26

676 59 135
                                    

Ojciec Torisa na zadanie kazał mi samodzielnie medytować w trakcie chwili wolnej. Mówił, że jestem bez przerwy czymś rozproszony, dlatego nie mogłem zbytnio się skoncentrować na oddechu. Na szczęście uspokajał mnie, że to normalne na początku i nie muszę się martwić pierwszą próbą.

W planie miał zamiar jeszcze ze mną poćwiczyć wieczorem. No, chyba że Toris się zjawi i to on przejmie pałęczkę - w końcu stał się moim nowym rehabilitantem.

Aktualnie siedzieliśmy na dywanie, zwróceni twarzą ku sobie. Pan Laurinaitis opowiadał z dokładnością teorię medytacji oraz w jaki sposób mogłaby mi pomóc. Poczułem się wtedy jak na wykładach lekarskich - nawet nie wiem, czy takie coś istnieje. Pielęgniarki i lekarze, w trakcie kiedy leżałem w szpitalu, uczyły mnie podstawy biologii i chemii, chcąc mi uświadomić, że znajdowałem się w masakrycznej postaci - w ten właśnie sposób zniechęcając ludzi do życia, a w ostateczności doprowadzając do depresji i skłonności do samobójstwa. Nie dałem rady się zabić, a nie miałem odwagi poprosić o to moich bliskich.

Tutaj było inaczej. Mężczyzna dobrze opowiadał oraz optymistycznie, że aż miło się go słuchało.

- No, i jak sobie radzicie?

Odwróciłem głowę. Tuż koło nas stała matka Torisa, obserwując nas z góry. Aż dostałem dreszczy na widok zmarszczonych brwi oraz sztucznego uśmiechu.

- Dobrze - odparł jej mąż, widząc, jak trwałem w ciszy. - A ty? Skończyłaś rozdział?

- Tak - westchnęła. - Tyle że palce zaczęły mnie już boleć. Feliks, czy tak? - Zwróciła się tym razem do mnie. Pokiwałem głową. - Mogę ci pożyczyć jedną z moich książek do przeczytania.

- Umm... dobrze? - dodałem nieśmiało.

Zza siebie wyciągnęła dość grubą książkę, a następnie rzuciła byle jak na podłogę, tuż koło moich nóg, gdzie się kończył dywan. Drgnąłem, kiedy usłyszałem głośny huk, szybko odwracając głowę w stronę dźwięku.

Na okładce widniał słonecznik na tle kolorowej łąki. Na samym środku był ukazany napis: ,,Światło słonecznika". Postanowiłem przeczytać streszczenie znajdujące się z tyłu.

- Mam nadzieję, że ci się spodoba. - Jej głos był szorstki, mimo tego próbowała grać miłą. I udałoby jej się, gdyby nie zmarszczone brwi.

Pokiwałem niepewnie głową.

Według streszczenia to był zwyczajny romans, bez żadnych wątków fantasy, historyki czy innego gatunku. Romans jak romans - dwie osoby się spotykają, inny mężczyzna próbuje z zazdrości odebrać główną bohaterkę, która musi oczywiście wybrać jednego z nich. Dochodzą tutaj postacie drugoplanowe, jak to w każdej powieści.

- To jest jedna z jej ulubionych książek - dodaje pan Laurinaitis, widząc, jak z uwagą czytam streszczenie. - Jest z niej najbardziej dumna.

- Czytał pan? - Przekręciłem głowę.

- Hę? Tak, tak. Hehe - zaśmiał się w stresie, drapiąc się za uchem. No, tylko że dawno temu i zapomniałem fabuły. - Po chwili wstał na nogi, odwracając się do mnie tyłem. - Zostawię cię, abyś mógł na spokojnie poczytać. Toris powinien na szesnastą być już w domu.

W ostateczności pozostałem sam na sam z książką. Tylko szkoda, że siedziałem na dywanie, zamiast na łóżku, i to jeszcze w niewygodnej pozycji, jednakże raz się żyje.

W czasie czytania bardzo mnie przykuł jeden z fragmentów.

(...) Alice usiadła wykończona przy biurku. Nie mogła się zbytnio skupić na pracy. Pamiętała swoje pierwsze dni jako księgowy, mimo tego od dłuższego czasu nie dawała rady się skoncentrować. Bolały jej słowa Jacob'a.

PrusPol - ZrehabilitowanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz