że aż korciło mnie, abym w tamtą stronę ruszył.

Małymi kroczkami kierowałem się ku niebiosom z podniesioną dłonią do góry. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Czułem się taki wolny. Taki zdrowy. Mogłem biec, skakać - nie ma nic lepszego od zdrowych nóg. Już przestałem się interesować wcześniejszym życiem. Nie obchodził mnie już Gilbert ani to, że stałem się trupem. Najważniejsze dla mnie było to, aby się dostać TAM. Do nieba.

Byłem już blisko, kiedy nagle drgnąłem. Zatrzymałem się zszokowany, nie rozumiejąc, o co chodziło. Przez jedną chwilę wyczułem jakieś elektrowstrząsy. Pokręciłem szybko głową. To nic takiego Felek - pomyślałem.

Zacząłem biec. Spojrzałem się w stronę światła. Dostrzegłem, że od niego się odrobinę oddaliłem. O nie! Nie pójdę do piekła! Tak totalnie nie mogę!

Znowu wstrząs. Wszystko stało się ciemne. Światło zniknęło oraz nic nie mogłem wyczuć. Gdzie ja jestem? Co się dzieje?

Nade mną zaczęły się roznosić szumy i odgłosy. Nie rozumiałem tych słów. Miałem wrażenie, że nie byłem wstanie się poruszyć, otworzyć oczu. Nic.

Na nowo stałem się słaby.

***

Po dłuższym czasie udało mi się wreszcie otworzyć oczy, chociaż na nowo się przymknęły. Chciało mi się tak bardzo spać. Z drugiej strony nie miałem ochoty leżeć na plecach. Wolałem wstać na nogi i powtórnie zacząć biec w tamtą stronę. To czyniło mnie szczęśliwszym.

- Feliks! - Usłyszałem głos.

Mój mózg ledwo co zaczął diagnozować otoczenie, dlatego nie byłem wstanie określić, do kogo te wołania dochodziły.

Z pół przymkniętymi oczyma patrzyłem się na biały sufit. Właśnie w tamtą stronę moja głowa była skierowana od początku. Przez mocne światło nie dałem rady do końca otworzyć powiek.

Mój widnokrąg zmienił na pościel, pod którym leżałem. Następnie dostrzegłem moje chude oraz blade, jak ściana, ręce. Do jednej z nich była podłączona kroplówka.

Czy to był... szpital...?

- Gdzie ja jestem...? - szepnąłem słabym głosem, na wszelki wypadek. Miałem wrażenie, że koło mnie stała pielęgniarka.

- W szpitalu, Felek. Uf! Jak się o ciebie bałem! Musieli ciebie reanimować, wiesz?

Głos był bardziej znajomy niż przypuszczałem. Powoli rozciągnąłem szyję do tyłu, aby lepiej móc przyjrzeć się tajemniczemu gościowi.

- Gilbert? - zapytałem.

Tak. To musiał być on. Tylko on miał tak białe włosy oraz krwiste oczy. I w dodatku jeszcze te jego piękne rysy twarzy...

- A kto inny powinien tutaj być, według ciebie? - Ostrożnie usiadł na łóżku przy moich kolanach, w taki sposób, aby ich przypadkowo nie dotknąć.

PrusPol - ZrehabilitowanyWhere stories live. Discover now