11

1K 70 201
                                    

Nastała oczekiwana chwila. Staliśmy we dwójkę przed budynkiem. Oczywiście Felek siedział mi na plecach, cały się drżąc ze strachu. Pocałowałem go w policzek na pocieszenie. Nic nie pomogło. Jedynie zmarszczył brwi, odwracając wzrok w drugą stronę.

Pierwszy raz znajdowałem się w sądzie, dlatego nie wiedziałem zbytnio, gdzie się powinienem udać. W telewizji widziałem, jak jakiś strażnik, czy kuj wie kto, wołał każdego z osobna na salę. Westchnąłem, opadając na krzesło, tym samym powoli zmieniając pozycję Felka, aby usiadł mi na kolanach. Jęknął, tym razem głośniej niż wcześniej, kiedy go tak ustawiłem. Pogłaskałem mu głowę. Feliś... co ja z tobą mam?

Przez pewien okres czasu siedzieliśmy tak w ciszy. Felek zamknął oczy - najwyraźniej zmęczony był po porannym wstawaniu - po czym wtulił się we mnie. Ja też z chęcią poszedłbym spać, jednakże lepiej stać na baczności.

Z nudów zacząłem nucić jakąś kołysankę. On na ten gest burknął na mnie, nakazując, abym przestał. Mimo tego dalej kontynuował odpoczywanie.

- Chyba już się uspokoiłeś, Feli... - szepnąłem, kiedy spokojnie zasnął.

Brak odpowiedzi. Jedynie ciche pomruki, które ledwo były słyszalne przez moją koszulkę.

Spojrzałem się na niego. Jest taki cichy, kiedy śpi... a pomyśleć, że kiedyś go nie chciałem przyjąć pod swoją opiekę. Chociaż nawet sam nie wiem, czy dobrze zrobiłem... matka mnie wydziedziczyła, z pieniędzmi czuję się jak bezdomny, a odrynator nie chce nam dać więcej. Normalnie siódme niebo!

- O! Gilbert! - zawołał szeptem Antonio, podbiegając do mnie. - Tutaj jesteś! Za chwilę się rozprawa rozpocznie, a pierwsi odpowiadają zawsze poszkodowany i oskarżony. No chodź, szybko! - Wstanąłem z siedzenia, wywołując o Feliksa krótki wzdryg. - Poza tym, jeśli chodzi o ten wózek, zawsze mogę wam zakupić nowy, jeśli chcecie.

- Mhm - mruknął sennie blondyn. - Dla mnie spoko.

- Feliks! Nie mów tak! - warknąłem na niego. - Wózek jest strasznie drogi! Spróbujemy poszukać. A teraz pobudka, pchło!

- Nie jestem pchłą!

- A właśnie, że jesteś moją małą kochaną pchełką.

- To dlaczego mnie nie oddasz znowu do szpitala, jak ci aż tak bardzo przeszkadzam? - zająkał się. Zauważyłem, jak oczy mu zaczynały czerwienić się od płaczu.

- Hej, Feliks! Ja tylko żartowałem, kochanie moje!

- Mhm... gej...

- Ej! A kto mnie ostatnio pocałował?! - odparłem pół-szeptem, mając nadzieję, że Antonio nas nie usłyszał.

- Jakaś niepotrzebna pchła, która nie umie nawet chodzić...

Nie wiedziałem, co miałem powiedzieć. Feliks na serio poczuł się urażony po tamtym komentarzu. Posmutniałem, zauważając, jak podchodzimy do reszty znajomych, których wywołano na świadków oraz Ivana, trzymający się za głowę. Popatrzył się w naszą stronę. Chciał do nas podejść, jednakże cofnąłem się o kilka kroków, wyczuwając niebezpieczeństwo. Mimo tego stanął przed nami, dokładnie się przyglądając Feliksowi, który był blisko płaczu.

- Feliks... - odparł. - Chciałbym ciebie przeprosić za tamto.

Nic nie odpowiedział. I dobrze! Wal się Ivan! Felek jest tylko mój!

- Wiesz... za dużo wypiłem. Przepraszam... Poza tym chciałbym ciebie oświecić. Jesteś w rzeczywistości moim kuzynem.

Feliks otworzył szerzej oczy, ze zdziwieniem wpatrując się na Braginskiego.

PrusPol - Zrehabilitowanyحيث تعيش القصص. اكتشف الآن