34

543 38 157
                                    

Tak jak myślałem. Przesyłka przyszła po dwóch tygodniach od zamówienia. Przez cały ten czas nic ciekawego się nie działo, tylko dziennie spacerowałem z Feliksem, myłem go czy nawet prankowaliśmy razem Orlena. Ostatnio Feliks zaproponował danie mu na fotel w jego biurze poduszki śmierdziuszki. Ten kawał zwalił nas do łez. Nie wiem, czemu zaczęliśmy się zachowywać jak dzieciaki, ale przyznajcie - nie śmieszy was puszczanie sztucznych bąków?

Na szczęście Orlen nie był na nas za to zły, jednakże pojawiały się momenty, w których ordynator nie dawał rady wytrzymać i karał mnie.

I  t y l k o  mnie.

Musiałem wtedy przejmować robotę sprzątaczki i czyścić cały szpital. Feliks jedynie siedział w pokoju i miał ze mnie ubaw oraz drwił ze mnie. Dwukrotnie przywitał się z podłogą.

Kiedy pudełko pojawiło się w pokoju koło łóżka, na której znajdował się oczywiście Feliks, chłopak uśmiechnął się szeroko od ucha do ucha. Niespodziewanie przytulił mnie z całych sił, nie pozwalając mi zaczerpnąć świeżego powietrza. Z jednej strony było to urocze, ale za razem irytujące. Mimo tego rozumiałem tego powód.

Orlen otworzył paczkę, wyciągając z niej dwie lśniące i metalowe protezy, będące, mam taką nadzieję, w bardzo dobrym stanie.

Ordynator powoli zaczął wycinać gips na nogach Feliksa. Mdliło mnie, gdy zobaczyłem cały brud na jego skórze. A kto musiał to wymyć? Oczywiście rehabilitant, czyli JA.

Westchnąłem smutno. Jednakże z drugiej strony cieszyłem się, że Feliks był zadowolony z tej paczki.

Wziąłem Feliksa na wózek inwalidzki, po czym zaprowadziłem go do toalety i go dokładnie obmyłem z tego całego brudu, który tworzył się przez wszystkie te dni.

Nie zapominajmy również o moich ranach. Gdy dzisiaj rano ordynator mi ściągał bandaże i szwy z mojej głowy, Feliks od razu zaczął się ze mnie śmiać i przezywać od łysoli.

No i moja zagilbistość spadła wtedy do zera.

Powróciliśmy do pokoju, w którym ordynator przygotował bandaże. A na co mu one były?

- Daj Feliksa tutaj. - Wskazał na łóżko. - Będziemy mierzyć.

Kiwnąłem głową, po czym wziąłem go pod pachy i usadowiłem go na meblu.

Teraz rozumiałem, po kiego grzyba były te bandaże. Wpierw on zawijał wokół uda, by potem całą tę protezę założyć na nodze.

- Wygodne? Nie uściska? - wypytywał się Orlen, jednakże Feliks bez przerwy mówił, że mogą być.

Nie byłem pewny, czy kłamał, aby nie czekać jeszcze dłużej na nowsze, czy jednak mówił prawdę. Jednakże to nie mój problem, tylko Feliksa.

- Przyglądaj się, Gilbert, bo poprawne zakładanie jest bardzo ważne - uprzedził mnie Orlen.

W czasie zakładania protez uczył mnie ich jej budowy i ich nazw oraz konstrukcji. Trochę to wydało mi się nudne. Na co komu teoria? Lepsza i skuteczniejsza jest praktyka!

- Okej, spróbuj wstać - nakazał Orlen, gdy założyliśmy mu drugą nogę.

Powoli złapał go za rękę. Feliks wyglądał na przerażonego, jak i zdeterminowanego. Spróbował zrobić mały krok i... od razu się przewrócił. Syknął cicho z bólu. Pomogłem Orlenowi go podnieść.

- Rehabilitacja będzie dość długa - przyznał Orlen. - Dasz radę, Feliksie?

- Dam! - Feliks pokiwał głową z entuzjazmem.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 15, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

PrusPol - ZrehabilitowanyWhere stories live. Discover now