12

1.2K 73 146
                                    

Przez całą noc nie mogłem zasnąć. Po głowie nachodziły mnie myśli, że Gilbert mógł mnie znienawidzić. Oraz zastanawiało mnie, jaka będzie ta nowa niańka. Miałem złe przeczucia. C-cóż... obcy są straszni...

Próbowałem się podnieść do pozycji siedzącej. Bo czemu by nie? Ciężko mi to wychodziło przez ból. Ścisnąłem zęby, próbując nie wydać żadnego dźwięku. Nie chciałem przecież obudzić Gilberta śpiącego w kuchni... beze mnie...

Odsłoniłem kołdrę i spojrzałem na moje kolana. Same kości... i jeszcze krzywo ustawione stawy...

Teraz z chęcią bym stanął na nogi i poszedł sprawdzić, jak tam u Gilberta. Umm... lepiej nie ryzykować... Wróciłem do poprzedniej pozycji.

Słońce zaczęło już wschodzić, a ja wciąż nie spałem. Czułem nawet zmęczenie, mimo tego mój organizm nie chciał mnie słuchał.

Począłem bujać w obłokach. W myślach widziałem już panią, która na pierwszy widok była miła. Następnie pomagała mi w ćwiczeniach. Uśmiechnąłem się. Może jednak nie będzie tak źle?

Usłyszałem tupnięcie, na co drgnąłem. Gilbert się obudził. Słyszałem doskonale, jak wstaje, włącza laptopa i coś na nim robi. Za pewne szukał tej niańki. Dzisiaj był piątek, więc jeszcze zostanę z Gilbertem. Mógł również czytać forum na temat idealnej pracy na pół etatu. Kto wie...

- Gilbert? - szepnąłem. Oczywiście bez odpowiedzi. - Gilbert! - odparłem głośniej.

- Co chcesz... - warknął.

- Już wstałeś?

- Mhm...

Jego głos brzmiał tak jakby nie chciał w tym momencie ze mną konwersować. Burknąłem, przewracając się na drugi bok.

- Przyjdziesz do mnie? - odrzekłem, nadal próbując brzmieć złowrogo.

- Nie?

- A czemuż to?!

- Nie mam czasu na to...

- Ale ja nie mogę spać!!

- To twój problem.

Co za cham! Nie dość, że skurwysyn, który grozi mi szpitalem, to jeszcze nie chce zaopiekować się mną! Przecież sam się zgodził być mym rehabilitantem!!

- Gilbeeert... - grymasiłem. - Gilbeeeeeeeert... cho no tuuuuu... Giiiiiiilbeeeert...

- ZAMKNIESZ SIĘ WRESZCIE?! JA TUTAJ COŚ ROBIĘ!

Uwu. Wściekł się.

- Głodny jestem...

- Dzisiaj będziesz głodować.

- Że co?! Dlaczego!!

- Kara... Musisz się nauczyć zachowywać.

- Ty potrzebujesz za to lekarza od skurwysynów!

- Możemy tam pojechać zawsze. - Usłyszałem w jego głosie śmiech. - Twój wybór.

- Gilbert... dlaczego mi to robisz...?

- Bo nie jesteś zbyt zagilbisty.

- Że c-... Czy ty powiedziałeś, że nie jestem zagilbisty?! Chociaż jestem zafelisty! Buja! Zatkao kakao?!

- Nie. Zamknij się lepiej.

- Gilbooo...

- JESZCZE JEDNO SŁOWO I NA SERIO JEDZIEMY!

Zamilkłem. Zakryłem poduszką głowę, mając nadzieję, że się nie rozpłaczę.

Może dziesięć minut później usłyszałem jak z kimś rozmawiał. Prawdopodobnie przez telefon. Próbowałem go podsłuchać.

PrusPol - ZrehabilitowanyWhere stories live. Discover now