31

467 40 229
                                    

*Perspektywa Gilberta*

Spojrzałem się na nowo na Feliksa, który został przewieziony do swojej sali. Westchnąłem ciężko. Powinienem teraz pójść za ordynatorem. Z jednej strony byłem zaintrygowany tajemnicami chorobowymi, które ukrywał przede mną Feliks, chociaż z drugiej strony poczułem wyrzuty sumienia. W końcu, gdybym to ja miał chować jakieś osobiste sprawy, na pewno bym się załamał, gdyby ktoś je komuś wypaplał.

Przeszedłem przez próg prowadzący do biura. Same pomieszczenie było malutkie i skromnie udekorowane. Na stole znajdował się kubek z długopisami, tak samo jak kilka notesików.

- Proszę, siadaj.

Usiadłem. Na pewno przeszedłem na wyższy level po tak strasznie trudnym zadaniu.

Doktor Oral zaczął przeszukiwać w szafach akty związane z Feliksem. Nic nie mówiłem, tylko czekałem cierpliwie. W ostateczności na biurku pojawiły się papiery z danymi mojego geja.

- Bez zbędnego przedłużania - ordynator usiadł na przeciwko mnie - Feliks urodził się z wieloma chorobami, które u ludzi pojawiają się rzadko. Proszę spojrzeć. - Mężczyzna wyjął z akt zdjęcie rentgenowskie nogi Feliksa.

Zamarłem. Nie widziałem w nich żadnych mięśni, co czyniło z Feliksa patyczakiem. W jaki sposób dawałem sobie rady w rehabilitowaniu go? Na pewno dla nas obu był to istny horror.

- W jego kościach narobiło się wiele podziurawień, przez które przechodziły naczynia krwionośne. Zgadnij, co to jest. - Wskazał na wypuklenia na obrazku.

- Nie wiem. Miał tam robaki czy co? - Jeśli teraz o tym myślę... o fuj! Ja musiałem ćwiczyć chłopaka, który miał wewnątrz siebie robaki?!

- Nie, na szczęście. To są żylaki.

Uśmiechnąłem się niepewnie. To dobrze czy źle? Nie wiedziałem, z czego jest zbudowany człowiek!

- Czyli? - Podrapałem się po karku, delikatnie zestresowany. Miałem nadzieję, że nie będzie mnie teraz pytał z anatomii.

- Żylaki to jest choroba. W naczyniach krwionośnych pompuje się ogromna ilość krwi, po czym tworzy się coś w rodzaju bariery, która uniemożliwia przedostanie się dalej.

- To coś poważnego? - Zmarszczyłem brwi.

- Tak. To dlatego każdy najmniejszy krok wywołuje u niego ból. Dlatego baliśmy się go wcześniej wysyłać na rehabilitację. Mimo ciągłej próby, każda operacja nie poprawiała jego stanu. - Westchnął smutno. - Nieraz pytałem się go i jego rodziców o amputacje, jednakże wszyscy tkwili głęboko w nadziei na cud i nie wyrażali na nią zgody.

- Rozumiem. I to wszystko?

- Nie. - Pokręcił przecząco głową. - Tak samo, jak u wszystkich wcześniaków, Feliks posiada żółtaczkę.

- To znaczy?

Ordynator westchnął ciężko, tak jakby męczył się z tłumaczeniem tak dla niego prostej choroby. Później wyprostował się, mówiąc spokojnym tonem:

- Żółtaczka dzieli się na fizjologiczną i patologiczną. Feliks posiada na szczęście tą pierwszą, ponieważ ona nie zagraża aż tak bardzo życiu, jak patologiczna. Jedną z przyczyn jest zwiększona ilość bilirubiny we krwi, czyli żółtego barwnika. U Feliksa najbardziej widoczny był w nogach, co jest mało spotykane. W górnych częściach ciała w ogóle nie przekraczała granicy, gdzie u normalnych wcześniaków powinna przekraczać. Mam wrażenie, że to wina tych żylaków, ale to tylko moja teoria. Rozumiesz teraz?

Zatkało mnie. Tyle trudnych słów się tutaj pojawiło, że nic nie pojmowałem. Jednakże nie miałem ochoty wysłuchiwać dalszych tłumaczeń, ponieważ aż tak skomplikowane szczegóły nie będą mi potrzebne do życia. Pokiwałem niepewnie głową. Miałem przeczucie, że to nie koniec rozmowy o anatomii.

PrusPol - ZrehabilitowanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz