9

1.2K 77 253
                                    

Dla osób, którzy nie czytają zaaktualizowanych rozdziałów, by odczytać tylko jedno zdanie - taka ja - tutaj macie ważną wiadomość: Naszemu kochanemu sierżantowi zmieniłam nazwisko Andrzej Kamiński na Gauthier Weillschmidt. A dlaczego? Wszystko macie w poprzednim rozdziale :3 Miłego czytania

_____________________________________

Perspektywa Gilberta

Dalej siedziałem na korytarzu, zniecierpliwiony tym czekaniem. Zastanawiało mnie, co tam u Feliksa. Chłopak będzie miał deprechę po czymś takim. To jest najprawdopodobniejsze. Westchnąłem, opierając się wygodniej na kanapie.

Wszyscy siedzieli cicho, co chwila coś szepcząc nad uchem drugiej osoby. Ze mną nikt nie miał zamiaru rozmawiać. Czy to dlatego, że nie miałem pod okiem Felka w momencie, kiedy Ivan go zabierał do pokoju? Przecież to Antonio go zaprosił, więc to na niego zwalać pretensje!

Po długiej godzinie czekania dostrzegłem policjanta, który miał niby przesłuchiwać Feliksa. Skierował się na miejsce zbrodni, gdzie wciąż powinni siedzieć reszta jego kolegów oraz Ivan. Kiedy całkowicie zniknął z pola widzenia, szybko pobiegłem do "pokoju przesłuchań".

Kiedy uchyliłem drzwi, Feliks drgnął. Siedział na krześle z przerażeniem na twarzy i z brakiem zapału do życia. Wyglądał na wykończonego. Ale to nie wszystko. Płakał i drżał za razem.

- Feliś? Wszystko w porządku? - odparłem, powoli do niego podchodząc. Pokiwał przecząco głową, wpatrując się smutnym wzrokiem w pustą ławę.

Przytuliłem go, mając nadzieję, że chociaż się uśmiechnie. Nie zrobił tego. Mój dawny Feliś, którego kiedyś ćwiczyłem... ten jego codzienny uśmiech... straciłem go. Straciłem mojego przyjaciela.

- Co on ci mówił? - szepnąłem, głaszcząc go po głowie.

- Dz...dziwne... rz...eczy... - wychlipał. - N...nie roz...zumiem...

- Ci... ci... już w porządku... jestem tutaj. - Mocniej go do siebie przyciągnąłem.

Feliks w tym momencie potrzebował pomocy psychicznej. Tylko że nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Może uda mi się znaleźć jakiegoś psychologa? A właśnie! W szkole mamy takiego! Fajna dupeczka z tej pani psycholog - nie powiem, że nie.

- Co się tutaj dzieje?! - Usłyszałem głos za sobą. Znowu ten facet... - Z panem Łukasiewiczem jeszcze sobie nie pogadaliśmy. Proszę wyjść.

- On już nie wytrzymuje tutaj - broniłem go. - Proszę mu dać odpocząć.

- Czy ty czegoś nie rozumiesz? - warknął ostro policjant. - Wynocha!

- Gilbert... - odparł do mnie Feliks ze łzami w oczach. - N...nie... zost...awiaj... mnie...

- Proszę wyjść!

- Chciałbym wiedzieć, jakie mu pan zadaje pytania - zawołałem pewnym głosem.

- A co ty? Jego matka? - zaśmiał się z żenadą.

- T...tak jakby! Jestem jego prawnym opiekunem! No... może nie prawnym... ale rehabilitantem oraz niańką! Dlatego to mój obowiązek wiedzieć! - Zmarszczyłem brwi, mając nadzieję, że się przestraszy. Na próżno.

- To niech twoja dzidzia ci o tym powie. No śmiało, panie Łukasiewicz! Gadaj!

Po tych słowach jeszcze bardziej się biedaczyna rozpłakał, chowając twarz w dłoniach.

- Czy nie zrozumiałeś?! - Dalej kontynuował sierżant Weillschmidt, waląc pięścią w ławkę. - Gadaj! No gadaj, kur*a mać!

- Chcę... d...do domu...

PrusPol - ZrehabilitowanyWhere stories live. Discover now