24

712 65 136
                                    

Perspektywa Feliksa

Przez drzwi przeszedł ordynator. W ręce trzymał swoje karty oraz dokumenty. Za pewne niektóre z nich należały do mnie.

Toris, po zobaczeniu mężczyzny, od razu się ode mnie odsunął, rumieniąc się lekko ze wstydu. Spiorunowałem go wzrokiem.

A więc jednak próbowałeś mnie pocałować, ty pedofilu, geju zboczony!

- Zrobimy kolejne badania, Feliks - odparł ordynator, pomagając mi podnieść moją koszulkę.

Przez ostatnie kilka dni tylko obserwował moje bicia serca oraz jej zmiany, w czasie kiedy dochodziło do bólu na moim ciele. Respirator ode mnie odczepili, ponieważ mój stan się polepszył. Z jednej strony cieszyłem się z tego, ponieważ denerwowały mnie już te ciągłe pikania, ale z drugiej - musiałem się użerać z zimnym stetoskopem.

Kątem oka spojrzałem na Torisa. Dokładnie obserwował moje badania. Odwróciłem od niego głowę. Pamiętam, jak się cieszyłem, że tutaj przyszedł, ale w tej chwili chciałbym, abym pozostał sam na sam z ordynatorem. Wstydzę się okazywać swój ból, a zwłaszcza przy osobach, których ledwo znałem.

Drgnąłem, gdy dotknął stetoskopem mojej skóry. Rety... nie mogą wrzucić do ciepłej wody czy coś? Niepotrzebnie męczą w ten sposób pacjentów!

Po zrobieniu kilku podstawowych zadań, takich jak: wstrzymaj oddech, weź głęboki wdech itp. wreszcie przyszedł czas na sprawdzenie mojej odporności na ból.

Ordynator zaczął ostrożnie podnosić moją nogę, nie przerywając słuchać mojego bicia serca. Jęknąłem cicho, ściskając powieki.

- Wydaje się w porządku - zdiagnozował po kilku minutach, opuszczając moją nogę. Zaczął wpisywać dane do swojego dziennika. - Wczoraj też było w miarę dobrze. Mógłbym nawet rzec, że byłbyś w stanie na nowo wznowić rehabilitację z Gilbertem.

Odetchnąłem z ulgą. Byłem z siebie dumny, że wytrzymałem ten pobyt w szpitalu.

- Zaraz do niego zadzwonię, jak nie masz nic przeciwko temu - dodał ordynator, wyciągając swój telefon. Miał już wpisywać numer, lecz Toris mu w tym przeszkodził.

- P...panie doktorze... To na nic...

- Hm? Co masz na myśli?

- Gilbert gdzieś zniknął i nikt nie jest w stanie się z nim skontaktować.

Mocniej ścisnąłem kołdrę, próbując się uspokoić. Gilberta ze mną nie ma. Może i już zginął. Może spadł w przepaść i nikt o tym nie wie?

- Czyli ustalone. Feliks zostaje w szpitalu.

- C...co...? - Przełknąłem ślinę.

- On był twoim rehabilitantem, nie? Jeżeli się nie znajdzie, to będziesz musiał pozostać.

- No nie... - jęknąłem do siebie.

Próbowałem opanować łzy. To nie tak miało wyglądać! W tej właśnie chwili Gilbert powinien się tutaj magicznie pojawić i wyjaśnić, że jedynie się upił! A w ostateczności zabrać mnie z tego koszmarnego miejsca!

Nastała niezręczna cisza. Mógłbym przysiąc, że było zbyt cicho. Próbowałem dosłyszeć przynajmniej tykanie zegara, jednakże i to chciało być niesłyszalne.

Ordynator westchnął. Posprzątał po swoich papierach ze stołu, chcąc najszybciej zniknąć z mojego pokoju. Kiedy dotknął klamki, Toris zrobił coś, czego się nie spodziewałem.

- J...ja to zrobię... - wyjąkał niepewnie, chwytając ramię ordynatora, aby przypadkiem mu nie uciekł.

- Hm? - Ordynator spojrzał na niego zaskoczony.

PrusPol - ZrehabilitowanyWhere stories live. Discover now