*Perspektywa Torisa*
Mój tata zawiózł Feliksa do szpitala. Od jakiegoś czasu we dwoje siedzieliśmy na korytarzu, w czasie kiedy tamten znajdował się na sali operacyjnej.
Pamiętam, jak tata się bardzo przejął wypadkiem Feliksa. Ja w sumie również. Było mi strasznie głupio, że aż zastanawiałem się, czy nie lepszym wyjściem byłoby pozostawienie go w szpitalu pod opieką lekarzy niż zabieranie go do domu.
- Przepraszam - odparłem, za pewne po raz setny w dniu dzisiejszym.
Nie poradziłbym sobie z myślą, że Feliksowi stało się coś o wiele poważniejszego niż zwyczajne złamanie otwarte. A co, jeśli mu utną nogę? Wtedy jego marzenie o normalnym chodzeniu nigdy się nie spełni.
Nie dziwię się Gilbertowi, że chciał zostać rehabilitantem. Feliks jest na swój sposób uroczy. Gdybym o nim wcześniej wiedział, gdyby to mnie wybrano na rehabilitanta, to za pewne również zostalibyśmy parą.
- No cóż. Życie bywa okrutne - odpowiedział ojciec, z zażenowaniem słuchając mojego ciągłego przepraszania.
- Jak myślisz, jak zareaguje Gilbert? - Spojrzałem się na niego.
- Na pewno nie będzie zadowolony.
Po chwili wstanął na nogi, odwracając się do mnie plecami.
- Wracamy do domu?
- A co z Feliksem? - Próbowałem wybronić się, aby tutaj pozostać.
- Nic tu po nas. Wrócimy tutaj kiedy indziej.
Następnie wolnym krokiem zaczął kierować się wzdłuż korytarza, oddalając się z każdą sekundą ode mnie. Ja w dalszym ciągu siedziałem na ławce, zastanawiając się, co powinienem uczynić. Nie sądziłem, że tak bardzo trudno jest opiekowaniem się Feliksem.
***
Następnego dnia było dosyć ciepło jak na nadchodzącą zimę. Zbyt ładna pogoda nie pasowała do wczorajszego wypadku. Nie mogłem się pogodzić z myślą, że zepsułem wszystko, i to jeszcze w pierwszym dniu pracy.
Po wyjściu z szatni ruszyłem w stronę mojej sali, gdzie aktualnie miała się odbyć matematyka. Chyba pierwszy raz w życiu nosiłem plecak na jednym ramieniu, ze smutkiem patrząc się pod nogi. Kątem oka próbowałem dostrzec Gilberta, chociaż wiedziałem, że na próżno. Gilbert gdzieś zniknął i to bez niczyjej wiedzy.
- Hej, Toris! - Przywitał mnie z uśmiechem Eduard. - Jak tam u Feliksa?
- Emm... chyba dobrze... - odwróciłem wzrok, bojąc się wyznać prawdy.
- Jak to chyba dobrze? - Podniósł brew.
- Nieważne...
Wiedziałem doskonale, że brzmiałem mało zachęcająco. Na dodatek słabo kłamałem. Eduard podniósł brew, przyglądając mi się nieufnie.
- Czy aby na pewno? - Położył swoją dłoń na moim ramieniu, chcąc mi dodać trochę otuchy.
Pokręciłem przecząco głową. W moim gardle zaczęła się wytwarzać ogromna gula, przez którą nie byłam w stanie nic powiedzieć.
- Co się stało?
- Zawaliłem... - westchnąłem. - Przeze mnie Feliks trafił do szpitala... i to po pierwszym dniu... nie powinienem się zgadzać na pozostanie rehabilitantem.
- Nie zamartwiaj się tym zbytnio. - Uśmiechnął się delikatnie. - Wróci do zdrowia, ja ci to mówię.
- Dzięki...
CZYTASZ
PrusPol - Zrehabilitowany
FanfictionGilbert jest zmuszony do zamieszkania w jednym domu z Feliksem, który jest prawdopodobnie dziedzicznie chory na stawy. Mimo trzech operacji, jego stan wciąż się nie poprawia. Od tego momentu Gilbert musi się zająć chorym chłopcem, tym samym nie mogą...