19

830 59 174
                                    

Nagle przede mną pojawiła się grupka lekarzy, która pchała łoże z respiratorem. Stanąłem, aby się lepiej przyjrzeć osobie, który tam leżał.

Czas się zatrzymał. Na nim leżał Feliks. Był bardzo blady. Ledwo zipiał. Oraz... operacja? I to serca? Aż tak bardzo ta zima wyniszczyła jego organizm...?

- Przepraszam! - zawołałem do nich, podbiegając za razem. - Co z nim?

- Nie możemy w tej chwili rozmawiać, przepraszam.

Zniknęli za drzwiami operacyjnymi.

Nic nie rozumiałem. To wszystko stało się zbyt szybko. Za szybko!

- Kur*a! - zawołałem, siadając na krześle i chowając twarz w dłoniach. - Jestem totalnym idiotą. - To ostatnie powiedziałem pół szeptem ze łzami w oczach.

__________

Kilka godzin później. Kazano mi czekać w pokoju z numerem 2. Postanowiłem nas obu zarejestrować. Kiedy Felek wróci do zdrowia postaram się poprosić kogoś o pożyczenie telefonu i pozwolenie mi się dodzwonić do Orlena. Miałem tylko nadzieję, że mnie nie zabije.

Niedługo po moich rozmyślaniach zjawił się chirurg prowadzący Felka na wózku. Od razu się uśmiechnąłem. Czułem się taki szczęśliwy.

Podbiegłem do Feliksa od razu. Był blady oraz wyglądał na zmęczonego. Na kolanach posiadał respirator. Nic dziwnego, że ledwo się trzymał, przygryzając wargi aż do krwi, jeśli na nogach posiadał takie ciężkie pudło. Co to za szpital, który męczy innych... phi!

- Feliks - szepnąłem czuło, kucając przed nim. - Jak się czujesz?

- Boli... - mruknął ledwo słyszalnie.

- Zaraz przestanie. - Chirurg ściągnął z niego respirator, postawiając na stoliku obok łoża. Następnie ostrożnie przeniósł Felka na nie, okrywając kołdrą. Znowu podłączył go do kroplówki. - Operacja przebiegła udanie. - Zwrócił się do mnie.

- Uff... to dobrze... - westchnąłem z ulgą.

- A kim pan jest dla tego chłopaka?

- Moim chłopakiem! - zawołał z tyłu Feliks.

Po tych słowach w jednej chwili się odwróciłem w stronę Feliksa. Zaraz mi żyłka pęknie...

- No chyba cię Bóg opuścił - burknąłem złowrogo, krzyżując ramiona. - Chcesz, abym ciebie oddał do Orlena?

- C...co?! N...nie... - zadrżał.

- To nie gadaj głupot!

- S...sam się zgodziłeś! - Dalej się kłócił.

- Phi! Niby kiedy?

- W tamtym barze!

- Te ździry dały mi nieświadomkę, nie rozumiesz?! Nie pamiętam niczego! - Jeszcze bardziej podniosłem głos.

W oczach Feliksa pojawiły się łzy.

- J...jesteś o...okropny... - wyjęczał, pociągając nos.

- Jeśli jestem okropny, to możesz już wracać do tego Orlena! - Uśmiechnąłem się złowrogo.

- N...nie! P...proszę nie...!

Nastała głucha cisza. Jak miałem temu pustemu łbu wytłumaczyć, że to jest... umm... jak to powiedzieć... dziwne??

Wiadomo. Zakochałem się w nim, ale to nie powód, aby chwalić się naokoło, że stałem się gejem. To jest takie... ugh... żenujące...

Chirurg już dawno zniknął z pokoju. Nawet nie zauważyłem, kiedy był wstanie opuścić te pomieszczenie w całkowitej ciszy! A może to był duch? Buuu~! Kiedyś Felisiowi opowiem historię o duchach i przekonamy się, czy Feluś jest warty na bycia mym chłopakiem. Kseksekse~

PrusPol - ZrehabilitowanyNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ