*Perspektywa Gilberta*
Próbowałem sobie wszystko poukładać do kupy, co Feliks chciał mi wyznać. W sumie, to trochę mi go było żal, że tak go los pokrzywdził. Ale nadal nie rozumiałem, co takiego było we mnie, że zakochałem się w chłopaku bez nóg? Co teraz powinienem zrobić? Przecież nie powiem mu - bye bye, bejbe, ale nic do ciebie nie czuję, sayonara, amigos, paka tawarisz, chink chank chonk i ch*j tam, co jeszcze, mam to gdzieś, elo - nie jestem aż taki wredny!
Westchnąłem, gdy Feliks mnie przytulił i nie chciał puścić. Pogładziłem go po głowie, mając nadzieję, że mnie zostawi, lecz na próżno.
- Nadal jestem twym rehabilitantem? - Zmieniłem temat, chcąc aby Feliks spoważniał.
- Oczywiście! - Rozpromienił się jak małe dziecko, które dostało największego lizaka pod słońcem. - Dlaczego miałbyś przestać? - Spojrzał mi w oczy. Teraz wyglądał, jakby ten lizak mu spadł na ziemię.
- Straciłeś nogi - przyznałem się otwarcie.
- No to co? - obruszył się. - Możesz mnie zawsze uczyć innych rzeczy! - Uśmiechnął się flirciarko, na co drgnąłem niepewnie.
- Na przykład? - Podniosłem brew.
- Tego.
Feliks złapał się za moje policzki, bez żadnego strachu zbliżając swoje usta do moich. Cofnąłem się w ostatniej chwili, odpychając jego ręce od siebie. Spochmurniał.
- O co ci teraz chodzi? - mruknął, najwyraźniej niezadowolony z mojej reakcji.
- Pomyśl chwilę! Może i byłem twoim gejem...
- Jesteś - poprawił.
- ... i może całowałem się z tobą godzinami... - kontynuowałem, nie zważając na jego dopowiedzenia.
- Byłeś taki dobry~...
- ...ale! - Podniosłem głos. - Ja tego nie pamiętam!
- No to co? - Zmarszczył brwi.
- To jest jak mój pierwszy pocałunek!! - Broniłem się.
Nastała cisza. Feliks nadal przyglądał się mi swoją neutralną twarzyczką, jednakże w jego oczach dostrzegałem złość.
- Powinieneś się cieszyć, że ode mnie dostaniesz swój pierwszy pocałunek. - Momentalnie opuścił głowę, grając niewiniątka.
- Od ciebie? Jeszcze czego!
Przygryzł dolną wargę na dźwięk tych słów.
- Już mnie nie kochasz...?
- Jak mam się zakochać w osobie, którą znam jeden dzień?!
Grzywka zasłoniła jego oczy, gdy całkowicie opuścił głowę. Mogłem bez problemu dostrzec jego złociste włosy.
Drgnąłem, gdy zobaczyłem jego łzę na policzku. O mój Bożyszcze... znowu beczy...
- Chyba chciałbyś pozostać sam na sam - dodałem pewnym głosem, wstając na nogi i kierując się w stronę wyjścia. Miałem opuścić już pomieszczenie, kiedy nieoczekiwanie przeszkodził mi w tym lekarz z wcześniej. Zmarszczyłem brwi, gdy delikatnie popchnął mnie do pokoju. Najwyraźniej nie chciał, abym uciekł w tej sali.
- I jak? Feliks wszystko ci powiedział? - Ordynator uśmiechnął się delikatnie w moim kierunku, nakazując mi usiąść na krześle.
- Mhm... - mruknąłem.
- Feliks... - Mężczyzna podszedł do blondyna, siadając koło niego i gładząc jego mokre od łez policzki. Tym samym odsłonił mu grzywkę, aby móc spojrzeć mu w oczy. - Wiem, że to boli, ale musisz to jakoś przetrwać. Potraktuj to jako nowa znajomość.
CZYTASZ
PrusPol - Zrehabilitowany
FanfictionGilbert jest zmuszony do zamieszkania w jednym domu z Feliksem, który jest prawdopodobnie dziedzicznie chory na stawy. Mimo trzech operacji, jego stan wciąż się nie poprawia. Od tego momentu Gilbert musi się zająć chorym chłopcem, tym samym nie mogą...